Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skończyły się zapasy dopalaczy. Zatruć coraz mniej

Dorota Abramowicz
P. Krzyżanowski
"Spokój, żadnych przypadków" - tak na pytanie o zatrucia dopalaczami odpowiadają pomorscy lekarze po 14 dniach od spektakularnej, ogólnopolskiej akcji. Dokładnie dwa tygodnie temu, o godzinie 15, do ponad tysiąca sklepów w całym kraju wkroczyli inspektorzy sanitarni w asyście policjantów.

Dr Wojciech Waldman, pomorski konsultant ds. toksykologii klinicznej, mówi, że jeszcze przez pierwsze dni po zamknięciu placówek handlujących "kolekcjonerskimi" środkami psychoaktywnymi Pomorskie Centrum Toksykologii przyjmowało zatrutych pacjentów.

- Byli to młodzi ludzie, którzy korzystali z wcześniej zgromadzonych zapasów - tłumaczy toksykolog. - Zapasy widocznie zaczęły się kończyć, bo od pięciu dni nie mamy już żadnych zgłoszeń. Ostatniego pacjenta przyjęliśmy w poniedziałek. W poprzednim tygodniu trafiali do nas także chorzy z tzw. zespołem odstawienia, czyli ci, u których można już mówić o uzależnieniu od niektórych składników dopalaczy.

Od 3 października łącznie na Pomorzu zamknięto i zaplombowano 59 sklepów. Jednak przeciwnicy rządowej akcji antydopalaczowej nie poddają się.

- Nie ma dnia, byśmy nie otrzymywali informacji o zerwanej plombie - twierdzi podkomisarz Joanna Kowalik-Kosińska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - W takiej sytuacji zabezpieczamy natychmiast obiekt, zawiadamiamy inspektorów sanitarnych, w obecności właściciela sprawdzamy, czy towar nie zniknął. Nie stwierdzono do tej pory takiego przypadku.

Policjanci nie otrzymali również do tej pory sygnałów o nielegalnej sprzedaży dopalaczy przez indywidualnych dilerów , nie było też zgłoszeń o handlu internetowym.

- Oprócz kilku wyjątków, gdy właściciele sklepów sami je zamknęli i dostarczają nam poświadczone notarialnie zwolnienia lekarskie, towar został przez nas zabezpieczony - mówi dr Andrzej Jagodziński, zastępca pomorskiego wojewódzkiego inspektora sanitarnego. - Pobraliśmy próbki do badań, a dopalacze trafiły do depozytu. Z oczywistych względów nie mogę zdradzić, gdzie są przetrzymywane.
Wyniki pierwszych badań wykazały, że sklepy mogły handlować nie tylko "legalnymi" dopalaczami. M.in. w Człuchowie w jednym ze sklepów znaleziono ślady narkotyków w 20 na 23 sprzedawane tam dopalacze. W wykryciu narkotyków policjantom pomogły ogólnie dostępne testery.

Jednak dokładne zbadanie składu poszczególnych "próbek kolekcjonerskich" nie będzie ani proste, ani tanie i krótkie. Bywa, że w dopalaczu znajduje się nawet kilkadziesiąt różnych substancji. Na Pomorzu nie ma ani jednego laboratorium, przystosowanego do wykonywania tego typu analiz. Jest więc wielce prawdopodobne, że pobrane u nas próbki trafią do Warszawy, Poznania lub Krakowa.

Wszyscy nasi rozmówcy twierdzą, że mimo dobrych wieści nie można spoczywać na laurach. - Zagrożenie nie minęło i obawiamy się, że hurtownicy nadal dysponują ukrytym gdzieś towarem - powiedział nam jeden z lekarzy. - Nie jest to zakończona walka. Dlatego potrzebna jest równocześnie duża akcja informacyjna wśród młodych ludzi, współpraca nauczycieli, rodziców, speców od uzależnień, policjantów i lekarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki