Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek z kinowej projektorni. To on sprawia, że ekran ożywa

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Jedna sekunda spojrzenia ludzkiego oka przekłada się na 24 klatki filmowej taśmy – to kilkadziesiąt centymetrów materii, wytworu ludzkich rąk. Filmy trwające niecałe dwie godziny liczy się w kilometrach taśmy, a klatki w setkach tysięcy. Technologia cyfrowa wszystko uprościła. Nie zmieniło się natomiast jedno – film musi widza pochłonąć – nie ważne jak – mówi Krzysztof Czernicki, kinooperator.
Jedna sekunda spojrzenia ludzkiego oka przekłada się na 24 klatki filmowej taśmy – to kilkadziesiąt centymetrów materii, wytworu ludzkich rąk. Filmy trwające niecałe dwie godziny liczy się w kilometrach taśmy, a klatki w setkach tysięcy. Technologia cyfrowa wszystko uprościła. Nie zmieniło się natomiast jedno – film musi widza pochłonąć – nie ważne jak – mówi Krzysztof Czernicki, kinooperator. Przemysław Świderski
Jedna sekunda spojrzenia ludzkiego oka przekłada się na 24 klatki filmowej taśmy – to kilkadziesiąt centymetrów materii, wytworu ludzkich rąk. Filmy trwające niecałe dwie godziny liczy się w kilometrach taśmy, a klatki w setkach tysięcy. Technologia cyfrowa wszystko uprościła. Nie zmieniło się natomiast jedno – film musi widza pochłonąć – nie ważne jak – mówi Krzysztof Czernicki, kinooperator.

- Z wykształcenia jestem technikiem mechanikiem samochodowym. Zostałem kinooperatorem. I czasami sam się dziwię, jak do tego doszło, bo specjalnie miłośnikiem kina nie byłem – mówi Krzysztof Czernicki, kinooperator w kinie Światowid w Elblągu.
Gdy spotykamy się w holu Światowida mówi: Pokażę ci, jak to wszystko działa, posłuchasz analogowego projektora, zobaczysz jak wygląda projektornia. Wiele osób, widzów, nie zastanawia się nawet, jak to się dzieje, że mogą oglądać film na kinowym ekranie. Widzą snop światła przecinający ciemną salę kinową, słyszą dźwięk. Ale czasami przychodzą wycieczki. I niektórzy są bardzo zainteresowani – pytają, jak to działa. A to wszystko jest bardzo ciekawe, przynajmniej dla mnie...

Kuchnia kinooperatora

Tradycyjny projektor pracuje z charakterystycznym dźwiękiem silnika i rolek przesuwających filmową taśmę. Do głośnego terkotania przenikającego projektornię trzeba było się przyzwyczaić. Lampa projektora emitowała ciepło, i potrzebny był specjalny nawiew do chłodzenia.

W projektorni największej sali elbląskiego kina Światowid , taki tradycyjny projektor na taśmę 35 mm jeszcze funkcjonuje. Są też stoły montażowe i tzw. platery.

- Czasami uruchamiamy ten projektor, na specjalne pokazy. Na razie działa bez zarzutu – mówi.
Krzysztof Czernicki zna kinową kuchnię od podszewki. I jeśli używać gastronomicznego porównania - jest doświadczonym kucharzem. W salach operatorskich pracuje blisko dwie dekady, uczył się jeszcze tradycyjnych technik projekcji filmów. Takich, które wymagały umiejętności, szczególnego skupienia i uwagi.

- Ludzie przychodzą, siadają w wygodnym fotelu i po prostu oglądają film. A ja, moi koledzy po fachu, jesteśmy z tej drugiej strony. Przygotowujemy cały pokaz, będąc niewidocznymi pracownikami tej „fabryki” – mówi.

Film to kilka kilometrów i dwadzieścia kilogramów

- Jedna sekunda spojrzenia ludzkiego oka przekłada się na 24 klatki filmowej taśmy – to kilkadziesiąt centymetrów materii, wytworu ludzkich rąk. Filmy trwające niecałe dwie godziny liczyło się w kilometrach taśmy, nawet 4-5, a klatki w setkach tysięcy – mówi Krzysztof Czernicki.

Nieco ponad dwadzieścia lat temu, gdy przyszedł po raz pierwszy do projektorni elbląskiego Światowida zasady kinowej techniki były niemal takie same jak w latach 70, 80 czy 90 XX wieku. Film nagrany był na taśmie, emitowany z projektorów, których obiektywy przekazywały obraz przez małe okienko wychodzące na ekran sali kinowej. Sprzęt oczywiście był coraz nowocześniejszy, ale zasady pracy pozostawały niemal niezmienione.

Najpierw trzeba było odebrać przesyłkę od dystrybutora - kartony z blaszanymi lub plastikowymi pudełkami w których znajdował się szpule z taśmą filmową. To była paczka ważąca kilkadziesiąt kilogramów, którą bardzo często transportowano koleją.

- Taki tradycyjny film trzeba było do projekcji kinowej przygotować. To był proces, pracochłonny. Szpul z taśmą było kilka, a czasem nawet kilkanaście. Każdą szpulę trzeba było sprawdzić czy jest w całości ,wyszukać wszystkie sklejki znajdujące się na taśmie. W niektórych miejscach były tzw. zgrzewki – zgrubienia materiału powstające w procesie produkcyjnym. Jeżeli taka zgrzewka nie została wycięta to byłaby widoczna na ekranie i mogła nawet zerwać taśmę w czasie projekcji. A taki epizod mógł spowodować przerwę w seansie, co było dla każdego szanującego się kinooperatora ujmą na profesjonalizmie. No i wstydem przy sali pełnej ludzi. Trzeba było zatem całość taśmy przejrzeć, wyciąć znalezione zgrzewki, skleić je specjalną taśmą. Taśma filmowa może wytrzymać rozciąganie z siłą od 3- 4,5 ton. Podobnie było z klatkami filmowymi na początku i końcu każdej rolki taśmy trzeba było dokładnie wykonać sklejkę – opowiada Krzysztof Czernicki.

Potem szpule trafiały na projektor, a właściwie projektory, bo na jedną salę kinową potrzebne były dwa. Po seansie trzeba było wszystkie szpule przewinąć do początku, a po zejściu danego tytułu z repertuaru kina , zwinąć ,spakować i odesłać.

- Niezależnie od ilości szpul film musiał być wyświetlony w kolejności z zachowaniem ciągłości obrazu na ekranie, bez żadnej przerwy. W dawnej technice kinowej cała tajemnica polegała na tym, że na tych dwóch projektorach były założone szpule z filmem, kolejno, następującymi po sobie częściami. Trzeba było w odpowiednim momencie przełączyć projektory, z jednej szpuli na drugą. I tak, aż do końca ostatniej szpuli filmu. Widz nie miał prawa dostrzec momentu tego „przejścia”. Każdy kinooperator miał takie chwile obliczone i musiał obserwować specjalne znaczki, kropkę, krzyżyk, których pojawienie się na ekranie, dosłownie na mgnienie oka, oznaczało zbliżającą się zmianę szpuli. Był to moment wymagający skupienia, uwagi. Słyszałem opowieści o tym, jak kinooperatora dopadło w czasie projekcji rozkojarzenie. Nie zdążył na czas z przejściem między szpulami, a sala pełna ludzi oznajmiła dobitnie, że popełnił niewybaczalny błąd – mówi Krzysztof Czernicki.

Taka kinooperatorska wiedza nie była czymś powszechnym. Pracownicy projektorni uczyli się fachu zazwyczaj od starszych kinooperatorów. - Zanim mogłem samodzielnie odbyć seans w projektorni wiele godzin spędziłem pod okiem starszego kinooperatora. A i tak był to bardzo duży stres – podkreśla elbląski kinooperator.

Precyzja i uwaga

Krzysztof Czernicki ma także za sobą dwie rewolucje w kinooperatorskiej technice. Pierwsza miała miejsce w pierwszych latach XXI wieku. Nasz rozmówca pokazuje urządzenie stojące obok projektora – stół z trzema srebrnymi talerzami i systemem wysięgników z rolkami.

- To tzw. platery. Zmyślne urządzenie, choć może wygląda dziwnie, to jego działanie jest pełne logiki. Na platerach można było umieścić cały film, bez względu na to, na ilu był szpulach. System rolek przekazywał taśmę do projektora. I o ile nadal trzeba było film przejrzeć, przygotować do seansu, to nie było już newralgicznego momentu przejścia. Konieczne było oczywiście połączenie poszczególnych szpuli, po kolei. I trzeba było to zrobić precyzyjnie, by nie doszło do zerwania taśmy, by zachować dźwięk i nie było żadnych zarysowań. Praktycznie, dzięki platerom, można było odtwarzać film z jednego złożonego kompletu szpul na platerze jednocześnie w kilku salach kinowych. Na tym urządzeniu taśma filmowa z projektora wracała na inny talerz platera i nawijała się na obręcz początkiem filmu do końca taśmy filmowej. Dzięki temu nie trzeba było przewijać filmu tylko można zacząć wyświetlać film od początku. Trzeba było jednak uważać ze zdejmowaniem go z „talerza”, by nie wysunął się z obręczy na którą był nawinięty bo taśma filmowa zostanie poplątana i trzeba ją jeszcze raz nawinąć – tłumaczy Krzysztof.

Początek XX wieku to w Polsce narodziny wielosalowych, wyświetlających równocześnie kilka tytułów, wielkich kin. Krzysztof Czernicki nazywa je fabrykami. W swojej karierze ma kilkuletnią praktykę w tzw. multipleksie.

- Tam była zupełnie inna charakterystyka pracy. To jest zupełnie zrozumiałe – w tak wielkiej „fabryce” musi wszystko chodzić jak w zegarku, nie ma miejsca na błąd. Praca kinooperatorów podlegała kontroli jakości. Nie tylko przeglądaliśmy taśmy filmowe pod kątem uszkodzeń, ale musieliśmy każdy z naszych filmów obejrzeć, sprawdzić, czy wszystko jest w porządku od strony technicznej. Ja tę formę pracy polubiłem. Dziś znów jestem w mniejszym kinie, ale wykorzystuję całe swoje doświadczenie i umiejętności, także te z multipleksów – podkreśla Czernicki.

Kino Światowid prezentuje repertuar, obok tzw. blockbusterów, nieco bardziej niszowy, ambitny, dla wysmakowanego widza.

- Mamy w kinie Światowid trzy sale , dużą salę z 323 miejscami, salę kameralną z 111 miejscami i nowo wybudowaną sale studyjną z 73 miejscami. Transmitujemy „na żywo” spektakle operowe The Metropolitan z Nowego Jorku, odbywają się spotkania DKF-u. Koleżanka która się tym zajmuje wyszukuje ciekawe pozycje filmowe a po filmie jest dyskusja. Reklamujemy się jako najtańsze kino w mieście – tłumaczy Krzysztof Czernicki.

Nie znaczy to, że jakość obrazu i dźwięku jest gorsza, niż w nowoczesnych kinach. - Mamy bardzo dobry sprzęt – dodaje.

Cyfra i rewolucja

Kinowa branża całkiem niedawno przeszła kolejną rewolucję - cyfrową. Choć wydaje się to być ugruntowanym od lat standardem, filmów w kinach nie oglądamy z filmowej taśmy 35 mm od nieco ponad 10 lat. Natomiast była to zmiana w technologii kinowej, znacznie poważniejsza od wprowadzenia platerów.

- Filmy są dostarczane na dyskach. Wgrywamy je do specjalnego serwera, który jest połączony z cyfrowym projektorem. Jest nieco mniejszy niż tradycyjne projektory obsługujące taśmę, znacznie cichszy choć również wymagający chłodzenia lampy.. Do każdego filmu dystrybutor dostarcza klucz. Dopiero po jego wprowadzeniu film można odtworzyć na ekranie. To zabezpieczenie przed piractwem. Dysk bez klucza jest bezużyteczny, więc nawet jeśli zostanie skradziony, nie będzie można go włączyć. Taki klucz obowiązuje określony czas. Kiedy się kończy, a chcemy mieć dalej film w repertuarze, trzeba wystąpić do dystrybutora o kolejny, który pozwoli ponownie odtwarzać film ale są też filmy przychodzące na dyskach które nie muszą mieć klucza – tłumaczy kinooperator.

Dzięki popularnej „cyfrze” do projektorni elbląskiego kina zawitali ciekawi goście. Tradycją stało się, że twórcy filmowi osobiście, w trakcie np. premiery, uruchamiają projekcje. Dziś wystarczy wcisnąć przycisk. W taki sposób Krzysztof Czernicki poznał reżyserkę Marię Sadowską, która widzom Światowida włączyła swoją „Sztukę kochania”.

- Sprzęt cyfrowy możemy zaprogramować - o odpowiedniej godzinie projekcja rozpocznie się samoczynnie, i dotyczy to kilku pozycji w każdej z kinowych sali. I to z jednego komputera. Dzięki cyfrze film możemy zatrzymać, cofnąć lub przewinąć do przodu. To zupełnie inna praca od tej taśmami 35 mm, czy to z platerem, czy bez. Jest dla kinooperatora znacznie łatwiejsza. Różnica jest oczywiście w obrazie – ten cyfrowy jest bardziej precyzyjny oraz niezawodny. To także inna jakość dźwięku, choć tu wiele zależy od systemu nagłośnienia – mówi Krzysztof Czernicki.

Gdy pytam, czy doświadczony kinooperator przewiduje kolejną „rewolucję” w technologii kinowej zaprzecza.

- Na razie technologia zmierza w kierunku ulepszenia dziś stosowanych, cyfrowych rozwiązań, coraz lepszego obrazu, dźwięku, udoskonalonych projektorów cyfrowych 2D i 3D.Dziś możemy zakupić okulary do oglądania filmów w 3D w jednym kinie. Są to okulary wielokrotnego użytku w których oglądać można filmy w większości kin w Polsce. Technologia 3D dynamicznie się rozwija. Filmy zapewniają fantastyczne wrażenia, zwłaszcza w widowiskowym kinie, pełnym efektów, czy obrazów przyrody. Film zaczyna widza otaczać, choć trzeba przyznać, że dłuższe oglądanie 3D może być dla niektórych męczące – zaznacza kinooperator.
Krzysztof Czernicki wskazuje natomiast na jeszcze jeden, smutny etap w historii kina, taki, który miał znaczenie dla obecnego jego działania.

- To był covid – mówi. - Ludzi dziś przychodzi mniej do kina. Lockdowny, które wyłączyły nas z działalności są za nami, ale pamięć o pandemii trwa nadal. Każde kino walczy o frekwencję. Ludzie mogą wciąż się bać chorób, a może przyzwyczaili się do telewizji? A może potrzeba jeszcze czasu, żeby całkowicie wyjść z tych kilku lat pandemii? - zastanawia się Krzysztof Czernicki.

To, co najważniejsze

Gdy pytam Krzysztofa o to, jak kinowa technologia wpływa na całą, filmową dziedzinę sztuki ten nie ma wątpliwości - „cyfra” wiele zmieniła, sprawiła, że praca kinooperatora stała się łatwiejsza, dała lepszy obraz i dźwięk. Ale nie zmieniła jednego. Podstaw...

- Film musi być… bardzo dobry po prostu. Nie chcę mówić o dziele sztuki, bo gusta są różne. Natomiast filmowa historia musi być dobrze opowiedziana, pokazana. Film musi widza pochłonąć. Ja zazwyczaj po 5-10 minutach projekcji wiem, czy film mi się podoba. Na niektóre spojrzę i już wiem – to jest coś. Inne wprost przeciwnie. Oczywiście mówimy o moim subiektywnym odczuciu – mówi Krzysztof.

Rozmawiamy o filmie (w końcu siedzimy w kinie, w projektorni), o różnych tytułach. Wymieniamy uwagi o filmach ,,Filip”, „ Johnny ”,,Chłopach”, „Psim patrolu”, „Oppenheimerze”, „Gwiezdnych Wojnach” czy nowym dziele Martina Scorsesego…

- Bardzo podobał mi się drugi „Top Gun”. Wszystko w tym filmie było jak należy – opowieść, kadry, muzyka, dźwięk samolotów – miałem wrażenie, że lecą tuż obok mnie… Z każdej strony, ja chyba nie jestem dobrym adresatem tego pytania, i nawet nie chodzi o to, że jestem surowym recenzentem. Ja oglądam filmy które mnie ,,wciągają „ po prostu… Do kina, prywatnie, chodzę z żoną, ale często brakuje mi czasu… Wiele wieczorów mam zajętych. Pracuję przecież w kinie… - śmieje się Krzysztof Czernicki.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki