Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"KL - Stutthof - fabryka śmierci" ostatni klaps na planie filmowym

Grażyna Antoniewicz
 Więźniów obozu zagrali m. in. członkowie gdyńskiego Klubu Morsów
Więźniów obozu zagrali m. in. członkowie gdyńskiego Klubu Morsów W. Żuchowski
Padł ostatni klaps na planie fabularyzowanego dokumentu "KL Stutthof - fabryka śmierci" - wczoraj w nocy zakończono zdjęcia. Realizatorzy nakręcili dziesiątki rozmów, zgromadzili 120 godzin materiału zdjęciowego. W filmie zagrało 128 osób. Całość wyreżyserował Wiesław Kwapisz, autorką scenariusza jest jego córka Magdalena Buczkowska.

- Od dawna chciałem taki obraz zrealizować. Jeżeli nie teraz, jeżeli nie ja, to kto? - mówi Wiesław Kwapisz. - W obozie koncentracyjnym Stutthof mój ojciec przebywał od 2 września 1939 roku do 25 stycznia 1945. Przeżył to piekło i brał udział w ewakuacji obozu, która potem została nazwana marszem śmierci - opowiada reżyser. - Aresztowano go w Gdyni na ulicy, pierwszego września, była godzina czwarta nad ranem, tuż przed wystrzałami z pancernika Schleswig-Holstein. Ojciec służył w Marynarce Wojennej, tego dnia wyszedł z kilkoma kolegami na przepustkę, byli w ubraniach cywilnych. Dla Niemców nie miało znaczenia, że aresztowani są marynarzami, zawieźli ich do Stutthofu. Można powiedzieć, że ojciec budował ten obóz, bo stawiał pierwsze baraki. Wybudowano je błyskawicznie, w ciągu kilkunastu dni. Więźniowie mieszkali początkowo w namiotach. Stutthof - pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny na ziemiach polskich - założony został 2 września 1939 roku. Natomiast jego ostateczna likwidacja nastąpiła 9 maja 1945 roku. Był więc nie tylko pierwszym, lecz i najdłużej istniejącym obozem tego typu na ziemiach polskich. Docierały tu tysiące więźniów z całej Polski, a od 1942 roku z całej Europy.

- Film miał początkowo liczyć 60 minut, ale z uwagi na to, że trafiliśmy do osób nieznanych nawet pracownikom Muzeum Stutthof będzie trwał dłużej - dodaje Wiesław Kwapisz. - Dotarliśmy do byłych więźniów, którzy dotąd nie chcieli się ujawniać. Tłumaczyli nam, że ta tragedia wciąż w nich siedzi. Jedna z pań wyznała, że nadal czuje nieokreślony lęk, a kiedy wychodzi na ulicę rozgląda się najpierw, czy nikt jej nie śledzi.

Filmowcy zarejestrowali wiele wstrząsających historii. Jeden z więźniów Stutthofu opowiedział, jak to pewnego dnia do obozu zostali przywiezieni piękni młodzi ludzie. Okazało się, że to gdyńscy harcerze. Podszedł do nich i spytał:

- Czy wiecie, gdzie, do jakiego miejsca przybyliście?

- Tak, ale nam chyba nic nie grozi - odpowiedzieli harcerze.

- Czy widzicie te karabiny maszynowe, te psy?

- Widzimy, ale nas chroni prawo międzynarodowe - odrzekli. Kilka godzin minęło i było po prawie międzynarodowym, wychodzili stąd kominem... - wspominał więzień.

Wielu aktorów i statystów wystąpiło w tym filmie nie oczekując honorarium. O stronę muzyczną zadbał Zespół Muzyki Dawnej Cappella Gedanensis. Dyrektor Aresztu Śledczego w Gdańsku wypożyczył więzienne pasiaki i koce.

- Na planie filmowym spotkaliśmy się z ogromną życzliwością ze strony Muzeum Stutthof, ale także ze strony mieszkańców Niestępowa - dodaje reżyser. - W tej wsi kręciliśmy zdjęcia w gospodarstwie, gdzie zimą 1945 roku SS-mani wpędzili do stodoły na nocleg dwustu więźniów. Jeden z naocznych świadków, który wtedy miał 13 lat, opowiadał filmowcom, że wielu więźniów zostało w tej wsi na zawsze. Byli bowiem wycieńczeni, zagłodzeni, a na dworze trzaskający mróz minus 25 stopni. Podobna temperatura towarzyszyła ostatnim dniom na planie filmowym.

- Podziwiam członków Klubu Morsów z Gdyni, którzy z poświęceniem zagrali wczoraj w naszym filmie - dodaje Wiesław Kwapisz. - Niektórzy pojawili się na planie boso, ubrani tylko w pasiaki.

Premiera w Muzeum Stutthof - 9 maja, w 65 rocznicę wyzwolenia obozu . Produkcją zainteresowana jest już telewizja duńska i estońska .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki