Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dragon, który zginął także za Polskę

Marek Adamkowicz
Rekonstruktorzy pokazali jak wyglądały walki w 1807 r.
Rekonstruktorzy pokazali jak wyglądały walki w 1807 r. Marek Adamkowicz
W 207 rocznicę bitwy pod Heilsbergiem - batalii, która była ważnym krokiem do pokoju w Tylży i utworzenia Księstwa Warszawskiego - uroczyście pochowano szczątki żołnierza napoleońskiego

Pierwszy czerwca 1807 r. był dla cesarza Francuzów Napoleona dniem wielkiego tryumfu. Wjechał wraz z orszakiem do Gdańska, który jego wojska zdobyły po kilkumiesięcznym oblężeniu. Ale chociaż bitwa została wygrana, to losy kampanii polskiej wciąż były nierozstrzygnięte. W najbliższych tygodniach Napoleon będzie musiał jeszcze stoczyć z koalicją rosyjsko-pruską bitwy pod Heilsbergiem (Lidzbark Warmiński - 10 czerwca) i Frydlandem (14 czerwca). Dopiero wygrana w drugiej z tych batalii przyniesie pokój w Tylży, w którym to postanowiono o utworzeniu Księstwa Warszawskiego i Wolnego Miasta Gdańska.

Zapomniana mogiła
Wydarzenia sprzed 207 lat wspominano w sobotę w Ignalinie, niewielkiej miejscowości pod Lidzbarkiem Warmińskim. Okazja ku temu była szczególna. Na miejscowym cmentarzu złożono uroczyście szczątki francuskiego żołnierza z 14 pułku dragonów. To pierwszy odnaleziony na terenie po 1945 r. żołnierz napoleoński, jeden z około 4,4 tys. poległych w bitwie lidzbarskiej, gdzie łączne straty obu stron wyniosły ok. 21 tys. zabitych i rannych.

- Szczątki dragona odnaleziono podczas prowadzonych na przełomie sierpnia i września 2012 roku prac archeologicznych - wyjaśnia Piotr Chaciński, organizator wykopalisk. - Żołnierz był pochowany dość płytko, pod niewielką warstwą ziemi. Leżał twarzą w dół z prawą ręką wyciągniętą koło głowy. Czaszka nosi ślady cięcia, co sugeruje, że przyczyną śmierci mogła być rana zadana szablą lub pałaszem.

W identyfikacji formacji, w której walczył poległy pomogły znalezione przy nim elementy umundurowania. Odkryto resztki tkaniny munduru (pierwotnie ciemnozielonego), pozostałości skóry z butów i kasku, łuski okucia paska kasku, cynowe guziki od munduru z cyfrą 14 [w kawalerii francuskiej tylko guziki dragonów były sygnowane numerami] i karbowanym otokiem charakterystycznym dla formacji dragonów. Ponadto klamry od oporządzenia, flintpasa i pasa głównego.
- Przy szkielecie znaleziono skórzaną ładownicę - dodaje Piotr Chaciński. - Na fragmencie skóry z kasku odszyfrowano końcówkę wyszytego napisu "…oux", być może końcówkę nazwiska właściciela.

Żołnierz nie miał przy sobie broni ani kasku chroniącego głowę. Eksploratorzy przypuszczają, że dragon został pochowany z kaskiem, o czym świadczą m.in. pochodzące z niego fragmenty skórzane elementy paska i łuski z okucia i dopiero później nakrycie głowy zostało zabrane - być może wyorano je podczas prac rolnych.
Na uwagę zasługuje, że jakkolwiek inicjatorami wykopalisk byli miłośnicy historii, to prace odbywały się za zgodą Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie, a prowadziła je archeolog Magda Bury.

Godność przywrócona po latach
Odnalezienie szczątków żołnierza poległego ponad dwieście lat temu można traktować w kategoriach archeologicznej ciekawostki, ale dla osób zaangażowanych w poszukiwania było to przede wszystkim domknięcie ważnego rozdziału naszej historii. Także ślad polsko-francuskiego braterstwa broni. W czasie mszy pogrzebowej zwracano zresztą uwagę, że śmierć dragona nie była daremną ofiarą, lecz przyczyniła się do wskrzeszenia (wprawdzie tylko na kilka lat) skrawka wolnej Polski, jakim było Księstwo Warszawskie.

- Francuski dragon zginął z dala od ojczystego kraju, od rodziny, na obcej ziemi - akcentowano w homilii. - Kiedy umierał, zapewne nie było nikogo, kto by mu podał kubek wody.
Pochowany w Ignalinie żołnierz na razie jest anonimowy. Jest jednak nadzieja, że uda się ustalić jego nazwisko.
- Próbę ustalenia tożsamości poległego można podjąć przede wszystkim w oparciu o rejestry pułkowe przechowywane w archiwum wojskowym w paryskim Vincennes, a także rubryki rejestrów zawierają adnotacje o przebiegu służby poszczególnych żołnierzy - wyjaśnia Sławomir Skowronek, znawca epoki napoleońskiej, autor monografii "Guttstadt i Heilsberg". - Przy odrobinie szczęścia można tam znaleźć nawet rysopis danego żołnierza. Wymaga to jednak szczegółowego przewertowania akt 14 pułku dragonów, aczkolwiek nie ma gwarancji sukcesu.

Być może w aktach jest też klucz do zagadki śmierci żołnierza. Szczątki odnaleziono bowiem w miejscu, gdzie dragoni nie walczyli.
- Niewykluczone, że po otrzymaniu rany nasz żołnierz udał się na tyły, ale rana okazała się zbyt poważna i zmarł z upływu krwi - zastanawia się Piotr Chaciński. - W owym czasie śmierć z ran była w wojsku powszechna. Wiedząc z doświadczenia, że jednego rannego zwykło odprowadzać na tyły kilku zdrowych towarzyszy broni (bywało, że nawet pięciu!), Napoleon zakazał zajmowania się rannymi przez kolegów aż do zakończenia bitwy.

Jak takie starcia wyglądały na początku XIX w., można się było przekonać w trakcie inscenizacji przygotowanej na polach Ignalina już po pogrzebie. W prezentacji udział udział wzięli trójmiejscy rekonstruktorzy m.in. z Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Biały Orzeł" i 2 Zachodniopruskiej Kompanii Inwalidów.

OD

CZWARTKU W KIOSKACH!

HISTORIE LUDZI, REPORTAŻE, CIEKAWOSTKI

Czytaj nasz magazyn o historii Pomorza, Polski i świata:
MARCOWY NUMER, KUP E-WYDANIE MIESIĘCZNIKA, CZYTAJ BLOG "NASZA HISTORIA"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki