Podczas weekendu w powiecie puckim spodziewana jest zwiększona liczba przyjezdnych, zwłaszcza z Trójmiasta. Do nadmorskiego regionu przyciąga ich m.in. zamarznięta Zatoka Pucka. Z Zatoki Gdańskiej lekkomyślni spacerowicze są przeganiani, sądzą zatem, że chodzeniem po lodzie będą mogli się cieszyć właśnie na "Pucyfiku", gdzie przecież często nawet sto metrów od brzegu woda sięga zaledwie do kolan. Ale muszą się spodziewać, że będzie na nich czekała policja.
Łukasz Dettlaff, oficer prasowy Komendy Powiatowej policji w Pucku przypomina, że część akwenu jest monitorowana.
- Kamera znajduje się między innymi na puckim molu. Z doświadczenia wiemy, że właśnie w okolicach tego obiektu jest najwięcej spacerujących po zatoce.
To właśnie ta kamera zarejestrowała m.in. uczestników libacji alkoholowej, którzy zorganizowali ją sobie kilkaset metrów od brzegu.
Tymczasem mieszkańcy ziemi puckiej bronią - choć prosząc o zachowanie anonimowości - zimowych spacerów po swoim akwenie.
- Powinniśmy wręcz promować nasz teren - mówi jeden z nich. - Przecież na Zatoce Puckiej woda przy brzegach jest tak płytka, że zamarza do dna. Mieszkańcy Trójmiasta, których przeganiają z Zatoki Gdańskiej, powinni przyjeżdżać właśnie do nas, gdzie jest bezpiecznie. I tu przy okazji wydawać pieniądze.
Ale słowa o bezpiecznym akwenie nie do końca są prawdziwe. Rzeczywiście w pobliżu puckiego mola woda jest przy brzegu wyjątkowo płytka. Ale już kilkaset metrów dalej, przy pomoście jachtowym, można się utopić. Tu pogłębiano tor podejściowy i już dwa metry od brzegu jest na tyle głęboko, że zakrywa dorosłego człowieka.
Zdradliwie - choć już nieco płyciej jest też pod tym względem w Rewie czy Helu. Oraz oczywiście w obrębie portów rybackich w Jastarni i Kuźnicy.
- Nawet na całym odcinku Kuźnicy przy ścieżce rowerowej jest znacznie głębiej - dodaje rzecznik puckiej policji.
Spacer bez wyobraźni po zamarzniętej zatoce
Półwyspowy brzeg zatoki policję interesuje jeszcze pod innym względem: - Jest jedno miejsce, którym można samochodem przedostać się z drogi wojewódzkiej 216 na brzeg i wjechać na zamarznięty akwen. Oczywiście ten fragment również monitorujemy.
Tacy "odważni" kierowcy szaleją autami po zatoce, nieraz robiąc sobie przy tym zdjęcia, a filmy wrzucane są potem do internetu. Inni "śmiałkowie" udają się na plaże bałtyckie i spacerują po częściowo zamarzniętym morzu. To jest szczególnie niebezpieczne, bo na Bałtyku - zwłaszcza po ostatnich cieplejszych dniach - nie unosi się już lód, a tzw. kaszka: drobne, pływające bryły zamrożonej wody. A śnieg pokrywający brzeg uniemożliwia nawet zorientowanie się, czy jesteśmy jeszcze na plaży czy już w wodzie.
Wciąż nierozważnych spacerowiczów przyciąga też skuta lodem Zatoka Gdańska. Mimo nadchodzącego weekendu i odwilży wzmożonych patroli nie będzie.
- Patrolowanie plaży jest stałym zadaniem strażników - mówi Dariusz Wiśniewski, komendant Straży Miejskiej w Gdyni. - Pracujemy na trzy zmiany, mamy monitoring obejmujący zatokę. Interweniujemy całą dobę. Na przykład w nocy z czwartku na piątek, kilkanaście minut po północy strażnicy ściągali z zatoki grupę ludzi.
Kary pieniężne za spacer po zamarzniętej zatoce
Bezpieczeństwa na trójmiejskich plażach pilnują też policjanci. A od wczoraj w Sopocie również ratownicy WOPR.
- Zaczęliśmy kolejny etap ćwiczeń na lodzie - mówi Maciej Dziubich z Centrum Koordynacji Ratownictwa WOPR w Sopocie. - Potrwa to kilka najbliższych dni. Zawrócimy tych, którzy mimo ostrzeżeń wejdą na zamarzniętą zatokę. Mamy nadzieję, że wygra zdrowy rozsądek i poważniejsze interwencje nie będą konieczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?