18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabytkowy żyrandol w kościele na Oruni. "Pająk", dar wdowy Wetzke, ma wrócić do świątyni [ZDJĘCIA]

Grażyna Antoniewicz
W kościele Świętego Jerzego na gdańskiej Oruni zawisnąć ma w sobotę na dawnym miejscu zabytkowy żyrandol, znaleziony na strychu tej świątyni. O jej niezwykłych losach - pisze Grażyna Antoniewicz.

Pierwszy kościół spłonął za czasów króla Stefana Batorego, drugi puścili z dymem Kozacy, trzeci przetrwał do dzisiaj, a zbudowano go w 1823 roku. Wtedy to na miejscu dawnego zboru ewangelickiego powstała nowa świątynia. Zaprojektował ją słynny berliński architekt Karl Schinkel, który pracował dla samego króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III. W 1816 roku król zlecił Schinklowi przebudowę centrum Berlina. W Polsce jego najsłynniejszą realizacją jest pałac w Kórniku, zaprojektował też pałac w Owińskach, zamek w Kamieńcu Ząbkowickim, kościół w Krzeszowicach, a w Gdańsku gmach Gimnazjum Królewskiego (w 1837 roku przy ul. Lastadia) i właśnie oruńską świątynię. Także jej wystrój był oryginalnym dziełem Karla Schinkla.

W kościele znajdowały się cztery żyrandole, które zdobiły wnętrze jeszcze po II wojnie światowej. Najstarszy z napisem "Satwig 1820" umieszczony był w zakrystii. Najmniejszy wykonany został w 1829 roku. Największy ze wszystkich wisiał najbliżej ołtarza i pochodził z 1855 roku.

- Jako były ministrant pamiętam, że na wysokości ambony wisiał zaś żyrandol ośmioramienny - dar pewnej wdowy, która ufundowała go w 1851 roku. Widnieje na nim napis "Dar pani Anny Dorothey Wetzke, z domu Mittman, ulica Główna, 5 grudnia 1851 roku" - opowiada Krzysztof Kosik, historyk z wykształcenia, który wspólnie z dwójką miłośników starej Oruni uratował zabytkowy żyrandol.

Na dole odczytujemy napis, "Pająk wykonał w Gdańsku rzemieślnik F. A. Hilger". - Ponadto wielkimi literami wygrawerowano, że Rada Parafialna kościoła dziękuje darczyńcy i tutaj widnieje data 30 maja 1852 roku oraz nazwisko pastora - opowiada Krzysztof Kosik.

Blask kościoła

Jak podaje profesor Jerzy Samp w swojej książce "Orunia", konsekrację nowo powstałej świątyni połączono ze świętem dożynkowym. Odbyła się ona 5 października 1823 roku.

Wówczas to puzoniści odegrali z wieży kościelnej pieśń "Chwal duszo moja Pana" - jako rodzaj pobudki. Zaproszono wiele wybitnych osobistości, z nadburmistrzem Gdańska na czele. Kazanie wygłosił pastor J. A. Neuhofer - ten sam, który dziesięć lat wcześniej odprawił ostatnie nabożeństwo w starym spalonym przez Kozaków kościele oruńskim.

Na wieży był zegar, w środku zawisły cztery dzwony. Najokazalszy ważył aż 300 kg. Gdański kupiec Friedrich Hoene ufundował organy i rzeźbiony w drewnie neogotycki ołtarz.

- W centralnym miejscu ołtarza umieszczony był obraz olejny z wizerunkiem Chrystusa wśród dzieci - opowiada Krzysztof Kosik. - Na strychu widziałem jeszcze namalowane na deskach symbole czterech ewangelistów z nieistniejącej ambony. Piękna jest także ażurowa snycerka na neogotyckich drzwiach, które znajdowały się z dwóch stron ołtarza. Jeśli znajdą się środki, ksiądz proboszcz Mirosław Dukiewicz chciałby, aby świątynia odzyskał swój blask.

Gdański kościół wieńczy tak zwane sklepienie pozorne, wykonane z drewna, pokryte warstwą tynku ze zdobieniami - zachowało się ono do dzisiaj.

Żyrandol na strychu

W 1945 roku nacierające wojska radzieckie łaskawie obeszły się ze świątynią. Uszkodzony został co prawda dach, kula czasu, powypadały też witraże.

- Natomiast cały wystrój - razem z ołtarzem, barokową amboną, żyrandolami i organami - zachował się w stanie wręcz idealnym - opowiada Krzysztof Kosik. - Po wojnie ewangelicki kościół pod wezwaniem św. Jerzego w gdańskiej Oruni przejęli katolicy.

I nie działo się nic złego aż do końca lat sześćdziesiątych - w ramach zmian posoborowych zdemontowano piękny ołtarz główny, zniknęła barokowa ambona i żyrandole.

Po latach Krzysztof Kosik zauważył na strychu świątyni walające się w kącie połamane, zniszczone fragmenty mosiężnego żyrandola. Wspólnie z przyjaciółmi postanowił go odrestaurować.

- Głównym wykonawcą, jeśli chodzi o sprawy manualne, jest Stanisław Edutt, metaloplastyk, rusznikarz, złota rączka - dodaje Krzysztof Kosik. - Za sprawy związane z elektryką odpowiedzialny jest Wojciech Detlaff. Jeśli nic się nie wydarzy, zabytkowy "pająk" zawiśnie w kościele jeszcze dzisiaj.

Kosik, warto dodać, to postać nietuzinkowa. Od dziecka mieszkaniec Oruni, społecznik. Od lat niestrudzenie walczący o zachowanie zabytków i dziedzictwa tej wyjątkowej dzielnicy Gdańska. To pomysłodawca i twórca oruńskiego lapidarium, w którym gromadzi zagrożone kamienne artefakty z całej dzielnicy. Jest też autorem książki "Oruński antykwariat". Razem z Krzysztofem Kosikiem odbywamy w niej nostalgiczną podróż po starej Oruni. Poznajemy jej dawnych mieszkańców, zabytki i miejsca, których już nie ma. Dowiadujemy się, kto na Oruni po wojnie miał pierwszy motocykl, gdzie był najstarszy w dzielnicy zakład fryzjerski i słynna restauracja Adria.

Szykuje się kolejny nakład tej książki, który będzie rozszerzony o nowe postaci, miejsca i przedwojenne fotografie. A na razie warto się wybrać do oruńskiej świątyni, by poczuć ducha starego Gdańska.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki