Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod urokami ekranu. Recenzja filmu "Ultima Thule": Naleśniki z orzechami w bezmiarze przestrzeni kosmicznej

Henryk Tronowicz
Klaudiusz Chrostowski w pełnometrażowym debiucie „Ultima Thule” snuje serię ważkich domysłów i pytań o lokalizację tytułowego „kresu świata”.
Klaudiusz Chrostowski w pełnometrażowym debiucie „Ultima Thule” snuje serię ważkich domysłów i pytań o lokalizację tytułowego „kresu świata”. mat. prasowe
Klaudiusz Chrostowski w pełnometrażowym debiucie „Ultima Thule” snuje serię ważkich domysłów i pytań o lokalizację tytułowego „kresu świata”. Czas mknie i niemal na każde z pytań coraz trudniej odpowiedzieć. Film na dodatek otwiera aktorska łamigłówka.

Klaudiusz Chrostowski w pełnometrażowym debiucie „Ultima Thule” snuje serię ważkich domysłów i pytań o lokalizację tytułowego „kresu świata”. Czas mknie i niemal na każde z pytań coraz trudniej odpowiedzieć. Film na dodatek otwiera aktorska łamigłówka.

Twórca sadza na pokładzie promu trzydziestoletniego Bartka. Bohater opowieści postanowił wyruszyć w podróż na koniec świata. Drzewiej, przez długie stulecia, za koniec świata uważano brytyjską wyspę Foula w szkockim archipelagu Szetlandy. Lecz patrzmy, kogo to reżyser obsadził w roli Bartka? Tak się przypadkiem złożyło, że wszedłem na widownię parę minut po rozpoczęciu seansu (nazwisko wykonawcy pewnie zapowiedziano w napisach czołowych). Twarz owego Bartka zaczęła mi przypominać Jakuba Gierszała. Zarysowuje się zatem akcja filmu, a ja długo nie mam pewności, czy to aby ten aktor. A jednak to on. Może bez charakteryzacji, nie wiem, mniejsza o to. Efekt wywołuje zdwojoną uwagę. Gierszał bowiem gra jakby nie grał. Wciela się w postać Bartka bez aktorskiej maski.

Siła romantycznej legendy

Debiut Chrostowskiego cechują wielostronne koneksje w sztuce. W tytule reżyser przywołuje poetycką metaforę Wergiliusza. A w jednym z wywiadów wyznaje, że jego wyobraźnię ożywiają płótna Caspara Davida Friedricha, artysty, który lubił malować tajemnicze postaci wędrowców wspinających się na skalne szczyty, aby stamtąd, o zgrozo, spoglądać w przepaść (warto pomedytować nad „Wędrowcem nad morzem mgły”, dziełem jego pędzla). Tyle że artystyczne inspiracje reżysera nie muszą na ekranie rezonować adekwatnie. I nie rezonują. Chrostowski pozostawia domyślności widza, podteksty motywujące zachowanie Bartka. Nawiasem mówiąc, w roku 1961 twórcy polskiego krótkometrażowego dokumentu pod tytułem „Ultima Thule - siedziba piekieł”, lokalizowali „koniec świata” gdzieś na Grenlandii.

Owce zwiewają przez dziurę w płocie

Wszelako budzi ciekawość, dlaczego bohater Chrostowskiego zdecydował się dotrzeć akurat tam, na ów legendarny koniec „znanego świata”? Na co bowiem Bartek może liczyć w tamtej bezkresnej przestrzeni bezdusznej? Zamiarów jego nie znamy. Może chce uciec przed czymś? Autor filmu nic prawie nie mówi o jego przeszłości, upodobaniach, doświadczeniach. Zmęczony podróżą, na wyspie momentalnie zasypia w jakimś porzuconym pojeździe przy drodze. Budzi go tam hodowca owiec Magnus, właściciel farmy, harujący na wielgachnym torfowisku. Przy-jmuje Bartka pod swój dach. Ale nie wypytuje go o nic, a tylko powoli angażuje do różnych prac na farmie. Cierpliwie Bartka uczy, jak ze stadem owiec nawiązywać kontakt. A gdy stado Bartkowi ucieka przez dziurę w płocie, spokojnie apeluje: „Bartek, musisz odnaleźć swój własny dźwięk”.

Farmer obdarzony wyobraźnią

Bartek z Magnusem rozmawiają ze sobą mało. W połowie filmu dowiadujemy się o Bartku parę ogólnikowych informacji, gdy przez komórkę rozmawia z kimś bliskim w Polsce. Z kim rozmawiał, nie wiadomo. Poruszano sprawy rodzinne. Barek po śmierci ojca nie umie sobie poradzić z żałobą. Dręczą go wyrzuty sumienia. Ma poczucie, że zachował się niestosownie.

Magnusowi tymczasem udaje się Bartka zatrudnić przy remoncie domu. Okazuje też coraz lepszy kontakt z owieczkami. Pewnie tutaj mój opis zabrzmi infantylnie, mogę jednak zapewnić, że Chrostowski rzecz sfilmował wiarygodnie, podobnie jak Skolimowski epizody z osłem w swoim „Io”. Oto Bartek nawiązuje przyjazną łączność z owieczką Cupcake. Młode jagnię okazuje wyraźne zainteresowanie zajęciami Bar-tka. Natomiast wśród reżyserskich pytań bez odpowiedzi, uwagę zwraca filozoficzna refleksja małomównego Magnusa. W pewnym momencie mówi on do Bartka, że im dłużej przebywa się na wyspie, tym ona staje się większa i że koniec świata oddala się od niej coraz bardziej.

Spostrzeżenie Magnusa skłania, by dokonać pomiaru dwóch wielkości, chociaż nie przystają do siebie nijak. Ale za pomocą paradoksu można bezmiar naszej ludzkiej niewiedzy skonfrontować z bezkresem przestrzeni w kosmosie. Zaś dokładnie pięć lat temu gruchnęła wiadomość, wedle której najbardziej oddalony od Ziemi obiekt to planetoida Ultima Thule. Otarła się o nią wtedy amerykańska sonda New Horizons, która przelatując obok wykonała 300 zdjęć planetoidy. Jak na dłoni widać, że stanowi ona nieforemny zlepek dwóch obiektów. Obiekt większy przypomina naleśnik, mniejszy nadgryziony orzech.

O reżyserze

Klaudiusz Chrostowski studiował na Uniwersytecie Sztuk Pięknych w Londynie, a także w łódzkiej Filmówce. „Ultima Thule” otrzymało na zeszłorocznym Festiwalu w Gdyni nagrodę jako najlepszy film w kategorii produkcji mikrobudżetowych.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki