Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znalazła dzieciom dom przed swoją śmiercią

Dorota Abramowicz
T.Bolt
W gdyńskim hospicjum w środę wieczorem zmarła pani Ewa. Sprzątaczka, dzielna kobieta, samotnie wychowująca dwoje dzieci, która w obliczu nieuleczalnej choroby podjęła rozpaczliwą walkę o znalezienie domu dla 11-letniego Piotrusia i 10-letniej Mai.

O dramacie Ewy pierwszy raz napisaliśmy w styczniu tego roku w artykule "Umierająca matka szuka nowej rodziny dla dzieci". Jej przyjaciółka, Katarzyna, powiedziała nam wówczas: - Ewa może liczyć tylko na siebie. Nie ma wsparcia ze strony rodziny, pomocy społecznej i tak naprawdę nikogo, kto przejmie opiekę nad dziećmi.

Po publikacji artykułu i przedrukowaniu go przez internetowe portale informacyjne zgłosiły się dziesiątki osób z kraju i zagranicy. Część chciała zaadoptować rodzeństwo, niektórzy proponowali pomoc materialną. Do łańcuszka pomocy włączył się gdyński MOPS, a ośrodek adopcyjny w Gdyni przyjmował zgłoszenia chętnych.

Czytaj także: Umiera na raka, szuka nowej rodziny dla swoich dzieci

Ewa pragnęła pozostać anonimowa. Ze względu na dzieci konsekwentnie chroniła siebie oraz Majkę i Piotrusia (nadal nie podajemy ich prawdziwych imion) przed mediami. Zależało jej, by potencjalna rodzina mieszkała jak najbliżej szkoły rodzeństwa. I by dała dzieciom miłość.

Ostatecznie siedem (wśród czterdziestu chętnych) wytypowanych przez ośrodek małżeństw wzięło udział w kursie dla rodzin zastępczych. Ewa i dzieci wybrali wśród nich Beatę i Pawła. Wtedy dopiero okazało się, że Ewa i Beata... pracują w tej samej firmie. Sąd Rodzinny w Gdyni sprawnie i szybko załatwił wszelkie formalności.

Czytaj także:Umiera na raka. Znalazła rodzinę dla swoich dzieci

- Przez ostatni czas dzieci spędzały dni z rodziną zastępczą, ale na noc wracały do matki - mówi pani Katarzyna. - Ewa, choć wraz z postępującą nieuchronnie chorobą brakowało jej sił, do końca walczyła, by jak najdłużej być z nimi. Poddała się dopiero w ostatnim tygodniu.

Kiedy rozmawiałyśmy ostatni raz, Ewa opowiadała, jak próbuje przygotować dzieci na swoją śmierć. Przytulając je, tłumaczyła: - Zawsze przy was będę. Nie musicie mnie widzieć, będziecie czuć moją obecność. W szkole usiądę przy was w ławce.

W sobotę przyjaciele i rodzina wezmą udział w jej pogrzebie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki