Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rybacy idą na "ptasią wojnę". Będą walczyć z kormoranami

Piotr Niemkiewicz, Roman Kościelniak
sxc.hu
Lokalne Grupy Rybackie z Władysławowa, Świnoujścia oraz Bytowa jednoczą siły, by skutecznie walczyć z... kormoranami. I choć "ptasia wojna" może budzić uśmiechy lub niedowierzanie, to sprawa jest poważna. Rybacy nie pierwszy raz walczą z kormoranami, ale teraz liczą na ostateczne zwycięstwo.

- Te ptaki to prawdziwa plaga, która coraz mocniej daje się nam we znaki! - oburza się Andrzej Szczodry, kierownik biura LGR Zalew Szczeciński. - A tymczasem minister bierze je pod swoją ochronę...

Chodzi o rozporządzenie ministra środowiska, na mocy którego kormorany zyskały status zwierząt chronionych.
- Gdy zaczęliśmy szukać prawnych możliwości walki z tymi ptasimi szkodnikami, odkryliśmy, że dokumentu nie konsultowano na przykład z Departamentem Rybołówstwa - podkreśla Szczodry.

Dzięki takiemu systemowemu rozwiązaniu populacje kormoranów nad zbiornikami wodnymi zaczęły się stawać coraz liczniejsze. Wraz z tym zjawiskiem nasiliły się skargi rybaków i wędkarzy na nadmierną penetrację środowiska przez te ptaki.

Aby nie toczyć samotnej walki z kormoranami i urzędnikami, działacze grup rybackich postanowili połączyć siły. Do współpracy zaprosili koleżanki i kolegów z podobnych organizacji - Północnokaszubskiej LGR z Władysławowa oraz z LGR Pojezierze Bytowskie. - Specyfika naszego regionu jest inna niż we Władysławowie czy Świnoujściu, ale i my wiemy, jakie spustoszenie poczynić mogą kormorany - przyznaje Gabriela Nosińska, dyrektor LGR Pojezierze Bytowskie. - Zarybiamy jeziora, by między innymi przyciągnąć turystów, a ptaki sieją w wodzie prawdziwe spustoszenie.

Spośród grup rybackich jak do tej pory najczęściej z "czarnuchami" - tak negatywnie nazywa się kormorany w rejonie Zatoki Puckiej - mieli do czynienia członkowie PLGR. - Kormoran potrafi zjeść nawet do pięciu kilogramów ryb dziennie, a to przecież niemało - wylicza Zbigniew Chmaruk, prezes PLGR. - Szczególnie odczuwają to rybacy zatokowi, bo nad tym akwenem ptaki mają swoje siedliska.

Nad zatoką czy Zalewem Wiślanym (na Mierzei Wiślanej stada kormoranów są ogromne i znajduje się tu ich rezerwat) stosowano różne metody walki. Było olejowanie jaj, próby wypłoszenia ich naturalnymi wrogami - drapieżnymi ptakami, czy też eksperymenty pirotechniczne.

- Płoszenie krogulcami czy wybuchami to tylko półśrodek - przyznaje Andrzej Szczodry - bo faktycznie udawało się przegonić ptaki. Tylko co z tego, skoro zakładały one swoje kolonie kilkadziesiąt lub kilkaset metrów dalej. I cały problem nadal pozostawał.

Dobre efekty dawały olejowanie jaj i odstrzał - ale to już nie jest możliwe. Zresztą rybaccy działacze nie chcą stosować drastycznych sposobów, takich jak np. fizyczne trzebienie już istniejących stad.

- Dlatego postanowiliśmy zmienić nieżyciowe przepisy - tłumaczy Zbigniew Chmaruk.
Działacze chcą najpierw zorganizować konferencję, na którą zaproszenie otrzymają zarówno przeciwnicy kormoranów, jak i ich obrońcy. Na spotkaniu mają się też pojawić naukowcy.

- Każdy będzie mógł przedstawić swoje argumenty - zapewnia kierownik Szczodry. - W ten sposób chcemy wypracować wspólne stanowisko.

Gdy uda się przyjąć wspólne stanowisko - a może także metodę harmonijnego sąsiedztwa ptaków i ludzi - grupy rybackie zabiegać będą o zmianę prawa. - Chcemy też porozmawiać z Niemcami, którzy z kormoranami już sobie poradzili - mówi Andrzej Szczodry.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki