Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe fakty ws. śmierci 12-latka. Marek był molestowany podczas ucieczki z pogotowia opiekuńczego?

Dorota Abramowicz
Sprawa chłopców wymaga nie tylko delikatności, ale także dokładnego śledztwa
Sprawa chłopców wymaga nie tylko delikatności, ale także dokładnego śledztwa 123RF
W śledztwie badającym przyczyny samobójczej śmierci dwunastolatka w Pogotowiu Opiekuńczym w Gdańsku pojawił się nowy wątek, związany z poprzedzającą tragedię ucieczką Marka z placówki. Według pani Anny, matki innego podopiecznego pogotowia, chłopiec mógł być - tak jak wcześniej jej syn - molestowany w jednym z mieszkań w Nowym Porcie.

- Syn został przez jednego z tych drani pobity, a po powrocie groził, że się zabije - mówi Anna. - Marek odebrał sobie życie, a moje dziecko wysłano do szpitala psychiatrycznego. Towarzyszący im w obu ucieczkach chłopiec kilka tygodni temu zapadł się pod ziemię.

Informację o skrzywdzeniu syna pani Anny przekazaliśmy prokuratorowi. Jolanta Janikowska-Matusiak, kierująca Prokuraturą Gdańsk-Wrzeszcz, zapewnia, że ten wątek zostanie dokładnie zbadany.

Marek zginął 9 marca - we wtorek przesłuchano jego matkę.

Czytaj: Śmierć chłopca w pogotowiu opiekuńczym w Gdańsku

Czy jest możliwe, że dramatyczny krok dwunastolatka, który 9 marca odebrał sobie życie w placówce przy ul. Leczkowa, był związany z traumatycznymi przeżyciami podczas ucieczki, do której doszło w poniedziałek, 7 marca? Co się zdarzyło w jednym z mieszkań w Nowym Porcie? Dlaczego nikt nie sprawdził, co sprawiło, że inny podopieczny pogotowia, Dawid, groził, że się zabije? Na te wszystkie pytania będzie teraz musiało odpowiedzieć prokuratorskie śledztwo.

- Gdyby ktoś wcześniej w pogotowiu zauważył, co się dzieje, i zajął się moim Dawidem, Marek pewnie by żył - mówi z goryczą pani Anna, mama Dawida. - Byłam w placówce, gdy doszło do tragedii. Wcześniej mijałam siedzącego przy stole Marka. Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia... Myślę, że zrobiono mu krzywdę...

Dawid, tak jak Marek, też uciekał z Pogotowia Opiekuńczego. W ostatniej, trzydniowej eskapadzie towarzyszył mu Tomek, chłopiec z Nowego Portu. Uciekinierów znaleziono po trzech dniach, na strychu nad mieszkaniem meliną.

- Syn był brudny, zakrwawiony, miał rozbity nos - relacjonuje pani Anna. - Wychowawcom powiedział, że się pokaleczył, robiąc pompki. Ale nie była to prawda. Mnie też nie od razu chciał mówić, strasznie się tego wstydził i zapewne także bał. Wreszcie przyznał, że w jednym z mieszkań, do którego zaprowadził go Tomek, doszło do wulgarnych zaczepek i propozycji. Mężczyźni byli pijani. Jeden z nich uderzył Dawida w twarz.

Po powrocie do placówki Dawid miał powiedzieć, że nie chce już żyć. Jak twierdzi pani Anna, chłopcu „profilaktycznie” zabrano pasek do spodni, a matkę namówiono, by się zgodziła na wysłanie syna na badania do szpitala w innym województwie. - Zanim Dawid wyjechał z Gdańska, w poniedziałek uciekł Marek - mówi Anna. - Towarzyszył mu ten sam chłopiec, Tomek.

Marek wrócił na Leczkowa sam, około godz. 21. Nikomu nie powiedział, gdzie był i co robił. Dwa dni później odebrał sobie życie. - To był dla mnie ogromny wstrząs - twierdzi Anna. - Sama potrzebowałam pomocy psychiatrycznej. A mojego Dawida dzień później odwieziono do szpitala. Przebywa tam do tej pory, przekazano nam, że potrzebuje leczenia, chociaż uważam, że gdańska placówka się go po prostu pozbyła. Pytałam też o Tomka, który mógłby więcej opowiedzieć o zdarzeniach podczas ucieczek. Od jednego z pracowników pogotowia usłyszałam, że Tomek zapadł się pod ziemię. Nikt nie wie, co się z nim dzieje.

Marek zginął przed trzema tygodniami. Dopiero wczoraj - po naszej wizycie w prokuraturze - jego matka, pani Gabriela, została przesłuchana przez policję. Z panią Anną jeszcze nikt nie rozmawiał, a chłopcy, których zeznania mogłyby wnieść coś do śledztwa, stali się - jeden wskutek umieszczenia w odległym szpitalu, a drugi po kolejnej ucieczce - „nieuchwytni”.

- Nie mogę skomentować przekazanych przez panią informacji - odpowiada na pytania o poszukiwania Tomka Arkadiusz Kulewicz z MOPR w Gdańsku. - Dopóki trwa śledztwo prokuratury, nie będziemy się na ten temat wypowiadać. Równocześnie apeluję o powściągliwość i delikatność.

Już po naszej rozmowie pani Anna poprosiła o interwencję w sprawie syna biuro rzecznika praw dziecka. Otrzymała zapewnienie, że rzecznik zbada zasadność pobytu Dawida w szpitalu. Oprócz prokuratorskiego śledztwa, sprawą śmierci Marka zajmuje się kilka innych instytucji. Wiceprezydent Gdańska kazał skontrolować procedury obowiązujące w pieczy zastępczej, a na wniosek rzecznika praw dziecka kompleksową kontrolę w pogotowiu przeprowadzą służby wojewody.

Imiona pani Anny i dwóch chłopców zmieniliśmy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki