Finał nie poruszył mnie nie dlatego, że okazał się tak bezkrwawy. Gdyby ministerialny trup ścielił się gęściej, zareagowałbym pewnie podobnie. Nie twierdzę, że to całkiem bez znaczenia, kto siedzi za ministerialnym biurkiem, ale - z drugiej strony - nie spodziewam się, że gdyby nazwisko ministra zdrowia albo transportu zaczynało się na inną literę, odmieniłoby to rzeczywistość polskiej służby zdrowia albo kolei. Byłoby podobnie.
Nie w tym jednak ostatecznie rzecz. Finał nie roznamiętnił mnie, tak samo jak nie roznamiętnił mnie wcześniejszy medialny spektakl. Nie daję się już wkręcić w te emocje. Inaczej mówiąc: nie daję się już nabrać na politykę, która polega nie na zarządzaniu rzeczywistymi problemami, tylko na zarządzaniu moimi emocjami. Na zastępowaniu tego pierwszego tym drugim. Nie dla mnie ten teatr.
Wróciłem więc za biurko, dokończyłem lektury listu o śmieciach i lekturę gazet. W jednej z nich wyczytałem, że w Polsce w ciągu ostatnich pięciu-ośmiu lat pogłowie świń zmniejszyło się o około 7 mln sztuk. Jak tak dalej pójdzie, Polska będzie sprowadzała wieprzowinę z krajów Zachodu, które podyktują nam za schabowego słone ceny. A w drugiej gazecie przeczytałem, że jeśli unijna komisarz ds. klimatu postawi na swoim, za prawo do emisji CO2 będziemy płacili już nie 3, tylko 5 euro za tonę. Teraz uprawnienia kosztują nas 1,3 mld zł, czyli płacilibyśmy już ponad 2 mld.
Premier zapowiedział głębszą rekonstrukcję rządu w połowie roku. Nie sądzę, żebym dał się znów odciągnąć od biurka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?