Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Refleksje sklepowe

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak archiwum db
W poniedziałki mam wolne przedpołudnia, więc wybrałem się na przedświąteczne zakupy. Niby nie powinienem być zaskoczony, że wszędzie było mnóstwo ludzi. Skąd w normalny dzień, w godzinach pracy, takie tłumy w sklepach?

Część osób ma pewnie, tak jak ja, nienormowany czas pracy. Statystyki mówią, że takich ludzi jest niewielu. Niektórzy pracują na drugą zmianę, ale i to dziś nie jest bardzo częste. Mamy młodzież uczącą się i być może częściowo wagarującą w galeriach. Rośnie liczba emerytów - w tym roku przekroczyła 5 mln. Do tego około półtora miliona bezrobotnych. Plus niespełna milion rencistów (ta grupa zmalała w ciągu kilku lat o niemal 2/3 w wyniku uszczelnienia systemu). No i gospodynie domowe, matki na urlopach macierzyńskich i wychowawczych, osoby na zwolnieniach lekarskich (mogące wychodzić) itd. Warto pamiętać, że mamy jeden z najniższych współczynników aktywności zawodowej w Europie. Wynosi 55,8 proc. (na początku transformacji przekraczał 60 proc.). To znaczy, że prawie połowa osób w wieku produkcyjnym nie pracuje i nie szuka pracy (bezrobotni to też aktywni zawodowo, bo chcą pracować). Armia ludzi!

Teoretycznie, poza pracującymi w innych godzinach, są to grupy o niezbyt wysokich dochodach. Gdyby brać na poważnie to, co mówią populiści, większość tych osób nie powinna mieć czego szukać w centrach handlowych. I zapewne ci faktycznie ubodzy raczej tam nie zaglądają. Może zatem nie ma ich tak wielu, albo owe przeklinane przez populistów hipermarkety i galerie oferują towary tańsze niż gdzie indziej? Wiem, że szał świątecznych zakupów jest silniejszy od ograniczeń dochodowych. Ludzie są skłonni kupować ponad stan. Taka tradycja.

Mrowie ludzi w sklepach jest zbliżone do tego z czasów PRL. Tyle że teraz sklepów więcej i bardziej skoncentrowane. No i wtedy ludzie w sklepach stali, a teraz biegają od jednego do drugiego. Gołym okiem był widoczny popyt (kolejki), a podaż bywała (na święta „rzucano” dodatkowe towary). Teraz na co dzień widzimy podaż (pełne półki), skomasowany popyt pojawia się sporadycznie tak, jak teraz przed świętami. Kto kiedyś słyszał o promocjach i przecenach!?

Nie wiem, czy teraz spędzamy na zakupach mniej czasu. Tyle że wówczas polowaliśmy na cokolwiek i zasadzaliśmy się, cierpliwie czekając, aż coś może rzucą. Teraz obchodzimy tereny pełne wszelkiego dobra, czyhając na okazję, żeby coś kupić taniej. Inny rodzaj łowów. Przy wszystkich zastrzeżeniach - jednak chyba bardziej atrakcyjny niż dawniej.

A przy okazji, w tym roku, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, na pierwszych stronach gazet nie znalazłem tytułów typu „Święta w tym roku droższe!”, „Musimy głębiej sięgnąć do kieszeni!” itp. Cieszmy się chwilą, bo nowe władze mogą nam szybko przypomnieć, jak smakuje inflacja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki