Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemiecka enklawa koło Chojnic

Piotr Furtak
Silno - karczma Scharmera (z kolekcji Tadeusza Święcickiego)
Silno - karczma Scharmera (z kolekcji Tadeusza Święcickiego) fot. za LGD Sandry Brdy
Przez wiele lat temat Kosznajderii był zbywany milczeniem. Dzisiaj możemy sięgnąć po jej pierwszą monografię. Książkę wydałą Lokalna Grupa Rybacka "Sandry Brdy".

Co to jest Kosznajderia? Gdyby takie pytanie padło w finale telewizyjnego teleturnieju, w którym do wygrania byłyby spore pieniądze, prawdopodobnie uczestnik zabawy przegrałby z kretesem. Bo o ile wiemy gdzie położone są Kaszuby, co to jest Kociewie..., to o Kosznajderii większość z nas nie wie niemalże nic.

Ci, którzy interesują się historią Pomorza na temat Kosznajderii mogą dowiedzieć się sporo z wydanej przez Lokalną Grupę Działania "Sandry Brdy" pierwszej monografii poświęconej enklawie położonej między Chojnicami, Tucholą i Kamieniem Krajeńskim. "Kosznajderia. Dzieje niemieckiej enklawy osadniczej na Pomorzu Gdańskim" - praca pod redakcją Jerzego Szwankowskiego to prawdziwe kompendium wiedzy na temat społeczności o której większość z nas nie wie niemalże nikt.
W miniony czwartek w czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnicach miało miejsce spotkanie poświęcone promocji książki. Uczestniczyli w nim między innymi współautorzy książki. Opowiadali oni o historii enklawy.

- W połowie XV wieku połączone wojska husyckie i polskie napadły na krzyżackie wówczas Chojnice i oblegały miasto - opowiadał doktor Jerzy Szwankowski. - Oblężenie trwało dość długo, bo wojska zakonu długo się broniły. Aby te wojska polsko-husyckie wyżywić, nakarmić konie... - należało zdobyć pożywienie dla ludzi i paszę dla zwierząt. W tym celu spustoszono prawie do cna tereny na południowy wschód od Chojnic. Aby odbudować gospodarkę, już po zakończeniu działań wojennych, Zakon Krzyżacki do sześciu najbardziej spustoszonych wsi sprowadził niemieckich osadników. Były to Silno, Granowo, Ciechocin, Ostrowite, Lichnowy i Sławęcin.

Były to miejscowości położone na terenie ówczesnego komturstwa tucholskiego. Później, w XVIII stuleciu doszło jeszcze Obrowo, które wzięli w dzierżawę chłopi kosznajderscy. Oczywiście następowała ekspansja terytorialna, która objęła zasięgiem również miejscowości położone w sąsiedniej Krajnie.
Do dzisiaj trudno jednak ustalić skąd wzięła się nazwa Kosznajderii.

- Nad pochodzeniem nazwy "Kosznajderia" łamały sobie głowę najtęższe umysły - mówił doktor Szwankowski. - Ksiądz Paul Peter Panske na podstawie dokumentów historycznych doszedł do wniosku, że może ona pochodzić od nazwiska urzędnika starostwa tucholskiego - Kossnewskiego. Był taki urzędnik na przełomie XV i XVI wieku. Jest to jednak tylko hipoteza. Był szereg różnych interpretacji, na przykład taka, że przybysze z Niemiec posługiwali się kosą, podczas gdy miejscowi sierpem. Możliwe więc, że nazwa enklawy oznacza "kosowych żniwiarzy". Humorystyczne teorie głoszą, że nazwa może pochodzić od kastratora krów lub też ma związek z odsieczą wiedeńską. W wyprawie Jana III Sobieskiego mieli brać udział Kosnajdrzy, którzy jako żarliwi katolicy z równą zażartością mieli ścinać głowy wrogów.

Przed wojną na temat Kosznajdrów pisali głównie ludzie wywodzący się z tego terenu - pochodzący z Moszczenicy ksiądz dr Joseph Rink oraz ks. dr Paul Peter Panske. Pierwsze polskie publikacje na temat społeczności zaczęły powstawać kilkadziesiąt lat po wojnie. Wcześniej wszelkie próby pisania na ten temat były skutecznie blokowane przez cenzurę. Jednym z prekursorów, człowiekiem dzięki któremu na ten temat zaczęto rozmawiać był Andrzej Wegner, były starosta tucholski.
- Część mojej rodziny nosiła nazwisko typowo kosznajdeskie - mówił w Chojnicach Andrzej Wegner. - Wątek polsko - niemiecki był nadal bardzo gorący. Pierwsze informacje prasowe kończyły się hasłami - "Odezwała się krew niemiecka". Dziadka z Wermahtu jeszcze nikt nie przywoływał, ale... Gdybyśmy wzięli trzy książki telefoniczne - z Chojnic, Tucholi i Sępólna i spojrzeli na spis nazwisk, to okazałoby się jak wiele mówią one o naszych korzeniach. Oczywiście te nazwiska zostały zmodyfikowane, ale nadal wiele osób, nawet nie znając sobie z tego sprawę ma korzenie kosznajderskie. To element naszej wspólnej historii i rodzin tu mieszkających.

Jakie nazwiska związane są z Kosznajderią? Według autorów książki do tych najbardziej rozpowszechnionych w XIX stuleciu należały takie jak: Behnke, Behrendt, Gatz, Giersch, Musolf, Nelke, Pankau, Rink, Schmelter, Schreiber, Schulz, Schwemin, Theus, Weilandt.

O relacjach między Kosznajderami a Polakami w okresie międzywojennym oraz podczas II wojny światowej opowiadał podczas spotkania w Chojnicach profesor Włodzimierz Jastrzębski, autor rozdziałów poświęconych tym czasom. - Są dowody na to, że podczas wojny i okupacji Kosznajdrzy zachowywali się w miarę uczciwie - mówił profesor Jastrzębski. - Owszem były ofiary, ale były i próby obrony. Na pewno obroniono dwóch księży - Leona Sochaczewskiego z Lichnów i księdza Józefa Grzemskiego z Ogorzelin. Uratowali ich Kosznajdrzy. Najgorsza sytuacja była w Piastoszynie. Spowodowała ona masowe rozstrzeliwanie Polaków w Rudzkim Moście. Do napaści i prześladowania Polaków dochodziło też w Doręgowicach. Tam jednak nie było ofiar. Straty Polaków w Kosznajderii były zdecydowanie mniejsze w porównaniu do strat w innych częściach powiatu chojnickiego.

O tym jak wyglądały czasy powojenne Kosznajdów napisał natomiast Hans Georg Behrendt z Piastoszyna, który wraz z rodziną musiał szukać nowego domu w Niemczech. To jedyny fragment książki w języku niemieckim.
- To człowiek, który urodził się w Chojnicach - mówi doktor Szwankowski. - Jego ojciec miał solidne gospodarstwo rolne w Piastoszynie. Przynosiło ono spore dochody. Wybudował dwie potężne kamienice w Chojnicach. Czerpał z nich przyzwoite dochody. W 1939 roku jeden z oficerów polskich wojsk stacjonujących w okolicach Piastoszyna zarekwirował pani Behrendt samochód - czerwonego kabrioleta. Wojsko samochód zabrało i koniec. W 1945 roku, gdy rodzina Hansa Georga Behrendta była na terenie Niemiec, wpadli w ręce Rosjan. Dochodziło do gwałtów na kobietach z jego rodziny. Pewnego dnia pod dom w którym mieszkali podjechał samochód. Wysiadł z niego polski oficer, który w 1939 roku zarekwirował im auto. Odszukał rodzinę w Niemczech. Powiedział, że ten samochód uratował mu życie. Nim uciekł do Rumunii. Gdy odnalazł ich w Niemczech objął ich opieką i rodzina Behrendt była bezpieczna.

Dopiero od kilku lat dość mocno tematem Kosznajderii zajmuje się Lokalna Grupa Działania "Sandry Brdy". W Ostrowitem - miejscowości, która jest stolicą Kosznajderii organizowana była konferencja naukowa, a materiały konferencyjne opublikowano. Poza tym pojawiło się kilka wydawnictw na ten temat. To najnowsze jest jednak pierwszą kompleksową publikacją na ten temat.

- Kosznajderia to obszar, Kosznajderia to kraina, Kosznajderia to znaczący obszar ziemi chojnickiej - mówiła Grażyna Wera - Malatyńska, prezes LGD "Sandry Brdy" . Temat trudny jak zwykle wszystko to co się dzieje na pograniczu. Szukamy naszych korzeni, regionalizmu. Usiłujemy to opisać pozytywnie. Chcemy być dumni z naszej małej ojczyzny. Czasy są różne, każda ziemia ma swoją historię - my mamy właśnie taką.
Autorzy książki zapowiadają, że w przyszłości ukażą się kolejne publikacje dotyczące Kosznajdrów. Rozmawiają z ludźmi, którzy przetrwali i mają sporo do powiedzenia na temat społeczności.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki