Pierwszy kwadrans niedzielnego meczu to aktywna w ofensywie gra żółto-niebieskich i jedna dobra sytuacja Marcusa da Silvy. Piłkę, po jego strzale z ostrego kąta, odbił jednak na rzut rożny bramkarz gospodarzy. Kolejne minuty nie zmieniły obrazu gry na boisku. Arka miała przewagę, szanse na prowadzenie i kiedy w 32 minucie Antoni Łukasiewicz trafił z bliska w bramkarza Sandecji, wydawało się, że suwerennie panuje nad boiskowymi wydarzeniami.
Gdynianie byli jednak nieskuteczni, a gospodarzom wystarczył jeden kontratak, aby objąć prowadzenie. W 41 minucie w dobrej pozycji strzeleckiej znalazł się w polu karnym Maciej Bębenek - błąd w ustawieniu popełnili chyba obaj stoperzy Arki - i Jakub Miszczuk wyciągał piłkę z siatki. Sandecja prowadziła 1:0.
Żółto-niebiescy nie zamierzali jednak rezygnować z dobrego wyniku. Już w 55 minucie zdołali wyrównać. Po strzale z dystansu Michała Nalepy piłki nie utrzymał w rękach Marek Kozioł, a skorzystał z tego prezentu Michał Szubert i było 1:1.
Na odpowiedź miejscowych kibice czekali zaledwie 10 minut. To była dobra akcja Sandecji, a pozostawiony bez opieki gdyńskich obrońców Kameruńczyk Armand Ella Ken bez trudu ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Niestety, nie był to ostatni skuteczny strzał gospodarzy. W 81 minucie, po rzucie rożnym, gapiostwo gdyńskich defensorów wykorzystał Łukasz Grzeszczyk.
- Przegraliśmy na własne życzenie, popełniając błędy w grze defensywnej. Wracamy do Gdyni ze spuszczonymi głowami - gorzko podsumował po meczu wysiłki swoje i kolegów Antoni Łukasiewicz.
A w pierwszym meczu 2015 roku za kartki pauzować będą musieli Łukasz Kowalski i Alan Fialho.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?