MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zwyczaje w pomorskich urzędach. Nie dotrzymują terminów

Szymon Szadurski
Sprawa spadkobierców Parku Rady Europy w Gdyni jest klasycznym przykładem w niedotrzymywaniu terminów przez urzędników
Sprawa spadkobierców Parku Rady Europy w Gdyni jest klasycznym przykładem w niedotrzymywaniu terminów przez urzędników fot. Tomasz Bołt/archiwum
Pracownicy samorządowych i państwowych instytucji publicznych na Pomorzu, rozpatrując wnioski mieszkańców, nie są w stanie dotrzymywać terminów, określonych w kodeksie postępowania administracyjnego (k.p.a.). Mnożą się skargi, składane na pracę urzędników.

Osoby chcące w urzędach szybko uzyskać pozwolenie na budowę lub inną skomplikowaną decyzję, dla przykładu o zwrocie wywłaszczonej nieruchomości, mogą się grubo przeliczyć. Sprawy takie trwają niekiedy latami, choć k.p.a. nakazuje kończyć postępowania administracyjne w 30 dni, a w przypadku skomplikowanych, maksymalnie w trzy miesiące.

- Przepisy sobie, życie sobie. Czasami po kilka miesięcy czeka się na odpowiedź na zwykłe pismo. Co tu więc mówić o jakichkolwiek innych decyzjach urzędów - mówi gdynianin Mirosław Walkusz, jedna z wielu osób, interweniujących ostatnio w naszej redakcji w sprawie przewlekających się w nieskończoność postępowań.

Urzędnicy tłumaczą jednak, że przepisy k.p.a. są nieżyciowe. Ich zdaniem, w niektórych sprawach nie ma szans, aby dotrzymywać terminów, więc kodeks powinien zostać znowelizowany. Tymczasem do wojewody pomorskiego, Samorządowego Kolegium Odwoławczego, sądów i prokuratur trafia coraz więcej skarg i wniosków o przyspieszenie pracy urzędników bądź ukaranie tych z nich, którzy rażąco łamią przepisy.

Przeczytaj: Gdynia: Spadkobiercy walczą o Park Rady Europy

Klasycznym przykładem szokującego wręcz przewlekania postępowania administracyjnego jest historia dotycząca zwrotu wywłaszczonych dawniej nieruchomości przy ul. Puckiej w Gdyni. Choć sąd już w 2005 r. przyznał rację dwóm ich byłym właścicielkom i nakazał przedstawicielom administracji publicznej poprowadzić sprawę o zwrot działek lub ustalenie wysokości odszkodowania, urzędnicy podlegli prezydentowi Gdyni Wojciechowi Szczurkowi przedłużali procedury aż przez trzy lata.

Zniecierpliwione kobiety w 2008 r. poskarżyły się sądowi, iż Wojciech Szczurek nie chce zrealizować wydanego wyroku. Niezrażeni tym urzędnicy tłumaczyli m.in., iż nie mogą dokończyć postępowania, bo nie są w stanie zatrudnić eksperta do wyceny działek. Sąd nie uznał jednak takich argumentów i ukarał Szczurka dotkliwą grzywną, 8,2 tys. zł. Ale nawet to niewiele pomogło i postępowanie przedłużyło się o kolejne przeszło dwa lata.

Czytaj także: Walczą z Gdynią o ziemię pod Parkiem Europy. Czują się oszukiwani

Nie lepiej jest niestety w gdańskim urzędzie, gdzie od dwóch lat prowadzone jest postępowanie o zwrot działek w gdyńskim Parku Rady Europy, a decyzje urzędników już dwukrotnie uchylał wojewoda pomorski. Pracownicy magistratu sprawę będą więc analizować trzeci raz. - To pewnego rodzaju precedens - przyznaje Michał Piotrowski z biura prasowego UM w Gdańsku.

Jeszcze bardziej szokująca jest sprawa dotycząca zwrotu działek w gdyńskim Obłużu, prowadzona w Gdańsku już siódmy rok. Urzędnicy tłumaczą, że nie mogą dotrzeć do dokumentów, pozwalających zakończyć postępowanie. Sprawą interesuje się już prokuratura, analizując, czy pracownicy gdańskiego magistratu nie dopuścili się zaniedbań. Podobne przykłady, gdy postępowania przewlekane są ponad wyznaczone terminy, można mnożyć, bo są ich setki. Nie tylko w Trójmieście, lecz w całym woj. pomorskim.

Przeczytaj też: Gdynia Obłuże: Zaliczki wpłacone, mieszkań nie ma

- Staramy się załatwiać wszystkie sprawy terminowo - mówi Maria Pazda, sekretarz Urzędu Miejskiego w Człuchowie. - Czasami jednak jest to niemożliwe. Zwłaszcza tam, gdzie konieczne jest przeprowadzenie dodatkowego postępowania, na przykład uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego. Takich rzeczy nie da się załatwić od ręki.

Problemy z terminowym wydawaniem decyzji miewa nawet Pomorski Urząd Wojewódzki, który w wielu takich sprawach nadzoruje samorządowców.

- Są postępowania, które bez problemu można zakończyć w 30 dni, ale zdarzają się i takie, które trudno przeprowadzić w określonym przepisami terminie - mówi Roman Nowak, rzecznik wojewody.

Jednak nie wszyscy samorządowcy z Pomorza uważają, że zapisy k.p.a. są zbyt restrykcyjne. Zbigniew Toporowski, sekretarz Urzędu Miasta w Starogardzie Gd., twierdzi, że urzędnik znający swoją robotę nie powinien mieć problemów z trzymaniem się wyznaczonych terminów. - Poza jednym wyjątkiem, jakim jest prawo budowlane - zaznacza. - Tutaj rzeczywiście terminy zawarte w przepisach są nierealne.

Marek Kowalski, zastępca wójta gminy Starogard Gdański, dodaje, że jest przeciwnikiem nowelizacji k.p.a.

- Regulacje w nim zawarte są prawidłowe, a opóźnienia wynikają z winy urzędów - mówi. - Oczywiście, niekiedy tłumaczy się je tzw. przyczynami obiektywnymi, np. dużą ilością wniosków czy chorobą pracownika. Można jednak te przyczyny usunąć przez zmianę organizacji pracy lub zlecenie spraw na zewnątrz.

Zobacz też: Gdynia: Spadkobierca walczy z miastem o grunty w Kolibkach

(M.J., B.G.)

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki