Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekologia pod przymusem

Łukasz Kłos
Bracia G., do których należy niesławna żwirownia w Ełganowie, posprzątają niebezpieczne zanieczyszczenia. Taką deklarację złożyli właśnie na piśmie przed Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska - po 5 miesiącach od ujawnienia problemu przez reporterów ogólnopolskiej stacji telewizyjnej oraz inspektorów ochrony środowiska. Według ich ustaleń do żwirowni w Ełganowie trafiły odpady ze spalarni Port Service zanieczyszczone silnie toksycznym heksachlorobenzenem (HCB), ale też np. zakazaną atrazyną.

Z jednej strony deklaracja przedsiębiorców to dobra wiadomość, szczególnie dla okolicznych mieszkańców. Daje nadzieję na przełamanie kilkumiesięcznego impasu w sprawie usunięcia toksyn z Ełganowa. Tuż po publikacjach medialnych na zagrożonym skażeniem terenie pojawiły się służby ochrony środowiska. Zarządzono specjalistyczne badania, a w ocenę ryzyka ze strony toksyn zaangażowano szereg ekspertów o ogólnopolskiej renomie.

Po kilku tygodniach powstał specjalny zespół ds. rozwiązania toksycznego problemu. I... nic. Po miesiącu "intensywnych obrad" sześć różnych instytucji mających decydujące zdanie w sprawie funkcjonowania żwirowni "nie uradziło", jak usunąć niebezpieczne odpady.

Można więc powiedzieć, że firma - deklarując dobrowolne usunięcie toksycznych substancji - ułatwiła zadanie urzędnikom. Można by też machnąć ręką na to, że przedsiębiorcy kwestionują rozmiar przedstawianego dotąd zagrożenia. Można by wreszcie przymknąć oko na to, że dziś - ustami najętych prawników - domaga się każdorazowego uprzedzania o podejmowanych na ich terenie działaniach, choć dotychczas nie reagowali na wezwania i monity poszczególnych instytucji.

Trudno jednak uwierzyć w dobre intencje firmy, która z nagła przejęła się stanem środowiska na terenie jej zakładu i w jego okolicy. Być może troskę braci G. zdopingowało 11 mln zł kary, jakie nałożył na ich firmę Urząd Marszałkowski, za "rażące naruszenie" koncesji wydobywczej. Być może ich troska wynika również z wiszącego nad nimi widma zarzutów karnych za narażenie na szwank nie tylko przyrody, ale też zdrowia mieszkańców. Bez względu na ich motywację trudno jednak bronić instytucji, które ani prośbą, ani groźbą nie zdołały wymusić na firmie już w październiku ub.r. oczyszczenia zagrożonego gruntu. Jeśli obywatele uchylają się od nakazów, to za porządki powinny wziąć się służby państwowe, wystawiając im na koniec słony rachunek.

Tymczasem mamy choćby starostę gdańskiego, który twierdzi, że do Ełganowa nie trafiły z Port Service groźne substancje, choć ustalenia innych instytucji potwierdzają taką wersję wydarzeń.

Kalendarium kolejnych zdarzeń wraz z protokołami spotkań instytucji w sprawie ełganowskiej żwirowni powinny być rozesłane po wszystkich uczelniach zajmujących się ochroną środowiska. Z dopiskiem na kopercie "studium niemocy państwowych instytucji".

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki