MKTG SR - pasek na kartach artykułów

10 kilometrów na godzinę

Piotr Dwojacki, felietonista
Cykliści są oburzeni. Na sopockiej promenadzie pojawiły się znaki ograniczające prędkość poruszania się rowerów. "Przecież nie da się jechać 10 km/h!" albo "i kto to będzie mierzył?" - tak brzmią odruchowe komentarze, zazwyczaj wygłaszane pod wpływem pierwszego impulsu. A ja sprawę sobie spokojnie przemyślałem. I…

Gdy w Trójmieście projektowano drogi dla pojazdów (rowerów, osobówek, tirów), mało kto się spodziewał, że natężenie ruchu będzie tak duże. Porażająca jest przede wszystkim liczba samochodów - w Gdyni na tysiąc mieszkańców przypada 517 aut osobowych, w Gdańsku - 485. W zimnych Helsinkach jest ich 300, a w "biednym" Berlinie - 200. W Sopocie zarejestrowanych jest więcej wozów niż mieszkańców. Wniosek: Trójmiasto to bogatsza od stolicy Niemiec aglomeracja położona za kołem podbiegunowym, zaś Sopot to jej przedmieście pozbawione komunikacji publicznej.

We Wrzeszczu (i nie tylko tam) są całe ulice, w których - po obu stronach - chodniki zastawione są samochodami tak, że jedyna ścieżka dla pieszych prowadzi środkiem jezdni. Tego zapewne obawia się jeden z deweloperów, który (brawo!) odważył się powiedzieć mieszkańcom, żeby zeszli z samochodami pod ziemię. Ulice mają być dla ludzi (pieszych), zaś samochody mają prawo stać przez kwadrans, a jeśli chcą stać dłużej - to już proszę płacić, płacić, płacić. Wielkie kontrowersje budził w przeszłości pomysł wprowadzenia stref płatnego parkowania w Gdyni (pomysł się przyjął), teraz podobne opory występują w gdańskich dzielnicach Oliwa i Siedlce.

Sposobów na ograniczenie dominacji samochodów szukać trzeba. Dwa najprostsze to: świetna komunikacja zbiorowa i jazda na rowerach.

Gdybyśmy mieli świetnie rozwiniętą i dobrze zarządzaną komunikację miejską, rokowania dla samochodów byłyby słabe. Tymczasem gdański Zarząd Transportu Miejskiego potrafi likwidować istniejące od dawna linie, zaś ceny biletów na niektórych trasach poszybowały w ciągu niespełna czterech lat o 80 procent. W kotle komunikacyjnym, którym staje się Wrzeszcz, buduje się właśnie wiadukt (samochodowy) w sposób wykluczający możliwość położenia torów tramwajowych.

SKM jeździ zbyt rzadko, a oferowany komfort jazdy nie zachwyca - choć trzeba przyznać, że się poprawia (i to nie wskutek spadku liczby pasażerów).

Jezdnie rowerowe (zwane ścieżkami) przyjmują się za to dość łatwo. Jest ich w Trójmieście zbyt mało, a ich przebieg i konstrukcja są często słabo przemyślane. Przy budowie kolei metropolitalnej zapomniano ponoć o zaplanowanym wcześniej tunelu rowerowo-pieszym między Dolnym a Górnym Wrzeszczem.

Tymczasem jeśli chcemy iść w stronę takich miast jak Kopenhaga (214 samochodów na tysiąc mieszkańców, mnóstwo rowerów), musimy zacząć myśleć o zamykaniu niektórych ulic dla ruchu samochodowego, po to by stworzyć parkingi oraz jezdnie rowerowe.

A w sprawie tempa poruszania się rowerów po promenadzie popieram prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Sądzę, że ograniczenie prędkości do 10 km na godz. to wstęp do skasowania możliwości ruchu rowerów i że już w następnym sezonie cykliści zostaną potraktowani zakazem wjazdu. I dobrze. Zatłoczony nadmorski deptak powinien kiedyś zostać przywrócony - i to w całości - pieszym.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki