Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kukiz się zbliża, czyli antysystemowcy walą JOW-ami w polityczne elity

Barbara Szczepuła
Jedyną prawdziwą niespodzianką pierwszej tury wyborów jest sukces Pawła Kukiza. Wynika zapewne w jakiejś mierze z tego, że ludziom, szczególnie młodym, znudził się dwubiegunowy układ w Sejmie, który od lat betonuje scenę polityczną.

Niektórzy pamiętają jednak czasy, gdy do Sejmu wchodziło wiele małych partii i złożenie rządu z tego - jak mawiano - planktonu było nie lada łamigłówką. Rząd Hanny Suchockiej tworzyło siedem partii: Unia Demokratyczna, KL-D, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe ("ZChN się zbliża" jak śpiewał Kukiz), Stronnictwo Ludowo-Chrześcijańskie, PSL-PL, Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Polska Partia Przyjaciół Piwa. Marzyliśmy wtedy o dwóch dużych partiach, które rządzą na zmianę jak w Niemczech, gdzie koalicja CDU/CSU wymienia się z SPD. Wydawało się, że jest to remedium na nasze polityczne kłopoty. Wreszcie marzenia się spełniły, nie tak jednak jak zakładaliśmy, że prawica wymienia się z lewicą, w myśl zasady: co prawica wypracuje, lewica rozda.

Najpierw rządziło PiS, a potem PO chwyciła wiatr w żagle i pruła fale przez dwie kadencje. No i wreszcie trafiła na mieliznę, bo kandydat PiS wyprzedził o włos jej kandydata na prezydenta. Obaj zerkają teraz na Kukiza: któremu z nich pomoże? Obaj zaczęli gorączkowo mówić o jednomandatowych okręgach wyborczych, bo JOW-y niósł Kukiz na sztandarach. Przypomnę jeszcze, że swego czasu Donald Tusk optował za tym rozwiązaniem, ale nie miał w Sejmie większości mogącej przegłosować stosowne zmiany. Nie są jednak JOW-y zwierzęciem nieznanym, bo wybory do Senatu odbywają się według ordynacji większościowej właśnie, w taki też sposób wybieramy prezydentów miast, wójtów i burmistrzów. Podejrzewam, że Kukiza i jego zwolenników denerwuje to, co i mnie się nie podoba, a czemu wielokrotnie dawałam wyraz na tych łamach: arbitralne obsadzanie przez partie list wyborczych i umieszczanie krewnych i znajomych królika na biorących miejscach.

Mieliśmy wiele takich przykładów, ale wyborcy zaczęli orientować się, w czym rzecz, i wcale już nie głosują tak ochoczo na jedynki i dwójki na liście. Podczas ostatnich wyborów samorządowych na przykład skreślili męża posłanki PO i szefowej partii w Gdańsku (Czy mam go szykanować dlatego, że jest moim mężem? - mówiła do dziennikarzy), który z pierwszego miejsca startował na radnego. Może właśnie nadszedł czas na wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych? Nie łudźmy się jednak, że rozwiążą automatycznie wszystkie nasze kłopoty, ale niewykluczone, że musimy przekonać się o tym na własnej skórze. W Senacie na przykład wygrywał przez kilka razy z rzędu biznesmen, który na pewno nie był takim politykiem, na jakim nam zależy. Ale był zamożny, częstował kiełbaskami, a przede wszystkim dawał pracę w swoim okręgu wyborczym. A może nie chodzi o JOW-y, ale o zamanifestowanie protestu i frustracji oraz chęć "przegonienia tego towarzystwa". Pożyjemy, zobaczymy. Mam jednak nadzieję, że limit cudów w naszej historii nie został jeszcze wyczerpany.

Wywiad z Donaldem Tuskiem, przewodniczącym Rady Europejskiej, w poniedziałkowym "Dzienniku Bałtyckim"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki