Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszust kredytowy wyłudził 3 mln zł na zakup apartamentów na Półwyspie Helskim?

Łukasz Kłos
Jakub Z. pomieszkiwał kątem u matki, a jednocześnie brał kredyty na zakup apartamentów na półwyspie. W sumie wyłudził ok. 3 milionów złotych. Jak to mogło się udać jednemu skromnemu budowlańcowi...

Wtorek, jeden z gdańskich banków. Do placówki wkraczają funkcjonariusze policji. Podchodzą do 56-latka, który z pracownikiem banku omawia właśnie szczegóły kredytu hipotecznego. Mundurowi przerywają rozmowę i się przedstawiają. Niedoszły klient zostaje zatrzymany. Wkrótce usłyszy zarzut usiłowania oszustwa na niemal 570 tys. zł. Niemałe oszustwo zostało udaremnione.

Chrapka na apartamenty

"Gospodarczy" z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku od pewnego czasu przyglądali się z ukrycia jednemu z budowlańców. O szczegółach tej sprawy niechętnie jednak opowiadają. - To dopiero początek śledztwa. Trzeba wszystkie wątki wyjaśnić do końca - podkreślają.

Jak jednak się dowiedzieliśmy, głównym powodem było kilka wzbudzających podejrzenia transakcji zawartych przez Jakuba Z. Oficjalnie mężczyzna był właścicielem dobrze prosperującej firmy budowlanej. Choć jego dochody sięgać miały kilkudziesięciu tysięcy zł miesięcznie, to jej jedynym pracownikiem był... on sam. Nie imponowała też skala realizowanych zleceń.

Jednak nie sama firma, a pewna rozrzutność Jakuba wzbudziła czujność gdańskich funkcjonariuszy. Chodzi o zaskakująco wysokie kredyty hipoteczne. Mężczyzna mógł zaciągnąć ich nawet kilka. Wszystkie przeznaczone były na zakup apartamentów położonych na Półwyspie Helskim. Ich wartość szacowana jest na 3 mln zł, a wysokość rat oscyluje wokół... 20 tys. zł miesięcznie.

Wszystko wskazuje jednak, że gdańskiego budowlańca nie było stać na taki wydatek. Choć kupował apartamenty na półwyspie, to sam pomieszkiwał kątem u matki (którą zresztą się opiekował).

- Mężczyzna, owszem, pracował fizycznie, prowadził jednoosobową działalność gospodarczą. Jednak mało prawdopodobne jest, by jego dochody pozwoliły na spłatę zaciągniętych zobowiązań - przyznaje jeden z policjantów znających szczegóły śledztwa. - Nie miał nawet majątku, który moglibyśmy zabezpieczyć na poczet ewentualnych kar.

Pompowanie ksiąg rachunkowych

To właśnie wątpliwa sytuacja materialna biznesmena skłoniła policjantów do prześwietlenia firmy. Okazało się, że zaciągane przez niego kredyty mogły być w istocie... wyłudzane.

- Dokumentacja księgowa firmy, mówiąc oględnie, była nierzetelna - słyszymy w gdańskiej komendzie policji.
Chodziło o sposób jej prowadzenia: wskazywał na tzw. pompowanie zdolności kredytowej firmy - dzięki księgowym sztuczkom wykazywano przed bankiem wyższe możliwości finansowe niż były w rzeczywistości.

Podejrzenia "gospodarczych" potwierdziło wspomniane przyłapanie mężczyzny na gorącym uczynku pod koniec października.

Ten drugi

Ciekawy zdaje się też inny wątek sprawy - to, co działo się z zakupionymi na kredyt mieszkaniami. Jakub Z. miał je dalej odsprzedawać na atrakcyjnych warunkach.

- Tyle że nie zatrzymywał pieniędzy dla siebie, a przekazywał je innej osobie w formie pożyczki - mówi nasz informator.
Na razie w sprawie pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Bo jak to możliwe, że zwykły budowlaniec zdołał przechytrzyć banki i uzyskać kilka kredytów hipotecznych na łączną sumę ponad 3 mln zł? Czy główny - i jak na razie jedyny - podejrzany działał sam?

I właśnie tu sprawa Jakuba Z. nabiera zagadkowego charakteru. Biznesmen miał bowiem tłumaczyć, że za dokumentację finansową firmy w pełni odpowiadał zaufany księgowy. To on prowadził rozliczenia. Z. miał tylko podpisywać podsuwane mu pisma. Budowlaniec wierzył, że dzięki "uporządkowaniu" ksiąg rachunkowych uda mu się wreszcie wypłynąć na szerokie wody.

Księgowy spod budki z piwem

Przyszłego księgowego miał poznać w jednej z knajp przy gdyńskiej ulicy Jana z Kolna. Sama ulica jest miejscem tyleż prawdziwym, co legendarnym. Drobni oszuści, złodzieje, dilerzy Trójmiasta - wszyscy ci prędzej czy później zawędrowali w rejony Hali Targowej w Gdyni, kogoś tu poznali, z kimś nawiązali współpracę. Tutejsze lokale, ze względu na "niezobowiązującą atmosferę" stanowią też miejsce odpoczynku dla robotników i drobnych handlarzy.

To właśnie w jednym z tutejszych pubów Jakub przy kuflu miał poznać swojego przyszłego księgowego. Spotkanie było przypadkowe. Kiedy sfrustrowany budowlaniec zaczął zwierzać się jednemu ze znajomych z problemów rodzinnych (że żona chce go na bruk wywalić, że nie ma gdzie mieszkać), podszedł do nich nieznajomy. Przedstawił się jako Dominik R. i zaoferował nie tylko pomoc w sprawnym nabyciu mieszkania, ale też i w prowadzeniu całej księgowości firmy.

Kobiecy PESEL

Zaufanie Jakuba Z. do rachmistrza było tak duże, że udzielił mu szerokich pełnomocnictw. Współpraca trwała co najmniej kilka miesięcy. Dzięki sztuczkom księgowego udało mu się nabyć pierwsze mieszkanie na półwyspie.

Dominik R. zaproponował mu jednak inwestycję - zamiast zamrażać pieniądze w nieruchomości wskazał mu chętnego kupca. Uzyskane w ten sposób pieniądze proponował Jakubowi Z. ulokować... w pożyczkę dla księgowego.

Akurat bowiem żona Dominika R. szykowała się do otwarcia gabinetu. Pożyczka Jakuba pozwoliłaby im zainwestować w uruchomienie medycznego interesu, a Z. partycypowałby w przyszłych zyskach. Oczywiście to nie był interes "na gębę". Obie strony spisały stosowną umowę na piśmie. Dominik R. podał w umowie wszystkie swoje dane osobowe, adres etc. Wszystkie okazały się... fikcyjne.

Policjanci po numerze PESEL chcieli dotrzeć do Dominika R. Okazało się, że numer należy do kobiety. Tożsamość księgowego została najwyraźniej sfingowana - nikt taki, jak Dominik R. nie istnieje.

Policjanci badają obecnie wiarygodność słów podejrzanego. Do sprawy zaangażowano nawet biegłego psychiatrę. Ma on określić czy Jakub Z. wykazuje skłonności do konfabulacji i czy w ogóle jest poczytalny - wszak w przeszłości korzystał z pomocy psychiatrycznej. Wątpią jednak, by w tej sprawie zmyślał.

- Jego wyjaśnienia brzmią wiarygodnie. Wiele szczegółów w jego opowieści się potwierdza. Ale kto wie, co mu w duszy gra - przyznaje jeden ze śledczych.

Napisz do autora: [email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki