Ludność niemiecka Pomorza w 1945 roku, pod naporem sowieckiej ofensywy, uciekała na zachód. W marcu doszło do zaciętych walk pod Wrzosowem w gminie Kamień Pomorski. Żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego walczyli z Niemcami, którzy bronili korytarza umożliwiającego przedostanie się ich wycofujących się wojsk na wyspę Wolin. 13 marca 2. Dywizja Piechoty pod dowództwem płk. A. Szablewskiego dotarła do Dziwnówka i odcięła Niemcom drogę ucieczki na zachód. Jak czytamy w Pomorskim Forum Eksploracyjnym, straty niemieckie wyniosły ok. 1500 zabitych i rannych oraz 23 jeńców. Własne straty wynosiły 30 zabitych i 90 rannych.
Wielu niemieckich cywilów nie chciało czekać na najgorsze, a jednocześnie wierzyło, że jeszcze wróci do swoich domów. Nie wszystko mogli zabrać ze sobą, część rzeczy ukryli więc w ziemi. Miały się przydać, żeby rozpocząć nowe życie, gdy przejdzie front.
Tak mogło być w przypadku depozytu odkrytego w trakcie korytowania nawierzchni drogi na ulicy Żółcińskiej we Wrzosowie przez pracowników firmy EKOL z Dziwnówka. To oni odkopali dwie zniszczone skrzynie. Co było w środku? Nie, nie broń czy pieniądze, ale coś, co w czasie wojny ukryła prawdopodobnie zapobiegliwa gospodyni.
- Okazało się, że na głębokości 70 cm od obecnego poziomu drogi w jednej ze skrzyń zdeponowana była zastawa stołowa, między innymi patera, waza, talerze, sztućce itp. W drugiej, gorzej zachowanej skrzyni, umieszczone były fragmenty tkanin, niestety, mocno zniszczone. Natrafiliśmy również na żelazko. Na skrzyni leżały też skórzane damskie rękawiczki - mówi Grzegorz Kurka, dyrektor Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej. - Obie skrzynie były już uszkodzone między innymi przez wrastające do środka korzenie.
Na pochwałę zasługują pracownicy, którzy odkryli skrzynie. Zareagowali właściwie, informując o znalezisku muzeum. Dzięki temu depozyt nie przepadł i będzie - po konserwacji - zaprezentowany w Kamieniu Pomorskim.
- W imieniu Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej chciałbym podziękować panom Stanisławowi Swędowi, Ryszardowi Wachowi, Jackowi Janaszczykowi i Radosławowi Godlewskiemu - mówi dyrektor Kurka. - Widać, że zmienia się świadomość społeczna z zakresu ochrony dziedzictwa historycznego.
Skarb nieznanej gospodyni został oczyszczony, a fragmenty potłuczonych naczyń sklejono. Wyczyszczono również paterę i posrebrzane sztućce. Niestety, nie wszystko udało się uratować.
- Mimo wszystko depozyt i tak robi wrażenie - mówi Grzegorz Kurka. - Teraz skupimy się na inwentaryzacji. Udało się zidentyfikować sygnatury firm, z jakich pochodziła ceramika. To Bavaria, ale też Bavaria Waldershof. Ta druga firma to współpracowała nawet z Rosenthalem.
Sygnatura „Bavaria” założona została w 1881 w Arzberg przez Eduarda Schumanna (1822-1884). Od 1923 do 1994 roku firma nosiła nazwę Porzellanfabrik Carl Schumann AG.
Sygnatura „Bavaria Waldershof”, „Bavaria Johann Haviland” - Porzellanfabrik Waldershof” założona została w 1907 roku przez Johanna Havilanda (1883-1961) w Waldershof z inicjatywy jego ojca. Od 1937 roku firma była częścią grupy Rosenthal.
Dodajmy, że nie jest to pierwszy depozyt w kamieńskim muzeum. Latem 2018 roku otwarto metalową bańkę z II wojny światowej. Depozyt został przekazany do muzeum przez Jana Orlińskiego, szefa Grupy Eksploracyjno-Poszukiwawczej „Parsęta” Kołobrzeg. Został on przypadkowo odkryty podczas prac ziemnych prowadzonych przy poniemieckim gospodarstwie przez właściciela posesji, który następnie ofiarował go kołobrzeskiej grupie „Parsęta”. Co było w środku? Tekstylia: sukienki, bielizna, hafty, szlufki od paska, a więc coś, co miało większą wartość w czasie wojny niż pieniądze.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?