Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces rodziny radnej Kołakowskiej. Świadkowie: Komendant i organizator Marszu Równości

wie
Były komendant policji w Gdańsku niewiele pamiętał, organizator Marszu Równości (domagającego się większych praw dla mniejszości seksualnych) przekonywał, że na demonstracji - w jego opinii - nie było kontrowersyjnych haseł, a jeden z przeciwników marszu, że rodzina radnej była „dosyć mocno szarpana” przez policję. Rodzina gdańskiej radnej PiS, Anny Kołakowskiej po raz kolejny stanęła przed sądem za próbę blokady manifestacji ponad 1,5 roku temu.

Zeznania kolejnych świadków wypełniły kolejne już – czwarte posiedzenie – poświęcone zakłóceniu legalnego Marszu Równości w maju 2015 roku. Gdańska Radna z mężem i dziećmi oraz jeszcze jednym młodym mężczyzną przyznają, że zablokowali demonstrację siadając na jezdni, ale twierdzą jednak, że nie popełnili wykroczenia, bowiem "prawo to coś więcej niż przepisy", a oni "przeciwstawili się złu".

Czytaj więcej na ten temat

Policja będąca w sprawie oskarżycielem publicznym, wręczyła pismo zawierające „plan operacji” zabezpieczenia demonstracji.

Później w roli świadka zeznawał Zbigniew Pakuła, emerytowany komendant miejski policji w Gdańsku, który dowodził formacją i zabezpieczeniem demonstracji w maju 2015 r., ale niewiele pamiętał bo jak tłumaczył w ciągu 10 lat dokonywał podobnych zabezpieczeń kilkaset razy

- Wydaje mi się, że tak – powiedział pytany o to czy dowodził zabezpieczeniem marszu, zastrzegł, że wówczas „były utrudnienia wynikające z wejścia na jezdnię przez demonstrantów”, a on nie był na miejscu, ale na komendzie. - Nie pamiętam czy spływały do mnie na bieżąco raporty z tego marszu i kto je dostarczał. Nie pamiętam kto podjął decyzję o zatrzymaniu państwa na jezdni. Nie pamiętam czy jezdnia cała była wyłączona z ruchu, ale na pewno wynika to z dokumentacji – mówił pytany przez sąd i obrońców Kołakowskich, którzy – jak podczas wcześniejszych rozpraw próbowali udowodnić, że zajęcie przez siedzącą na jezdni rodzinę jednego z 3 pasów ruchu nie uniemożliwiało przeprowadzenia Marszu (jak twierdzą, policjanci mogli bowiem otoczyć blokujących i przepuścić demonstrantów obok nich).

Właśnie do planu operacji i protokołów sprzed 1,5 roku Zbigniew Pakuła odsyłał po większość odpowiedzi.

Z kolei „przewodniczący zgromadzenia” z maja 2015 roku, Przemysław Minta, który kierował demonstracją musiał tłumaczyć się ze skandowania na Marszu Równości: „Solidarność! Solidarność!” (- Za tym słowem kryje się pewna idea wspólnoty, która nie jest obaczona żadnym prawem własności – mówił zastrzegając, że demonstranci nie odnosili się do NSZZ Solidarność) oraz z faktu, że demonstracja środowisk LGBT początkowo rzekomo miała zakończyć się pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców (jak twierdził – od początku zakładano rozwiązanie zgromadzenia przed jednym z klubów na terenie byłej stoczni).

- Państwo, którzy siedzieli na ulicy już byli otoczeni przez policję. Byli policjanci, którzy apelowali o usunięcie się. Słyszałem to, ale nie jestem w stanie przytoczyć słów. Nie zauważyłem jakichś agresywnych zachowań poza użyciem siły przez policjantów, którzy usuwali te osoby – opowiadał o zdarzeniach, których był świadkiem przed 1,5 roku. Zastrzegł, że przed marszem odbyły się 2 spotkania ze służbami odpowiadającymi za bezpieczeństwo, a wykorzystywana przez demonstrantów platforma (udekorowany samochód) – dla bezpieczeństwa otoczona taśmą co poszerzało ją o dodatkowy 1-1,5 metra z każdej strony nie byłaby w stanie wyminąć Kołakowskich, podobnie jak kolumna licząca ok. 1,5 tysiąca manifestantów. - Nie wiem kto podjął decyzję o usunięciu tych osób z jezdni. Najpierw osoby były proszone, żeby opuścić jezdnię i dopiero potem była podjęta akcja. Nie dostałem informacji o podjęciu tej decyzji, dostawałem tylko informację, że „wszystko jest pod kontrolą” - dodał, zastrzegając, że Kołakowscy znoszeni z jezdni kilka razy na nią wracali.

- Nie wydaje mi się, by były tam jakieś hasła kontrowersyjne – odpowiedział na pytanie obrońców Kołakowskich, którzy sugerowali, że maszerujący sprowokowali reakcję swoich przeciwników, wskazując m.in. na transparent z napisem: „Jezus miał 2 ojców”. - Odwoływało się do religii a nie miało na celu nikogo obrazić. Zapewniam, że wśród osób LGBT są też osoby bardzo mocno wierzące – komentował Przemysław Minta.

Z kolei 20-letni dziś uczestnik kontrdemonstracji z 2015 roku przekonywał, że „obwinieni [Kołakowscy, dop. red.] blokowali całą manifestację, było sporo policji, a ludzie, którzy byli wokoło raczej wyrażali aprobatę dla zachowania obwinionych niż dezaprobatę”.

- Na pewno to był akt protestu przeciw marszowi. Nie stwarzali na pewno żadnych problemów. Byli uśmiechnięci. Wiedzieli, że wyrażają opinię innych. Siedzieli zwyczajnie po turecku. Jeżeli siedziały 4 osoby na jezdni to nie mogli zajmować dużo miejsca – mówił o Kołakowskich, zastrzegając, że „byli dosyć mocno szarpani, ciągani po jezdni”, a funkcjonariusze na siłę próbowali ich podnieść. Przyznał, że nie słyszał tego czy policja prosiła o opuszczenie jezdni „bo był za duży zgiełk”, jednak równocześnie twierdził, że: - Policja od razu podjęła próbę siłową.

Według 20-latka działanie blokujących mogli wywołać sami maszerujący: „Osoby mocno skąpo ubrane, w taki sposób prowokujący, za wszelką cenę próbowały wyrazić swoją orientację seksualną”, zwłaszcza w kontekście haseł na transparentach. (- Wydaje mi się, że były przeciwko osobom, które protestowały i przeciwko uczuciom religijnym). Świadek początkowo twierdził, że nie było szansy ominięcia siedzących na jezdni bez zmiany trasy, ale - wielokrotnie dopytywany przez obrońców - przyznał, że „na samym początku” była taka możliwość. - Obwinieni siedzieli spokojnie, ale stanowczo – mówił o Kołakowskich.

Kolejne posiedzenie sądu przewidziane jest na drugą połowę lutego. W roli świadka zeznawać ma wówczas koordynatorem Brygady Pomorskiej Obozu Narodowo-Radykalnego, działacz Ruchu Narodowego, Jakub Albin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki