Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związek Sowiecki nie przetrwał, czy przetrwa Rosja?

Dariusz Olejniczak
Dariusz Olejniczak
Uczestnicy pikiety Ligi Wolnych Narodów w Waszyngtonie
Uczestnicy pikiety Ligi Wolnych Narodów w Waszyngtonie LFN/Facebook
Doświadczenia minionych trzech dekad, ze szczególnym uwzględnieniem ostatniego półrocza sprawiają, że postawione w tytule pytanie nie jest jedynie intelektualną prowokacją.

Wydawać by się mogło, że rozpad Rosji na mniejsze państwa byłby dla świata, a zwłaszcza dla jej bezpośrednich sąsiadów, zbawienny. Mimo że bilans zysków i strat wynikających z podziału wschodniego imperium może być z perspektywy świata dodatni, warto pamiętać, że to nie tylko szanse, ale i zagrożenia. I z pewnością już dziś w niejednym sztabie i niejednym gabinecie o tych szansach i zagrożeniach się dyskutuje...

Latem 1969 r. rosyjski pisarz Andriej Amalrik napisał esej zatytułowany „Czy Związek Radziecki przetrwa do 1984 roku?”. W ZSRR wydawnictwo ukazało się w samizdacie, a na Zachodzie w oficjalnym obiegu. W roku 1970 paryski Instytut Literacki wydał jego polski przekład. Autor trafił niespełna rok później do łagru za powielanie fałszywych i zmyślonych informacji na temat Związku Radzieckiego.

Amalrik spędził w łagrze ponad 3 lata, potem przebywał na zesłaniu w Magadanie. Po powrocie do Moskwy w roku 1975 kontynuował działalność dysydencką, a rok później został zmuszony do emigracji i osiadł w Madrycie. 12 listopada 1980 r. zginął w niewyjaśnionym do końca wypadku samochodowym niedaleko Guadalajary.

Zaczyn autodestrukcji

Esej odbił się szerokim echem w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych. Główna teza dotyczyła rozpadu Związku Radzieckiego, m.in. wskutek konfliktu zbrojnego z Chinami. Do tej wojny miałoby dojść w okolicach roku 1975. Jak wiemy, nic takiego nie nastąpiło, jednak już postawienie przez Rosjanina pytania o możliwy rozpad imperium, było w owych czasach więcej niż odważne i obrazoburcze.

Autor na wstępie nakreślił portret radzieckiej opozycji lat 60. wyróżniając trzy grupy niezadowolonych należące do trzech odmiennych nurtów.:

„»Autentyczny marksizm-leninizm« - zakłada, że reżim, wypaczywszy dla własnych celów ideologię marksizmu-leninizmu, nie kieruje się w swojej praktyce marksizmem-leninizmem, i że powrót do prawdziwych zasad marksizmu-leninizmu jest konieczny dla poprawy stanu naszego społeczeństwa.

»Ideologia chrześcijańska« - sugeruje, że konieczne jest przejście w życiu publicznym do chrześcijańskich zasad moralnych, interpretowanych w nieco słowianofilskim duchu, z pretensjami do szczególnej roli dla Rosji.

»Ideologia liberalna”« - zakłada przejście do społeczeństwa demokratycznego typu zachodniego, przy zachowaniu jednak rosyjskiej specyfiki”.

Amalrik celnie zauważył, że mało kto zna rzeczywisty obraz stanu radzieckiego społeczeństwa końca lat 60. Ów stan określił mianem „biernego niezadowolenia” i dodał, że:

„Naród rosyjski, czy to ze względu na swoje tradycje historyczne, czy cokolwiek innego, niemal całkowicie nie ma zrozumienia dla idei samorządności, równego prawa i wolności osobistej dla wszystkich - i związanej z tym odpowiedzialności. Nawet w idei pragmatycznej wolności przeciętny Rosjanin nie będzie widział dla siebie szansy na dobre życie, ale niebezpieczeństwo, że oto ktoś mądrzejszy lub po prostu cwańszy dostanie dobrą pracę jego kosztem. Samo słowo »wolność« jest rozumiane przez większość ludzi jako synonim słowa »nieporządek«, jako możliwość bezkarnego popełniania aspołecznych i niebezpiecznych czynów. Jeśli chodzi o poszanowanie praw osoby ludzkiej jako takiej, to zdaniem obywateli radzieckich, ich przestrzeganie spowoduje zwyczajnie dezorientację. Możemy szanować siłę, moc, w końcu nawet umysł czy wykształcenie, ale to, że osoba ludzka sama w sobie ma jakąś wartość, jest w powszechnej świadomości czymś nienaturalnym i niepojętym. My jako naród nie przeżyliśmy europejskiego okresu kultu osoby ludzkiej, osoba - człowiek - w historii Rosji zawsze była środkiem, ale nie celem. Paradoksalne jest to, że samo pojęcie »okresu kultu jednostki« równoznaczne jest dla nas z okresem takiego upokorzenia i stłumienia osobowości człowieka, jakiego nasz naród wcześniej nie znał”.

Dalsza część rozważań przebiega w jeszcze bardziej pesymistycznym tonie. Amalrik pisze mianowicie, że w narodzie rosyjskim silnie zakorzenione jest poczucie sprawiedliwości, jakiej wymaga się od silnej władzy. Owo poczucie sprawiedliwości zmieniło się z czasem w pragnienie - postulat, by „nikt nie miał lepiej ode mnie”. „Skoro nie możemy mieć dobrze, tak jak tego pragniemy, to niech chociaż wszyscy mają po równo źle”.

Autor rozważań o końcu Związku Sowieckiego kończy pierwszą część eseju, tę poświęconą wewnętrznym przyczynom możliwego kresu ZSRR, twierdzeniem, że:

„(…) w miarę jak reżim będzie coraz bardziej osłabiany i autodestrukcyjny, będzie musiał stawić czoła - i widać już tego wyraźne oznaki - dwóm destrukcyjnym siłom oddziałującym na do niego: konstruktywnemu (choć słabemu) ruchowi »klasy średniej« oraz dekonstrukcyjnemu ruchowi »klasy niższej« - m.in. chłopstwu, robotnikom. Ten drugi wyrażał się będzie w najbardziej destrukcyjnych, gwałtownych i nieodpowiedzialnych działaniach, gdy tylko warstwy te poczują względną bezkarność. Jak szybko reżim miałby się z takimi wstrząsami, jak długo jeszcze wytrzyma?

Pytanie to można rozpatrywać dwojako: po pierwsze, czy sam reżim podejmuje jakieś zdecydowane i drastyczne środki dla samoodnowy, a po drugie, czy biernie dąży do minimum zmian, aby utrzymać swoją »doskonałość«.

Drugi sposób wydaje mi się bardziej prawdopodobny, ponieważ wymaga od reżimu mniejszego wysiłku, wydaje mu się mniej niebezpieczny i odpowiada słodkim iluzjom dzisiejszych »kremlowskich marzycieli«. Jednak niektóre mutacje reżimu są teoretycznie możliwe: na przykład militaryzacja reżimu i przejście do jawnie nacjonalistycznej polityki (może to nastąpić poprzez przewrót wojskowy lub stopniowe przekazywanie władzy armii) lub wręcz przeciwnie - reformy gospodarcze i związana z tym względna liberalizacja reżimu (może się to stać poprzez wzmocnienie roli w kierownictwie ekonomistów pragmatystycznych, którzy rozumieją potrzebę zmian). Obie te opcje nie wydają się być punktami zwrotnymi, jednak aparat partyjny, przeciwko któremu w istocie oba zamachy miałyby być skierowane, jest tak zrośnięty zarówno z armią, jak i kręgami gospodarczymi, że w obu przypadkach szybko utknąłby w tym samym bagnie. Jakakolwiek istotna zmiana oznaczałaby teraz personalne przetasowania od góry do dołu, jasne jest więc, że ludzie, którzy uosabiają reżim, nigdy się na to nie zgodzą”.

Podsumowując - Andriej Amalrik przewidywał, że reżim będzie bardziej skłonny do zmiany systemu politycznego, niż do jego utrzymania kosztem klęski jego reprezentantów.

Wojna, której nie było

W drugiej części Amalrik zajął się szczegółowo przewidywaniami dotyczącymi nieuniknionego, jego zdaniem, konfliktu zbrojnego z Chinami. Przewidywał, że Chiny, które w czasie, gdy pisał swój esej były jeszcze dość słabe militarnie, a ich jedynym atutem było posiadanie broni atomowej, zagrożą Sowietom prowadzeniem wojny na ich warunkach lub uderzeniem nuklearnym, co skutkowałoby konfliktem o niewyobrażalnych dla obu stron i świata konsekwencjach. Amalrik spodziewał się, że sowiecki reżim jest na tyle racjonalny, że ugnie się przed takim ultimatum i zdecyduje się na wojnę konwencjonalną na warunkach Pekinu, którą finalnie przegra. Dziś jasne jest, że wojna chińsko-radziecka nie wybuchła. Jak dotąd.

Amalrik, podsumowując tekst, pisze o wzroście niezadowolenia społecznego z powodu sytuacji ekonomicznej, w jakiej znajdzie się toczący wojnę z Chinami Związek Sowiecki i możliwości rozbudzenia nacjonalizmów - nie tylko tego wszechradzieckiego czy rosyjskiego, ufundowanego na gruncie patriotycznego wzmożenia w obronie zaatakowanej ojczyzny, ale także nacjonalizmów drzemiących dotychczas w nierosyjskich narodach ZSRR.

Dziś wiemy, że część tych nacjonalizmów (choć szczęśliwie nie na niwie wojny z Chinami) poskutkowała powstaniem nowych niepodległych państw, niegdyś będących republikami związkowymi. Amalrik, pisząc o końcu ZSRR, nie miał racji w kwestii wojny chińsko-radzieckiej, jednak w przewidywaniu daty upadku Sowietów, pomylił się tylko o kilka lat. Trafnie przewidział, że niektóre nierosyjskie republiki wybiją się na niepodległość, choć znowu - mylił się co do szczegółów. Miał też świadomość, że rozpad ZSRR nie będzie oznaczał końca dyktatury na Kremlu i w niektórych państwach poradzieckich.

Liga Wolnych Narodów

„W celu realizacji prawa do samostanowienia naszych narodów i terytoriów Federacji Rosyjskiej stworzyliśmy Ligę Wolnych Narodów - horyzontalną strukturę sieciową, która skupia organizacje, ruchy i indywidualnych aktywistów, podzielających nasze cele i poglądy”.

Przywołany wyżej cytat to preambuła dokumentu powołującego do życia Ligę Wolnych Narodów, która ukonstytuowała się 20 lipca podczas internetowej konferencji z udziałem przedstawicieli kilku ludów żyjących na obszarze Federacji Rosyjskiej - Buriatów, Baszkirów, Ingrian, Kozaków, Kałmuków, Tatarów i Erziatów. Oczywiście w świetle rosyjskiego prawa jest to struktura nielegalna, a jej działania są sprzeczne z konstytucją nieprzewidującą prawa do secesji z Federacji Rosyjskiej żadnego narodu i terytorium. To inaczej niż było w przypadku ustawy zasadniczej ZSRR, która taką możliwość przewidywała, co zresztą stanowiło podstawę do powstania kilkunastu nowych niepodległych państw.

Celem Ligi jest wyjście z Federacji i utworzenie niepodległych państw narodowych. Droga do tego wydaje się długa i bardzo trudna, jednak agresja Rosji na Ukrainę dała mniejszościom narodowym (a przynajmniej niektórym ich przedstawicielom) podbitym jeszcze przez Rosję carską lub już sowiecką, nadzieję na zmianę układu sił w Rosji współczesnej po przegranej wojnie i upadku Putina.

Twórcy Ligi Wolnych Narodów wystosowali list otwarty z apelem do prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena o wspieranie ich dążenia do samostanowienia, a w ostatnich dniach przeprowadzili pikiety w kilkunastu krajach, od Stanów Zjednoczonych, po Estonię i Szwecję, przeciwko wojnie na Ukrainie i kolonialnej polityce Rosji.

Niepodległość? Czy to możliwe?

Czy, i w jakim stopniu prezydent USA wesprze Ligę - czas pokaże. Tak czy inaczej, „ruchy odśrodkowe” w Rosji lub - mówiąc wprost językiem Moskwy - separatyzmy, nie są zjawiskiem nowym w szarej strefie polityki wewnętrznej największego terytorialnie państwa świata. O niepodległości mówią choćby niektórzy mieszkańcy Syberii czy Tatarstanu.

Osobną kwestią - poza szlachetnymi dążeniami do samostanowienia i uwolnienia się spod kolonialnej dominacji imperium - jest sprawa możliwości samodzielnego przetrwania - możliwości budżetowych, ekonomicznych, surowcowych, dyplomatycznych i politycznych. I tu zaczyna się robić interesująco. Weźmy za przykład Buriację - rosyjską republikę na Zabajkalu. To kraj zimny i górzysty, no i biedny. Ale czy bezwarunkowo skazany na biedę? Nie. Buriacja to bodaj najbardziej zasobny w bogactwa naturalne obszar Federacji. Występuje tam ponad 700 rodzajów złóż mineralnych i metali, a wśród nich złoto, wolfram, cyna, aluminium, molibden, cynk itd. No i potężne złoża uranu… Są też ogromne złoża węgla kamiennego i brunatnego. W Ułan Ude rozwinięty jest przemysł przetwórstwa surowców. Bieda tego regionu, będąca jednym z powodów, dla których Buriaci tak chętnie zaciągają się do najeźdźczej armii dewastującej Ukrainę, jest wynikiem rabunkowej polityki administracji działającej z poruczenia Moskwy oraz kolonialnego podejścia do mniejszości etnicznych.

Wśród założycieli Ligi Wolnych Narodów są też reprezentanci Tatarstanu. To druga, po obwodzie Samarskim, najbardziej uprzemysłowiona republika, bogata w ropę naftową i gaz ziemny, z doskonale rozwiniętym przemysłem maszynowym.

Oczywiście nie każdy kraj związkowy ma takie zasoby. W zupełnie innej sytuacji jest na przykład Karelia, która przeżywa kryzys ekonomiczny. Złóż minerałów czy metali szlachetnych nie brakuje, choć nie są one tak duże jak np. w Buriacji. Jej prawdziwym bogactwem jest drewno, którego ma pod dostatkiem w postaci ogromnych obszarów leśnych.

Republiki związkowe, w których część etnicznych mieszkańców dąży do uzyskania niepodległości, wbrew pozorom nie są li tylko zabiedzonymi peryferiami wielkiej Rosji. To w znacznej mierze terytoria o sporych możliwościach, mające sporo do zaoferowania partnerom zagranicznym, będące w obszarze zainteresowań tychże. Turcja i Chiny chętnie widziałyby secesję kilku republik, bo oznaczałoby to osłabienie ich głównego konkurenta w regionie, a równocześnie otworzyłoby możliwości do poszerzania strefy własnych wpływów.

Warunki secesji

Czy zatem w najbliższej przyszłości będziemy świadkami odrywania się poszczególnych republik od centrum? To zależy od kilku czynników. Po pierwsze, najważniejsze i oczywiste, od wsparcia udzielanego Ukrainie, wyniku wojny i skuteczności oraz zasięgu sankcji nakładanych przez świat na Rosję. Przegrana Rosji (osobną sprawą jest skala porażki) wpłynie zasadniczo na osłabienie jej potencjału do ochrony interesów ekonomicznych i terytorialnych w prowincjach. Nie od dziś wiadomo, że Rosja jest wewnętrznie silna siłą represji politycznych i powiązań biznesowo-politycznych, a zewnętrznie potencjałem surowcowym prowincji oraz bronią jądrową. Utrata znacznej części zasobów byłaby dla Federacji bardzo groźna.

Po drugie od tego, czy ruchy niepodległościowe znajdą wystarczającą liczbę zwolenników wewnątrz republik, czy znajdą się liderzy zdolni do pokierowania narodami na drodze do secesji. Po trzecie od tego, w jakim stopniu wybijające się na niepodległość republiki będą zdolne do prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej i jakiego rodzaju wsparcie zostanie im udzielone przez zagranicę, (w tym Turcję, Chiny, a także Stany Zjednoczone i Unię Europejską). Kolejny istotny czynnik, to zdolność do samodzielności poza strukturą Federacji i umiejętność „odcięcia pępowiny” od matuszki. Jak pokazują przykłady byłych republik radzieckich w Azji Środkowej to wcale nie jest takie łatwe i oczywiste. Na koniec jeszcze jedno - wzajemne poukładanie sobie relacji z nowymi państwami powstałymi po niepodległościowym exodusie.

Rozpad Rosji nie jest ani przesądzony, ani oczywisty. Rozpatrywany jest jako jeden ze scenariuszy, tak samo upragniony, jak i budzący obawy na świecie. Gdyby kilka republik związkowych ogłosiło niepodległość i zdołało ją utrzymać, spowodowałoby to zasadniczą zmianę w układzie sił w Eurazji. Z pewnością na jakiś czas wyłączyłoby Rosję z grona głównych graczy na arenie międzynarodowej. Nie jest jednak pewne, że przesądziłoby o długim i stabilnym pokoju na kolejne dekady.

Szanse i zagrożenia

Rozpad Rosji to szanse i zagrożenia dla Europy i świata. Pytanie otwarte - czy Europa zachodnia jest w stanie wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych przy okazji upadku i rozpadu ZSRR, czy być może znów chciałaby być „rozumiejąca” i pełna nadziei wobec upadłego imperium?

Bo na to, że za sterami „nowej małej Rosji” stanie jakiś demokrata w stylu zachodnim trudno liczyć. Należałoby się raczej spodziewać kogoś, kto świadom słabości okrojonej Federacji, nie będzie chciał natychmiast odzyskiwać dawnej świetności i dawnych terytoriów i będzie skłonny czekać na dogodniejszy moment. Może nawet będzie skłonny scedować to zadanie na następców.

Tak samo zresztą (biorąc pod uwagę, zarówno całość historii Rosji, jak i współczesny stan wyprania umysłów zdecydowanej większości rosyjskich mas) trudno oczekiwać, że społeczeństwo Rosyjskie będzie zdolne do względnej odnowy, choćby na styl prodemokratycznej odnowy społeczeństwa niemieckiego w Republice Federalnej Niemiec po II wojnie światowej.

Podsumowując - rozpad Rosji, gdyby do niego doszło, spowodowałby oddalenie zagrożenia rosyjskim imperialnym ekspansjonizmem wobec krajów sąsiadujących z Federacją. Nie oznaczałby on jednak pozbycia się problemu Rosji raz na zawsze. Nadal byłoby to państwo z bronią atomową, w dalszej perspektywie nastawione na polityczny czy militarny konflikt. Rosja zawsze będzie stanowiła problem dla świata, a jedynym warunkiem okiełznania tego demona jest uświadomienie sobie przez polityków, że w relacjach z Moskwą należy kierować się suwerennym myśleniem i bezkompromisowością, a także jak najszerzej pojmowaną niezależnością gospodarczą.

Z drugiej strony, potencjalny rozpad Rosji i powstanie nowych, mimo wszystko niespecjalnie od razu silnych organizmów państwowych, to również szanse i zagrożenia. Ale to już temat na inną okazję.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki