Liczba tego typu przestępstw rośnie w miarę podwyżek cen. Nie wymagają one żadnej finezji i zwykle nie wiążą się z dużym ryzykiem.
- Złapani na kradzieżach na stacjach najczęściej tłumaczą się brakiem pieniędzy lub tym, że zapomnieli zapłacić. Co miesiąc mamy kilka takich przypadków - mówi Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji.
Złodzieje kradną paliwo nie tylko na swoje potrzeby, ale także na handel. Tak było w przypadku szajki, która - by obrabiać jeleniogórskie stacje - przyjechała aż z Gdyni. Dwóch 39-letnich mężczyzn spędzało wakacje w Kotlinie Jeleniogórskiej, a dochodami z kradzieży chcieli sfinansować swój wypoczynek w górach. W ciągu dwóch sierpniowych dni z pięciu stacji benzynowych w mieście ukradli ponad 1200 litrów oleju napędowego za ponad 5,5 tys. zł.
Poruszali się srebrnym busem. Na stacje zawsze podjeżdżali na cudzych numerach rejestracyjnych. Tablice wcześniej odkręcali z innych samochodów w Jeleniej Górze i Szklarskiej Porębie.
Okradali pociągi przewożące paliwo, wpadli na gorącym uczynku w Smętowie
Zamiana tablic to najczęstszy sposób uniknięcia identyfikacji, którym posługują się złodzieje. Wówczas nawet nagranie z monitoringu działającego na większości stacji paliw nie pomaga w ujęciu sprawców.
W tym przypadku złodzieje mieli jednak pecha, gdyż na charakterystycznego srebrnego busa zwrócił uwagę jeden z policjantów. Pojazd stał w pewnym jeleniogórskim warsztacie. Podczas kontroli w samochodzie znaleziono koszulkę i czapkę, w której jeden z zatrzymanych mężczyzn kradł paliwo. Zarejestrowały to kamery.
Obaj gdynianie przyznali się do kradzieży. Policja ustala, komu sprzedawali olej napędowy. Mężczyźni staną przed sądem z zarzutem kradzieży.
Zwykle wartość skradzionego paliwa nie przekracza 250 zł. Wówczas nie jest to przestępstwo, tylko łagodniej traktowane wykroczenie.
- Jeśli udowodnimy sprawcy kilka takich drobnych kradzieży, wówczas jest to tzw. czyn ciągły, traktowany jak przestępstwo - mówi Edyta Bagrowska.
Kwidzyn: Kradli paliwo z baków
Pracownicy stacji przyznają, że ze złodziejami paliwa walczyć trudno. Nie pomagają kamery i zwiększona czujność. Złodzieje tankują i odjeżdżają.
Policja dowiaduje się tylko o niektórych zdarzeniach, inne najczęściej nie są zgłaszane.
- Nie widzę sensu, by chodzić na policję. Po pierwsze, szanse na ujęcie złodziei są niewielkie. A po drugie, szef potrąca mi z pensji koszt skradzionego paliwa, bez względu na to czy znajdą się sprawcy, czy nie - tłumaczy pan Marek z jednej z jeleniogórskich stacji. Kilka dni temu zapłacił z własnej kieszeni ponad 200 zł, gdy kierowca volkswagena na tymczasowych niemieckich numerach zatankował i uciekł.
- W tym aucie oprócz kierowcy była dwójka pasażerów. Jeden z nich wszedł nawet do sklepu. Nie podszedł jednak do kasy, tylko nagle wyszedł, wsiadł do auta, które odjechało z piskiem opon - wspomina kasjer. Podobnych przypadków na jego stacji bywa kilka w miesiącu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?