MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Sławno: Mieszkaniec Warszkowa od 8 lat żyje w spartańskich warunkach... w lesie

Tomasz Turczyn
Choć budynek "rancza" nie figuruje w żadnej ewidencji, ma swój adres i dochodzi tu nawet poczta
Choć budynek "rancza" nie figuruje w żadnej ewidencji, ma swój adres i dochodzi tu nawet poczta Ryszard Pietrasz
Nie jest to żaden luksus, żadna rezydencja. Trudno to nawet nazwać mieszkaniem. "Ranczo" znajduje się w lesie i w iście spartańskich warunkach żyje w nim 63-letni Stanisław Gajewski z Warszkowa. Jak wygląda takie życie? To walka o przetrwanie...

Stanisław Gajewski, formalnie bezdomny, w praktyce mieszkający w lesie, w "ranczu" wybudowanym z tego, co było pod ręką. Wykorzystał m.in. to, co zostało z pobliskiego zniszczonego poniemieckiego domu z czasów drugiej wojny światowej. Jego jedyni współlokatorzy to młody kocur o imieniu Wacek i suczka Bambi.
- Bambucha, do nogi, nie skacz! - woła Gajewski.

W końcu chwyta niesforną pupilkę i bierze na ręce. Zwierzę jest bardzo ufne i przyjacielskie, wręcz bije od niego pozytywna energia. Bambi trafia do budy - wydzielonej części "rancza".
- Niejeden pies nie ma takich warunków - mówi z dumą Stanisław Gajewski. - A Wacek to bardzo łowny kocur. Nigdzie pan takiego nie uświadczysz. Ileż on myszy wyłapał - akcentuje z jeszcze mocniejszą nutą dumy w głosie.

"Ranczo" stoi w lesie, nieopodal przejazdu kolejowego, we wsi o nazwie Warszkowo, przez którą kursują pociągi na trasie Sławno -Gdańsk. 63-letni mężczyzna mieszka tam bez wody, kanalizacji, prądu. Gaz ma z butli. Ogrzewanie ma z pieca, który postawił.

- Proszę, niech pan wejdzie - zaprasza.
W środku półmrok, rozjaśniają go dwie świeczki, lusterko, stolik, miejsce do spania. Ze ściany spogląda obraz Matki Boskiej Częstochowskiej.

Stanisław Gajewski pięć razy w tygodniu odwiedza Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Sławnie. Dla niego to wręcz rytuał, jest ważny w jego codzienności. Rozpoczyna go w godzinach przedpołudniowych.
- Dojeżdżam do Sławna rowerem. To około trzech kilometrów. Złego słowa nie powiem o pracownikach GOPS. Wspierają mnie, jak mogą. Pozwalają naładować telefon komórkowy. Są też inne życzliwe mi osoby, którym dziękuję za okazane serce.
- Pan Stanisław? Oczywiście, że go znam - mówi bez wahania Marta Karbowiak, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sławnie. - Nie sprawia kłopotów. Ten pan jest przedsiębiorczą osobą i nie chce słyszeć o przeprowadzce do schroniska dla bezdomnych, którą mu kilka razy proponowaliśmy. Wspieramy go, jak możemy, ale nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić.

Sytuację zna także Lechosław Szach, sołtys Warszkowa.
- Pan ten przychodzi po jedzenie, które wydaję za pośrednictwem Banku Żywności w świetlicy wiejskiej. Pomaga mu też Caritas - mówi Szach. - Wiem, że jest na liście osób oczekujących na mieszkanie socjalne.

Przez środek Warszkowa biegnie krajowa droga nur 6: tranzyt Gdańsk - Szczecin. Wieś jest zadbana. Stoi w niej dużo nowych domów jednorodzinnych. Niektóre przypominają nawet pałacyki. Widać w nich przepych. Przed jednym szumi fontanna.
Do "rancza" prowadzi piękna i malownicza alejka leśna. To miejsce częstych spacerów tutejszych mieszkańców.
- Gdybym był zdrowy, to nigdzie bym się stąd nie ruszał - mówi Gajewski. - Ale mam cukrzycę, nadciśnienie, miałem zawał. Formalnie meldunku w dowodzie nie mam, ale wszystko załatwiłem tak, że korespondencja do mnie trafia pod adres: Warszkowo 162a. Nawet założono mi dodatkową skrzynkę pocztową. Mam też konto w banku. Gdy zbliżają się wybory, na przykład samorządowe, to też biorę w nich udział. Bez kłopotu wydają mi stosowne dokumenty.

Okolica jest malownicza. Wokół drzewa i liście mieniące się wszystkimi kolorami jesieni. Cisza, spokój. Gospodarz - przed "ranczem" postawił prowizoryczny stolik, usiadł, obok dostawił dwa sfatygowane fotele.
- Papierosów nie mogę rzucić. Na kupne mnie nie stać, ale robię takie swojskie. Alkohol? Czasami i bez przesady. Tak jak każdy inny mężczyzna. Pije pan piwo? Ja też - przerywa ciszę Gajewski i zmienia wątek. - Proszę, jest - pokazuje triumfalnie. - W 2012 roku zostałem wciągnięty na gminną listę osób oczekujących na mieszkanie socjalne. I byłem kilka razy w gminie, ale uważam, że mnie zwodzą. Raz mi się mówi, że mieszkanie już jest, innym razem, że trzeba czekać. Nie wiem, na czym stoję. Mieszkam w lesie od ośmiu lat. Nikomu się nie skarżyłem na swój los.

Mówi, że na te tereny przybył, bo jego matka miała kłopoty ze zdrowiem. Najpierw mieszkali w Sławnie, a później, po sprzedaży mieszkania, kupili ziemię i dom w Warszkowie.
- Wszystko było na kuzyna, który ostatecznie sprzedał gospodarkę, wyprowadził się do Poznania i powiedział mi, że mogę zostać tu, gdzie jestem - opisuje. - Nic złośliwego w tym nie było. Zostałem, bo nie miałem się gdzie podziać.

"Ranczo" to skrzyżowanie altanki działkowej z nieokreślonego rodzaju czymś, co przypomina budynek, ale skonstruowany z desek pamiętających drugą wojnę światową. Wszystko ma może z 25 metrów kw. Sam właściciel tej posiadłości nie do końca wie, ile.
- Grunt nie jest mój, a jego właściciel pyta, kiedy się stąd wyprowadzę - mówi 63-latek. - Odpowiadam, że gdy gmina da mi mieszkanie socjalne. Liczę, że to niebawem nastąpi. Dłużej nie chcę tu żyć, gdyż nie pozwala mi zdrowie.
Właściciel gruntu nie chce, by wymieniać go z imienia i nazwiska.
- Niech pan napisze, że ten pan nie jest łatwą osobą do współżycia oraz że przydałoby się rozwiązać jego problem - akcentuje mężczyzna. - Tyle na ten temat - ucina.

W Warszkowie mieszkają także wójt i wicewójt gminy Sławno.
- Pan Gajewski jest na liście osób oczekujących na mieszkanie socjalne - mówi wicewójt Artur Ciróg. - Problemem jest to, że takich mieszkań w naszej gminie nie ma. A gdy uda się je wygospodarować, to w pierwszej kolejności przydzielane są matkom z dziećmi. A pan Gajewski jest samotny. W dodatku, choć formalnie jest bezdomny, przybył na teren naszej gminy z innej miejscowości - wyłuszcza Ciróg. - Chcemy mu pomóc i mamy na to pomysł, ale musimy przygotować lokal socjalny tak, aby spełniał wymogi bezpieczeństwa. To trochę kosztuje i musi potrwać. Trudno mi określić, czy to będzie za tydzień, czy za miesiąc lub dłużej - dodaje.

Zapytany, dlaczego gmina nie chce wyrazić zgody na wycinkę dwóch suchych brzóz, wyjaśnia, że brak jest formalnego zarządzenia dla takich sytuacji.
- Jesteśmy w trakcie przygotowywania go i na pewno w tym miesiącu zostanie ono wydane - zapewnia wicewójt.

Stanisław Gajewski powątpiewa w dobrą wolę władz gminy, ale z nadzieją mówi też, że jeszcze trochę poczeka na rozwiązanie swoich problemów.

Jak przeżył potężne mrozy na początku tego roku?
- "Ranczo" jest zrobione z drewna, ma podwójne ściany, w środku są trociny. Jest piec - opisuje Gajewski. - Jakoś przetrwałem, choć było ciężko, i nic sobie nie odmroziłem. Czy poradzę sobie podczas zbliżającej się zimy?

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki