Rosyjskie MSW ściga polskich polityków i urzędników. Na liście m.in. Karol Nawrocki oraz Karol Rabenda. "Dekomunizacja powinna postępować"

Estońskie media powołują się na niezależny rosyjski serwis "Mediazona", który na swojej stronie internetowej opublikował pełną listę, na której znaleźli się m.in. Kaja Kallas, premier Estonii, Arvydas Vaitkus, prezydent Kłajpedy czy Ihor Polishchuk, prezydent Łucka oraz Lindsey Graham, senator Stanów Zjednoczonych z Karoliny Południowej.

Z Polski, obok pomorskich polityków i urzędników - znaleźli się tam Karol Nawrocki - prezes Instytutu Pamięci narodowej, Karol Rabenda - wiceminister w resorcie aktywów państwowych rządu PiS, Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha[/b] - oraz prezes Międzynarodowego Trybunału Karnego Piotr Hofmański, który w marcu 2023 roku wydał nakaz aresztowania prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina..

W sumie 160 polityków, urzędników, czy też sędziów z MTK.

Według kryteriów przyjętych przez rosyjskie MSW, ścigane mają być te osoby, które odpowiadają za usuwanie sowieckich pomników z przestrzeni publicznej.

- Dekomunizacja w Polsce już dawno powinna zostać wprowadzona, a elementy propagandy radzieckiej z Polski usuwane z przestrzeni publicznej - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" Karol Rabenda, były minister w rządzie PiS, radny z Gdańska, który znalazł się na liście rosyjskiego MSW.

Jak przyznaje polityk, dokładnie do tej sprawy orężu walki ideologicznej mija się z celem, zaś sam temat poszukiwania polityków innych państw przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rosji nazywa fajerwerkami.

- Patrząc po tym, że na liście znalazłem się m.in. z premier Estonii, czy Karolem Nawrockim, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, to nie ma się czego wstydzić, to dobre towarzystwo - odpowiada Karol Rabenda.

Przeciwko polskim politykom i urzędnikom w rosyjskim sądzie "prowadzone" mają być sprawy karne. Związane jest to z usuwaniem sowieckich symboli z krajów bałtyckich. Na liście rosyjskiego MSW znaleźli się przedstawiciele wielu państw. Poza Polakami ścigani przez są również obywatele Litwy, Ukrainy, Łotwy, Estonii, Stanów Zjednoczonych, czy też Wielkiej Brytanii oraz Japonii i Szwecji.

- Polski urzędnik wykonuje obowiązki wobec wolnej i niepodległej Rzeczpospolitej. Jeśli nie mieści się to w oczekiwaniach imperialnej Rosji, to jest to wyłącznie kolejny dowód na dominację postsowieckiego ducha w Moskwie. Wierzę, że niebawem w polskiej przestrzeni publicznej padną kolejne obiekty sowieckiej propagandy - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.

Poza politykami, urzędnikami, ale i dziennikarzami, rosyjski MSW na swojej liście umieścił także żołnierzy z innych państw, którzy zaciągnęli się do ukraińskiej armii. Wśród nich są przedstawiciele m.in. Białorusi, Izraela, Korei Południowej, Brazylii, Francji.

Działania rosyjskich służb nie zmieniają się od lat: prosowiecka propaganda, polityczna gra, próby zastraszania polityków, urzędników, dziennikarzy, duchownych czy działaczy opozycji. A dekomunizacja polskiej przestrzeni publicznej postępuje. I nabrała tempa w ostatnich latach.