Dotychczas naiwnie myślałem, że tzw. kultura osobista obowiązuje zawsze i wszędzie, obojętnie, czy ktoś pracuje na kolei, czy sprząta arenę w cyrku. Nie trzeba o niej specjalnie przypominać.
Przez ostatnie lata nie spotkałem żadnego gbura w mundurze kolejowym. A przecież ten zawód może przyprawić o palpitacje przedsionka. Skromny konduktor musi się nieustannie tłumaczyć za spóźnione pociągi, niedogrzane wagony, żałośnie krótkie składy, a nawet za insekty, które potrafią pokąsać na spaniu. Trudno nieustannie przepraszać za niezawiniony burdel.
Tymczasem szefostwo PKP, zamiast zabrać się za poważne zmiany, czepia się konduktorów. Chętnie zapytam kolejowych decydentów, dlaczego na wielu długich trasach nie ma wagonów restauracyjnych? Dlaczego w gniazdkach nie ma prądu umożliwiającego pracę na laptopie? Pytań jest całe mnóstwo.
Jest jedno wytłumaczenie tak kuriozalnej polityki. Być może sprytni menedżerowie chcą odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów i za chwilę zaproponują podróżnym wyższy poziom kulturalnych doznań. Będziemy wtedy obsługiwani przez konduktorów, którzy stepują, żonglują, a nawet recytują poezję Wisławy Szymborskiej. Zdarzy się, że usłyszymy arię z opery "Turandot".
Powróćmy do wstrząsających pomysłów PKP Intercity. Jedną z propozycji nie do odrzucenia jest sugestia, że nie wolno wytykać podróżnym błędów. Brzmi to dziwnie, bo nietrudno wyobrazić sobie kilka sytuacji, które zmuszą do reakcji. Oto pierwsza z brzegu: do konduktora podbiega prawie omdlała dziewczynka, twierdzi, że w jej przedziale jedzie starsza kobieta posiadająca szalenie przykry zapach z ust. Odór powoduje zapaść kilku pasażerów i napady konwulsyjnego kaszlu u dzieci. Obok jest zupełnie pusty przedział, gdzie nasza negatywna bohaterka mogłaby się pławić we własnych wyziewach. Rozsądny konduktor zwróciłby uwagę owej pani i zaprosił do przedziału obok. Konduktor, który walczy o premię, przypomni sobie o zakazie wytykania błędów i wręczy prawie omdlałej dziewczynie klamerki do wieszania bielizny.
Na koniec jeszcze jeden z proponowanych zakazów - otóż nie wolno pić i jeść w przedziałach służbowych. Zrozumiałbym intencje pomysłodawcy, gdyby zawsze w składzie był wagon barowy. Niestety, często go nie ma, i jedynym miejscem, gdzie w takim przypadku konduktor mógłby zjeść kanapkę z salcesonem, jest toaleta.
Cała ta sytuacja przypomina urzędniczy karnawał, gdzie próbuje się uzdrowić firmę za pomocą okólników i komunikatów wieszanych w gablocie. Skądś znam ten sposób zarządzania.
A konduktorom proponuję wziąć grubą pożyczkę. Włoscy styliści już czekają. Nie będzie wstydu, by w mundurze udać się na zabawę sylwestrową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?