Zalew Wiślany. Jachty osiadły na płyciźnie niedaleko Osłonki. Poszukiwano załóg. Okazało się, żeglarze... byli już w porcie

Osadzone, unieruchomione na mieliźnie i położone na boku jachty zaobserwowali przepływający obok nich wodniacy. Powiadomili służby ratownicze. Na miejsce dopłynęły grupy ratowników z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Sztutowie, na łodzi R31 oraz z Tolkmicka (R30), a także nowodworscy strażacy.

Ratownicy weszli na pokład jachtów. Nie było śladów załogi. Sytuacja wydawała się być groźna - rozpoczęto poszukiwania żeglarzy. Do pomocy wezwano śmigłowiec marynarki wojennej. Po przeszukaniu przybrzeżnych trzcinowisk rozpoczęto poszukiwania na rozleglejszym terenie.

Po pewnym czasie udało się jednak ustalić, że załogi obu jachtów przebywały już bezpieczne na lądzie. Z pokładów osadzonych na mieliźnie jednostek zabrał ich wcześniej przepływający obok ponton. Żeglarze nie powiadomili jednak o zdarzeniu żadnych służb. Taka informacja pozwoliłaby uniknąć angażowania służb w kosztowną akcję ratunkową.

Dodajmy, że w czasie majówki na Zalewie Wiślanym panowały trudne warunki. Przede wszystkim było bardzo płytko - silne, południowe wiatry wywiały wodę z tej części akwenu. Ratownicy nie byli w stanie podpłynąć do osadzonych na mieliźnie jachtów. Dotarli do nich brnąc w wodzie głębokiej do kolan.

Obecnie brakuje także na Zalewie Wiślanym nawigacyjnych oznaczeń torów wodnych. Nie zostały one jeszcze rozmieszczone po sezonie zimowym.