Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Soren Kierkegaard: między wiarą a wiedzą [ROZMOWA Z PROF. KAROLEM TOEPLIZEM]

Henryk Tronowicz
Reprodukacja Henryka Tronowicza
W tym roku przypada 200. rocznica urodzin Sorena Kierkegaarda, wybitnego filozofa duńskiego. Jak na jego ideach odcisnęły się przeżycia osobiste i co z myśli filozofa jest wciąż aktualne, w rozmowie z prof. dr. hab. Karolem Toeplitzem sprawdzał Henryk Tronowicz

W miniony weekend odbyła się konferencja z okazji 200-setnej rocznicy urodzin Sorena Kierkegaarda. Debata była poświęcona ocenie aktualności duńskiego myśliciela w filozofii, teologii i literaturze. Chciałbym Pana profesora prosić o skomentowanie niektórych dylematów, które legły u podstaw filozofii egzystencjalnej Kierkegaarda. Na wstępie chcę spytać, co zaciążyło na biografii filozofa, na której odcisnęło się poczucie winy i lęku przed karą Boską?

Dotykamy historii osobliwie złożonej. Myśl Kierkegaarda z jednej strony kształtowała podjęta przez niego krytyka tradycji filozoficznej, a z drugiej rewizja podstaw teologii, w świetle zinstytucjonalizowanej wiary religijnej. Na formowanie osobowości Sorena Kierkegaarda dominujący wpływ miały równocześnie dramatyczne doświadczenia z przeszłości jego ojca, który wtajemniczył Sorena we własne grzeszne wykroczenia.

Czy Kierkegaard uznał, że musi pokutować za przewiny ojca?

Ta relacja między ojcem a synem miała głębsze podłoże. Otóż w pietystycznej protestanckiej rodzinie Kierkegaarda funkcjonowało starotestamentowe pojmowanie grzechu. Grzech wedle tej tradycji przechodził z pokolenia na pokolenie. Musimy tu nawiązać do przeszłości ojca Sorena. Oto ojciec filozofa, będąc młodym chłopakiem pasał na jutlandzkim wrzosowisku owce. Panował straszliwy chłód, biły pioruny, deszcz lał się potokiem, on zaś słaniał się z głodu. I wtedy w akcie desperacji wzniósł ręce do nieba i przeklął Boga. Ojca Sorena spotkało potem wiele nieszczęść i owładnęła nim trwała melancholia, która przybierała formy chorobliwe. Nie dość tego. Po latach, ojca Sorena owdowiła żona i wówczas nie zachował on wstrzemięźliwości. Związał się nieformalnie ze służącą, z którą się potem ożenił, ale po pięciu miesiącach z tego związku przyszedł na świat Soren. Po latach stary ojciec wyznał synowi prawdę o swojej rozpaczliwej przeszłości i od tej pory Soren nie mógł pozbyć się dojmującego lęku o to, czy uda mu się odkupić winy ojca. I takim to sposobem melancholia przeszła z ojca na syna.

Które problemy uznano za węzłowe w koncepcji filozoficznej Kierkegaarda?

Duńczyk zaczął zadawać sobie pytania o cel i sens ludzkiej egzystencji. Te dociekania przyprawiły go o lęk. Nie chodzi tu jednak o przysłowiowy lęk, że po wyjściu na ulicę cegła może nam spaść na głowę. Chodzi, by tak rzec, o wizję życia pełnego trwogi i udręki. Analizując dylemat biblijnego Abrahama, od którego Bóg zażądał okrutnej ofiary syna Izaaka, Kierkegaard przeprowadzał rozumowanie, że jeśli Abraham boskie wezwanie wykona, naruszy przykazanie "Nie zabijaj". Sprzeniewierzy się jednak Bogu, jeżeli jego rozkazu nie wykona. Jakkolwiek zatem postąpi, postąpi źle. Abraham jest więc skazany na wybór i to jest wybór, którego musi dokonać sam. Tak w największym skrócie można zarysować przesłanki przyjęte przez Duńczyka w jego definicji wiary, jako bezpośredniej relacji jednostki z Bogiem. Ten punkt widzenia dyskwalifikował sensowność istnienia jakiegokolwiek systemu filozoficznego czy teologicznego, w szczególności dogmatyki.

Miał Kierkegaard lat 27, gdy zaręczył się z Reginą Olsen. Dziewczyna przełamała jego melancholię. Czuł się szczęśliwy, a zaręczyny były dla niego równie wiążące jak małżeństwo. Tymczasem po roku odesłał Reginie pierścionek. Czy nie była to rejterada, przypominająca ucieczkę pana młodego spod ołtarza?

Tu dotykamy znów materii ogromnie złożonej. Wątpliwości nawiedziły Sorena już następnego dnia po zaręczynach. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił. Natomiast na podjęciu decyzji o zerwaniu zaręczyn zaważyły roztrząsania i racje filozoficzne, a nawet teologiczne. Nie chciałbym popadać w przesadny biografizm. On był tytanem pracy. W przeciągu czterech lat i trzech miesięcy napisał 15 książek, a dzieła wszystkie liczą 55 tomów. Zważmy, że Kierkegaard żył jedynie 42 lata.
Duńczyk okazał się gigantem intelektu, ale czy jego ortodoksyjna wizja chrześcijaństwa nie prowadziła religii w ślepą uliczkę? W "Okruchach filozoficznych" Kierkegaard mówi, że należy żyć tak, jakby osiemnastu wieków chrześcijaństwa w ogóle nie było, nawet Pismo św. mogłoby nie istnieć, wystarczyłby przekaz ustny pierwszych chrześcijan. Postulował chrześcijaństwo, a może jedynie wiarę pozakościelną, a nawet pozawyznaniową. Rzecz w tym, że do wszystkich herezji i rozłamów w Kościele dochodziło zawsze na tle dogmatycznym. Filozof mocno naraził się forsowaniem postulatu, wedle którego każdy powinien wierzyć na swój sposób. Uważał nawet, że należy wrócić do obyczajów gminy pierwotnej, nie bacząc na to, że wyznawcy mogą być narażeni na prześladowania.

Koncepcja filozofa z Kopenhagi kojarzy się z popularną formułą "Jestem wierzący, niepraktykujący"?

Z przeprowadzonych niedawno w Niemczech badań statystycznych wynika, że pośród tych chrześcijan, którzy odeszli od Kościoła, blisko 89 proc. deklaruje, że wiary nie porzucili. Zrezygnowali jedynie z uczestnictwa w przyjętych tradycyjnie obrzędach.

Duńczyk był święcie przekonany, że chrześcijaństwo może obejść się bez pośrednictwa instytucji Kościoła. Czy jednak w dłuższym horyzoncie czasu przekonanie takie pozwoliłoby utrzymać istotę Kościoła? Czy filozof nie ignorował sensu istnienia intersubiektywnej wspólnoty Kościoła powszechnego?

Duńczykowi chodziło nie o to, by wiedzieć czym jest chrystianizm, lecz o to, by treści Chrystusowe stały się dla każdej osoby jej wewnętrznym, subiektywnym przeżyciem. Tak rozumiane przeżycie miało według Duńczyka prowadzić do naśladowania Chrystusa. Pełna identyfikacja z Nim jest, z powodu grzechu, niemożliwa. Chrześcijanin jest jednak "stale w drodze" i powinien do tego wzorca dążyć. Kierkegaardowi chodzi więc o ożywienie chrześcijaństwa, o chrystianizm autentyczny i autentyzm osobowości ludzkiej.

Chcę spytać o ten autentyzm jednostki. Osoba ludzka jest wolna, ale człowiek rodzi się i istnieje tylko dzięki relacji z innymi ludźmi.

To również problem niełatwy do prostego objaśnienia. W wizji Duńczyka chodzi o to, aby człowiek stawał się kimś niepowtarzalnym, jak pisał, "pojedynczym". Postulat dążenia do osobowości autentycznej zakłada, że oscylujemy między byciem autentycznym i życiem banalnym, owym "jak się" żyje. Kluczowe znaczenie ma tu zaimek "się". Autentyzm rodzi się dzięki powtarzanym aktom wyboru. Być chrześcijaninem prawdziwym to znaczy stawać w pojedynkę w obliczu boskiego majestatu. Że dla Duńczyka nie były to koncepty abstrakcyjne, czego najlepszym świadectwem była odmowa przyjęcia od jego przyjaciela, pastora Boesena, komunii świętej na łożu śmierci. Soren powiedział mu wtedy: "Wybacz, nie mogę przystąpić z tobą do Ostatniej Wieczerzy, bo ty jesteś członkiem Kościoła instytucjonalnego". Warto nadmienić, że Duńczyk nie zamierzał nikogo na chrześcijaństwo nawracać. On chciał ludziom pokazać, jak powinno wyglądać chrześcijaństwo prawdziwe.

Papież Jan Paweł II w encyklice "Fides et Ratio", przywołując pośród innych myślicieli Pascala i Kierkegaarda, wyraźnie rozłącza filozofię i wiarę. Mówi, że wiara jako taka nie jest filozofią, że można mówić jedynie o spekulacji filozoficznej powstałej w związku z wiarą.

To niezupełnie tak. Jan Paweł II występował przeciw krańcowościom w próbach racjonalizowania wiary. Dla Kierkegaarda, który stawiał na podmiotowy charakter wiary, prawda jest subiektywnością. Papież kładł silny akcent na jej aspekt subiektywny, ale stanowczo polemizował ze skrajnym subiektywizmem. Zwracał też uwagę na ten zakres wiedzy, który zawdzięczamy objawieniu. Według Jana Pawła II wiara i wiedza powinny się dopełniać.

Nie radzę sobie z retoryką Kierkegaarda. Kiedy motywuje on irracjonalny charakter wiary religijnej, za jedyny sensowny klucz do aprobowania wiary uważa paradoks. Zresztą Duńczyk ucieka się do paradoksu, kiedy ma kłopot w rozstrzygnięciu niejednego problemu. Nawet miłość czyniła go szczęśliwym i równocześnie nieszczęśliwym...

Kierkegaard doszedł do tego samego wniosku, do jakiego półtora tysiąca lat przed nim doszedł w znanej sentencji Tertulian: "Wierzę, a wierzę dlatego, ponieważ wiara jest niedorzeczna". Rozum ludzki nie może pojąć Tajemnicy Wcielenia, czy Tajemnicy Zmartwychwstania. Wiara religijna z punktu widzenia rozumu jest więc niedorzecznością. One się wykluczają. Możemy odwołać się do przykładu św. Tomasza, apostoła sceptyka, który nie mógł uwierzyć w zmartwychwstanie Jezusa, a przestał wątpić dopiero wtedy, kiedy o rezurekcji przekonał się namacalnie. W tym momencie jednak to już przestała być dla Tomasza kwestia wiary. On od tego momentu posiadł wiedzę!

Panie profesorze w czym, po upływie lat, upatrywana jest aktualność filozofii Kierkegaarda?

Do jego filozofii odwoływało się wielu egzystencjalistów. Duńczyk zainspirował filozofów, teologów różnych wyznań, psychologów i pisarzy. Takie nazwiska jak K. Jaspers, M. Heidegger, L. Szestow. M. Bierdiajew, G. Marcel, P. Wurst, A. Camus, J. P. Sartre, wreszcie całą tzw. filozofię dialogu, psychologię głębi, F. Kafkę, F. Dürrenmatta, M. Frischa, G. Grassa.

Rozmawiał Henryk Tronowicz

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki