Wybory samorządowe 2014. Dramatyczna kadencja prezydenta Słupska Macieja Kobylińskiego

Miasto w długach

Radni opozycyjni konsekwentnie wytykają prezydentowi, że Słupsk żyje na kredyt. Już na przełomie kadencji prezydent kilkakrotnie bezskutecznie wnioskował do rady o zgodę na emisję obligacji komunalnych na kwotę ponad 18 mln zł. Pieniądze były potrzebne na wydatki bieżące i konieczne do domknięcia roku budżetowego. Konsekwentne "nie" dla obligacji spowodowało, że batalia przeniosła się na początek kadencji i ostatecznie rada wyraziła zgodę na emisję papierów dłużnych dopiero po wyborach i nie w takiej wysokości, o jaką wnosił prezydent Kobyliński.
- Po prostu rada nie pozwalała prezydentowi wydawać pieniędzy według własnego widzimisię - tłumaczy Zdzisław Sołowin. - Tym bardziej, że nie były to pieniądze z dochodów miasta, ale z kredytów. Te kredyty będą musili spłacać mieszkańcy, kiedy pana prezydenta już to nie będzie interesowało.

Na początku zadłużenie Słupska wynosiło ponad 182 mln zł. Tymczasem planowane zadłużenie na koniec obecnej kadencji samorządu wyniesie ponad 268 mln zł.
- Wzrost zadłużenia wynika z konieczności zapewnienia wkładu własnego samorządu do realizowanych inwestycji z udziałem środków zewnętrznych - tłumaczy Kobyliński. - Wśród takich zadań warto wymienić: budowę ringu miejskiego, termomodernizację szkół i żłobków, rewitalizację Traktu Książęcego, budowę mieszkań socjalnych, uzbrojenie terenów inwestycyjnych, budowę hali lekkoatletycznej, modernizację stadionu, wdrożenie systemu e-edukacji we wszystkich słupskich szkołach, przebudowę i remonty ulic oraz rewitalizację podwórek.
Oczywiście nie można też zapomnieć o rozgrzebanej budowie aquaparku.