Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Tomasz Nałęcz: Nie tylko Żydzi tracili mienie ROZMOWA

rozm. Tomasz Słomczyński
Bartek Syta/ archiwum Polskapresse
Z prof. Tomaszem Nałęczem, historykiem i doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego, rozmawia Tomasz Słomczyński

Podczas wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Izraelu przedstawicielki dwóch żydowskich organizacji wystosowały list, w którym zwracają się o rozwiązanie kwestii restytucji mienia żydowskiego, zagrabionego w Polsce podczas drugiej wojny światowej. Co na to Kancelaria Prezydenta?

W Kancelarii Prezydenta nie są prowadzone żadne prace nad kwestią restytucji mienia żydowskiego. Dlatego to, co powiem w tej sprawie, proszę traktować jako mój osobisty pogląd.

Rozumiem. W latach 1939-1945 wielu Żydów straciło majątki. Tak się stało na skutek - że tak powiem - dziejowej zawieruchy w Europie. Majątki trafiły w ręce Polaków. Czy w związku z tym jesteśmy coś winni narodowi żydowskiemu?

Jestem przekonany, że nie da się rozpatrywać kwestii restytucji mienia czy odszkodowań w odniesieniu tylko do jednej grupy obywateli polskich. Druga wojna światowa i lata powojenne przyniosły na ziemiach polskich niewyobrażalną zmianę stosunków własnościowych. Polska została gruntownie doświadczona przez dwa huragany dziejowe, mam na myśli drugą wojnę światową, a potem oddanie Polski do sowieckiej strefy wpływów i zainstalowanie tutaj systemu komunistycznego, który nie szanował własności prywatnej. Lata powojenne to w stosunkach własnościowych przewrót tak wielki, jak żaden wcześniejszy w historii Polski. Poza tym - warto pamiętać, że nie tylko stosunki własnościowe się zmieniły, ale też geograficzne położenie Polski. Granice zostały przesunięte o kilkaset kilometrów na zachód, z czym wiązały się migracje i również ogromne zmiany własnościowe. Po takiej burzy dziejowej trudno jest o przywrócenie poprzedniego stanu własności, zwłaszcza po kilkudziesięciu latach. Rozumiem żal, ból ludzi z powodu doznanych wtedy krzywd, rozumiem ich roszczenia i domaganie się rekompensaty za tamte krzywdy. Ale jestem przekonany, że nie można tego robić na zasadzie wyjątkowego traktowania jednej tylko społeczności dotkniętej dziejowym kataklizmem. W świetle norm etycznych, obowiązującego prawa i konstytucji trudno jest dzielić obywateli i różnie ich traktować. Jeśli decydowalibyśmy się na rozwiązanie kwestii związanych z restytucją mienia i odszkodowaniami, to musimy wypracować rozwiązanie całościowe, dotyczące wszystkich osób.

Czy to jest w ogóle wykonalne? Przecież to nie państwo polskie jest sprawcą tego "zamieszania", jakie miało miejsce w czasie wojny i po niej. Zresztą wtedy nawet nie było niezawisłego państwa polskiego.

Z restytucją mienia zawsze są kłopoty, ponieważ kosztami takiej operacji trzeba byłoby obarczyć współczesnych Polaków. Historyk będzie zawsze przypominał sprawę o niebo prostszą i o niebo bardziej oczywistą. Chodzi mi o roszczenia polskich patriotów ukaranych konfiskatami za udział w walce o niepodległość przed 1918 rokiem, w Powstaniu Styczniowym na przykład. Kiedy odrodziła się wolna Polska, rodziny czy potomkowie osób dotkniętych represjami domagali się zwrotu skonfiskowanego mienia. W większości przypadków nie uzyskali tego zwrotu, bo ich majątki zmieniły już właścicieli, nieraz kilkakrotnie. W grę wchodziły więc odszkodowania od państwa polskiego - czyli rekompensaty czynione kosztem innych wydatków lub nowych podatków. Dzisiaj mamy do czynienia z podobnym dylematem. Prosta restytucja nie wchodzi już w grę. Po kilkudziesięciu latach PRL, po ćwierćwieczu wolnej Polski, jedynym realnym rozwiązaniem jest finansowe odszkodowanie, zadośćuczynienie. Jeśli nawet mówimy o rekompensacie częściowej, to i tak byłyby to ogromne sumy wyłożone z budżetu państwa. Nawet gdybyśmy mieli to kredytować, na przykład poprzez emisję jakichś obligacji, to i tak przyjdzie kiedyś Polakom to spłacić. Pewnie każdy chętnie uzyskałby zwrot swojej własności, ale jeśli miałoby dotknąć go obciążenie, nałożone po to, żeby komuś zwracać jego własność, to tutaj sprawa nie byłaby prosta... Tą niechęcią Polaków tłumaczę sobie dotychczasowe powszechne zaniechanie w tej kwestii.

Być może to zaniechanie jest jakimś rozwiązaniem. Bo niby dlaczego współcześni Polacy mają płacić za to, co siedemdziesiąt lat temu na ziemiach polskich zrobili Niemcy czy Rosjanie?

Do rozstrzygnięcia jest ten właśnie podstawowy dylemat: czy decydujemy się, po kilkudziesięciu latach, na obciążenie współczesnych Polaków znacznymi kosztami tej operacji? Żeby nie było to rozwiązanie, które na długo podzieli Polaków i stanie się ostrą linią jeszcze jednego podziału, trzeba by tę kwestię rozstrzygnąć na przykład w referendum. Ale musiałoby się ono odbyć po gruntownej debacie i po bardzo precyzyjnym określeniu sposobów rozwiązania tego problemu.

Byłaby wokół tego straszna polityczna awantura.

To jest kwestia, którą można rozstrzygać jedynie szukając bardzo szerokiego porozumienia. Taki projekt porozumienia mógłby powstać w Sejmie... Ale nie jestem optymistą w tej sprawie. Moim zdaniem, bardzo trudno byłoby dziś o takie szerokie porozumienie. A jeśli nie byłoby go - to oznaczałoby, że kwestia restytucji zagrabionego mienia nie jest możliwa do całościowego rozwiązania. Oczywiście, pozostaje dochodzenie swoich spraw w sądzie i z tej drogi bardzo wiele osób korzysta.
[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki