Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lwów zyskuje dzięki wojnie

Kuba Łoginow
Kuba Łoginow
Jeszcze kilka lat temu Lwów był zaniedba-nym i nieliczącym się na Ukrainie miastem. Po Majdanie wszystko się zmieniło o 180 stopni. Do niedawna faworyzowany Donbas został zniszczony przez wojnę, za to Lwów przeżywa obecnie boom inwestycyjny i nadaje ton ukraińskiej polityce

Ukraiński Piemont - tak o zachodnioukraińskiej metropolii mówią jej mieszkańcy. To tutaj rodziła się ukraińska idea narodowa za czasów "babci Austrii", tutaj rósł w siłę ruch dysydencki w czasach ZSRR, bez Lwowa nie byłoby pierwszego ani drugiego Majdanu. Ale stolica ukraińskiej Galicji miała też inne oblicze. - Lwowianie potrafią tylko protestować i prowadzić inteligenckie dysputy o ich kulturowej wyższości nad resztą Ukrainy. Ale popatrzcie, jak to miasto wygląda. Rozpadające się kamienice, woda w kranach tylko kilka godzin dziennie, rozwalony przemysł, bieda. I to ma być brama do Europy? - retorycznie pytał w 2004 roku Borys Kolesnikow, jeden z liderów "klanu donieckich", przemawiając podczas antymajdanowego wiecu w stolicy Donbasu.

Rzeczywiście, kto pamięta Lwów sprzed około dekady, ten może mieć podobne odczucia. Stolica zachodniej Ukrainy, jak i cały region głęboko odstawały gospodarczo i infrastrukturalnie od Ukrainy centralnej i wschodniej. To tutaj były najgorsze drogi i najniższe zarobki. Lwów był jedynym wielkim miastem, w którym jeszcze do niedawna... nie było całodobowej wody w kranach. W większości budynków woda była od 6 do 9 rano i od 18 do 21, co było nie do pomyślenia w Doniecku czy Dniepropietrowsku, nie mówiąc już o Kijowie. Politycznego znaczenia Lwów nie miał żadnego, w polityce liczyły się klany kijowski, doniecki, dniepropietrowski czy nawet zakarpacki (Wiktor Medwedczuk, Wiktor Bałoha). Powszechnie liczono na to, że sytuacja odmieni się po zwycięstwie Pomarańczowej Rewolucji. Nic z tego. "Pomarańczowi", choć w dużej mierze zawdzięczali władzę właśnie Ukraińcom z zachodu kraju, kontynuowali politykę Leonida Kuczmy - czyli finansowo-politycznego obłaskawiania wschodu i południa, przy równoczesnym marginalizowaniu Galicji i Wołynia.

Budujemy drugi Wrocław
Zmiany zaczęły się po 2006 roku, co w pewnym stopniu można powiązać z dojściem do władzy energicznego mera Andrija Sadowego, ale w większej mierze - z czynnikami zewnętrznymi. Płynnie mówiący po polsku Sadowy, prywatnie przyjaciel wrocławskiego prezydenta Rafała Dutkiewicza, postawił sobie za cel zrobienie ze Lwowa "drugiego Wrocławia", zwłaszcza jeśli chodzi o turystykę i przestrzeń publiczną.

- Rzeczywiście, jeśli porównać Lwów teraz z tym sprzed 2006 roku, najbardziej rzuca się w oczy wzrost liczby turystów i przystosowanie miasta do potrzeb turystyki. Trudno to opisać jednym słowem, ale Lwów stał się wyraźnie bardziej taki jak zachodnioeuropejskie miasta. I tu nie chodzi o jakiś ogólny poziom zamożności, ale raczej o drobiazgi, które się układają w jedną całość, a których w posowieckiej rzeczywistości nie było, na przykład ścieżki rowerowe czy system sortowania śmieci - mówi doktor Jurij Tyszkun, politolog z Politechniki Lwowskiej.

Takich drobiazgów jest o wiele więcej, a ich pojawienie się w dużej mierze wiąże się z przygotowaniami do Euro 2012. Przez 15 lat niepodległości lokalne władze nie mogły się uporać z problemem nielegalnego parkowania w historycznym centrum.

Wyżej postawione osoby nic sobie nie robiły ze znaków zakazu, w razie czego dawało się łapówkę milicji. Sprawę w ciągu dwóch tygodni załatwiło zastawienie wjazdu do centrum estetycznymi kwietnikami. I w taki prosty sposób odzyskano przestrzeń publiczną dla pieszych, a w miejscu wcześniejszego parkingu pojawiły się znane z europejskich miast kawiarniane ogródki. Inny przykład: uliczne mapy i drogowskazy dla turystów z informacją po ukraińsku i angielsku. Anglojęzyczne komunikaty na dworcu kolejowym i w tramwajach. Ktoś powie: niby nic, drobiazg, oczywistość. Tyle tylko że w ukraińskiej rzeczywistości Lwów to raczej wyjątek niż reguła - takich europejskich rozwiązań (drogowskazy czy ścieżki rowerowe) do tej pory nie ma w znacznie zamożniejszym Kijowie, nie mówiąc już o innych ukraińskich miastach.

Jednak najważniejszym kamieniem milowym było rozwiązanie problemów z wodą. Jeszcze 10 lat temu miejskie władze tłumaczyły, że wprowadzenie całodobowej wody w kranach zajmie dziesięciolecia, że to problem nie do rozwiązania ze względu na przestarzałą infrastrukturę wodociągów. Kilka zachodnich kredytów i dotacji - i uporano się z tym w trzy lata, jeszcze przed Euro 2012. Dziś woda w kranach, w dodatku dobrej jakości, jest czymś tak oczywistym jak w Gdańsku czy Gdyni - nawet sami lwowianie ze zdziwieniem wspominają, że jeszcze 10 lat temu było przecież inaczej.

Jest efekt Euro
W pozostałych ukraińskich miastach, w których trzy lata temu odbywały się mecze Euro 2012, pytania o to, co pozostało po mistrzostwach, kwitowane są wzruszeniem ramion. W Doniecku takie pytanie jest zupełnie nie na miejscu - ze zbudowanych na tę okazję wspaniałych obiektów, takich jak stadion i lotnisko, zostały tylko zgliszcza. W Kijowie o Euro zapomniano już miesiąc po zakończeniu imprezy, podobnie w Dniepropietrowsku. Natomiast Lwów na Euro jednoznacznie skorzystał, przygotowania do mistrzostw stały się impulsem do poprawy infrastruktury transportowej i turystycznej, a przy tym, co nie jest oczywiste, odczuli to zwykli lwowiacy.

- Jakość życia we Lwowie w ostatnich 10 latach wzrosła bardzo istotnie, chociaż w polskich miastach ten proces był nie mniej zauważalny. Szczególnie polepszyła się sytuacja z dostawą wody, z obiektami handlowymi. Znacznie polepszyła się jakość dróg i komunikacji publicznej, choć ta ostatnia jeszcze pozostawia wiele do życzenia w porównaniu z Europą Zachodnią - mówi Dmytro Borysow, dziennikarz i właściciel lwowskiego portalu NaZakupy.

Wiele z tych zmian i inwestycji nie dokonałoby się gdyby nie impuls w postaci Euro 2012. Dotyczy to zwłaszcza hoteli i restauracji - jeszcze w 2005 roku po hotelowych pokojach chodziły karaluchy, a polscy turyści przyjeżdżali do Lwowa w poszukiwaniu "poradzieckiego hardcoru", jak to celnie ujął Ziemowit Szczerek w swojej książce "Przyjdzie Mordor i nas zje". Dziś z tej poradzieckiej bylejakości niewiele zostało, a ludzie poszukujący "wschodnich poradzieckich klimatów" nie mają już tu czego szukać. Nie oznacza to wcale, że we Lwowie żyje się tak jak w Pradze czy w Trójmieście.

- Oczywiście jest dużo biedniej, zarobki są nieporównywalnie niższe w stosunku do waszych. Bardzo wolne jest tempo odnowy lwowskich zabytków, jesteśmy daleko w tyle za Polską, jeśli chodzi o komunikację publiczną. Ale nie ma już tej przepaści cywilizacyjnej między Lwowem a chociażby Krakowem, która była jeszcze 10 lat temu - konstatuje Dmytro Borysow.

Paradoksalnie, w ostatnich miesiącach Lwów istotnie zyskał na znaczeniu dzięki… wojnie w Donbasie. - Wskutek zwycięstwa Majdanu Lwów stał się jednym z głównych rozgrywających w krajowej polityce. Prozachodnie idee, które wcześniej bezskutecznie forsowali lwowianie, stały się ogólnie obowiązujące w całym kraju, a Lwów zaczął w końcu nadawać ton życiu społeczno-politycznemu, czego wcześniej nie było. Ale stało się to kosztem wielkich ofiar - tłumaczy Jurij Tyszkun z Politechniki Lwowskiej.

Bezpieczna przystań

Najbardziej widocznym przejawem tych procesów jest obecny boom budowlany. To ewenement na tle reszty Ukrainy (oprócz Kijowa), gdzie raczej obserwuje się kryzys. We Lwowie powstają elitarne apartamentowce, mnóstwo ludzi przenosi tu swój mały i średni biznes. Przy czym są to nie tyle przesiedleńcy z terenów objętych działaniami wojennymi, co raczej osoby z centralnej i wschodniej Ukrainy, które szukają we Lwowie "bezpiecznej przystani". Poza tym po gwałtownym spadku kursu narodowej waluty względem dolara wiele osób szuka sposobów, jak zainwestować gdzieś hrywny i nie stracić. Dobrym rozwiązaniem jest właśnie zakup nieruchomości we Lwowie, o którym wiadomo, że jest bezpiecznym europejskim miastem, i gdzie ceny nieruchomości będą rosnąć. Bo jak twierdzą mieszkańcy, do Lwowa rosyjskie wojska na pewno nie dojdą.
- Prędzej do Gdańska, macie o wiele bliżej do rosyjskiej granicy - tłumaczył mi z przekąsem znajomy lwowianin.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki