Pierwszy kościół spłonął za czasów króla Stefana Batorego, drugi puścili z dymem Kozacy, trzeci przetrwał do dzisiaj, a zbudowano go w 1823 roku. Wtedy to na miejscu dawnego zboru ewangelickiego powstała nowa świątynia. Zaprojektował ją słynny berliński architekt Karl Schinkel, który pracował dla samego króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III. W 1816 roku król zlecił Schinklowi przebudowę centrum Berlina. W Polsce jego najsłynniejszą realizacją jest pałac w Kórniku, zaprojektował też pałac w Owińskach, zamek w Kamieńcu Ząbkowickim, kościół w Krzeszowicach, a w Gdańsku gmach Gimnazjum Królewskiego (w 1837 roku przy ul. Lastadia) i właśnie oruńską świątynię. Także jej wystrój był oryginalnym dziełem Karla Schinkla.
W kościele znajdowały się cztery żyrandole, które zdobiły wnętrze jeszcze po II wojnie światowej. Najstarszy z napisem "Satwig 1820" umieszczony był w zakrystii. Najmniejszy wykonany został w 1829 roku. Największy ze wszystkich wisiał najbliżej ołtarza i pochodził z 1855 roku.
- Jako były ministrant pamiętam, że na wysokości ambony wisiał zaś żyrandol ośmioramienny - dar pewnej wdowy, która ufundowała go w 1851 roku. Widnieje na nim napis "Dar pani Anny Dorothey Wetzke, z domu Mittman, ulica Główna, 5 grudnia 1851 roku" - opowiada Krzysztof Kosik, historyk z wykształcenia, który wspólnie z dwójką miłośników starej Oruni uratował zabytkowy żyrandol.
Na dole odczytujemy napis, "Pająk wykonał w Gdańsku rzemieślnik F. A. Hilger". - Ponadto wielkimi literami wygrawerowano, że Rada Parafialna kościoła dziękuje darczyńcy i tutaj widnieje data 30 maja 1852 roku oraz nazwisko pastora - opowiada Krzysztof Kosik.
Blask kościoła
Jak podaje profesor Jerzy Samp w swojej książce "Orunia", konsekrację nowo powstałej świątyni połączono ze świętem dożynkowym. Odbyła się ona 5 października 1823 roku.
Wówczas to puzoniści odegrali z wieży kościelnej pieśń "Chwal duszo moja Pana" - jako rodzaj pobudki. Zaproszono wiele wybitnych osobistości, z nadburmistrzem Gdańska na czele. Kazanie wygłosił pastor J. A. Neuhofer - ten sam, który dziesięć lat wcześniej odprawił ostatnie nabożeństwo w starym spalonym przez Kozaków kościele oruńskim.
Na wieży był zegar, w środku zawisły cztery dzwony. Najokazalszy ważył aż 300 kg. Gdański kupiec Friedrich Hoene ufundował organy i rzeźbiony w drewnie neogotycki ołtarz.
- W centralnym miejscu ołtarza umieszczony był obraz olejny z wizerunkiem Chrystusa wśród dzieci - opowiada Krzysztof Kosik. - Na strychu widziałem jeszcze namalowane na deskach symbole czterech ewangelistów z nieistniejącej ambony. Piękna jest także ażurowa snycerka na neogotyckich drzwiach, które znajdowały się z dwóch stron ołtarza. Jeśli znajdą się środki, ksiądz proboszcz Mirosław Dukiewicz chciałby, aby świątynia odzyskał swój blask.
Gdański kościół wieńczy tak zwane sklepienie pozorne, wykonane z drewna, pokryte warstwą tynku ze zdobieniami - zachowało się ono do dzisiaj.
Żyrandol na strychu
W 1945 roku nacierające wojska radzieckie łaskawie obeszły się ze świątynią. Uszkodzony został co prawda dach, kula czasu, powypadały też witraże.
- Natomiast cały wystrój - razem z ołtarzem, barokową amboną, żyrandolami i organami - zachował się w stanie wręcz idealnym - opowiada Krzysztof Kosik. - Po wojnie ewangelicki kościół pod wezwaniem św. Jerzego w gdańskiej Oruni przejęli katolicy.
I nie działo się nic złego aż do końca lat sześćdziesiątych - w ramach zmian posoborowych zdemontowano piękny ołtarz główny, zniknęła barokowa ambona i żyrandole.
Po latach Krzysztof Kosik zauważył na strychu świątyni walające się w kącie połamane, zniszczone fragmenty mosiężnego żyrandola. Wspólnie z przyjaciółmi postanowił go odrestaurować.
- Głównym wykonawcą, jeśli chodzi o sprawy manualne, jest Stanisław Edutt, metaloplastyk, rusznikarz, złota rączka - dodaje Krzysztof Kosik. - Za sprawy związane z elektryką odpowiedzialny jest Wojciech Detlaff. Jeśli nic się nie wydarzy, zabytkowy "pająk" zawiśnie w kościele jeszcze dzisiaj.
Kosik, warto dodać, to postać nietuzinkowa. Od dziecka mieszkaniec Oruni, społecznik. Od lat niestrudzenie walczący o zachowanie zabytków i dziedzictwa tej wyjątkowej dzielnicy Gdańska. To pomysłodawca i twórca oruńskiego lapidarium, w którym gromadzi zagrożone kamienne artefakty z całej dzielnicy. Jest też autorem książki "Oruński antykwariat". Razem z Krzysztofem Kosikiem odbywamy w niej nostalgiczną podróż po starej Oruni. Poznajemy jej dawnych mieszkańców, zabytki i miejsca, których już nie ma. Dowiadujemy się, kto na Oruni po wojnie miał pierwszy motocykl, gdzie był najstarszy w dzielnicy zakład fryzjerski i słynna restauracja Adria.
Szykuje się kolejny nakład tej książki, który będzie rozszerzony o nowe postaci, miejsca i przedwojenne fotografie. A na razie warto się wybrać do oruńskiej świątyni, by poczuć ducha starego Gdańska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?