Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta w ciąży z Bytowa krążyła od szpitala do szpitala. "Urodziłam, ale jakim kosztem? Jakim stresem?"

Maria Sowisło
Maria Sowisło
pixabay
Po zawieszeniu funkcjonowania w Szpitalu Powiatu Bytowskiego Oddziału Położniczego i Neonantologicznego oraz przystąpienia do jego likwidacji, pacjentki z powiatu bytowskiego biją na alarm. - Jesteśmy pozostawione same sobie, bez pomocy – mówią.

Pani Agnieszka z Bytowa (imię zmienione na życzenie kobiety) była w szóstej ciąży. Jak mówi o sobie, niejedno już przeżyła i nie jest panikarą. W końcu na świat miało przyjść jej szóste, a nie pierwsze dziecko.

- Oczywiście, że miałam trochę obaw. Kiedy miałam skurcze co siedem minut, mąż najpierw skontaktował się ze szpitalem w Bytowie. Powiedzieli, że nie ma porodówki ani położnych i mam jechać do Kościerzyny. Usłyszał też, że jeśli jakimś cudem urodzę w Bytowie, to i tak wywiozą mnie do innego szpitala – wspomina pani Agnieszka, która po takich informacjach, spakowała się i wyruszyła z mężem do szpitala w Kościerzynie.

- Siedziałam na krzesełku na SOR-ze. Po godzinie wzięli mi wymaz z nosa na covid. Po chwili przywieziona została ofiara wypadku drogowego. Cała zakrwawiona. Byłam przerażona. W końcu zbadał mnie ginekolog i stwierdził, że ja wcale nie rodzę, bo dziecko nie zeszło niżej. Stwierdził też, że skoro to jest szóste dziecko, to poród jest wysokiego ryzyka, więc od razu powinnam jechać do Słupska lub Gdańska. Kiedy z kolei zobaczył moje oświadczenie, że nie zgadzam się na transfuzję krwi, wystawił dokumenty odmawiające przyjęcia mnie na oddział. Wróciliśmy do domu

– relacjonuje pani Agnieszka z Bytowa, która po kolejnych około dwóch godzinach nie mogła już wytrzymać z bólu. - Poprosiłam męża, żeby mnie zawiózł do Słupska. Kiedy tam dotarliśmy, od razu wzięli mnie na oddział bo miałam już 5 centymetrów rozwarcia. Urodziłam dziecko, ale jakim kosztem? Jakim stresem? – mówi pani Agnieszka.

Po zawieszeniu w Szpitalu Powiatu Bytowskiego Oddziału Położniczego i Neonantologicznego oraz przystąpieniu do jego likwidacji, prezes placówki Beata Hinc wielokrotnie podkreślała, że musi tak postąpić ze względu na… dobro i bezpieczeństwo pacjentek.

Same ciężarne pacjentki z kolei oburzają się, bo – przynajmniej w teorii – po pomoc powinny zgłaszać się do szpitala w Kościerzynie. Tyle tylko, że wtedy, kiedy ciąża przebiega prawidłowo, a życiu pacjentki podczas porodu nic nie zagraża.

- Żeby rodzić bezpiecznie, trzeba się udać tam, gdzie jest pełne zaplecze. Jeśli jest źle, zbliża się poród, trzeba wzywać karetkę. Nie będę się odnosić do tego konkretnego przypadku, bo znam go tylko z pani ust. Po to była akcja informacyjna, żeby pacjentki udawały się do szpitali ościennych. U nas porodówki nie ma

– kwituje prezes Szpitala Powiatu Bytowskiego Beata Hinc.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki