MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek śmigłowca w Wygoninie. Zdaniem eksperta, prędkość uderzenia o ziemię była duża

Tomasz Słomczyński
Edyta Okoniewska
Z redaktorem naczelnym "Skrzydlatej Polski" Grzegorzem Sobczakiem rozmawia Tomasz Słomczyński.

Wiemy, że pod Starą Kiszewą rozbił się prywatny śmigłowiec biznesmena. W Polsce jest coraz więcej prywatnych tzw. statków powietrznych?

Generalnie tak, choć teraz jest kryzys, który niespecjalnie sprzyja takim zakupom. Ale od kilkunastu lat systematycznie obserwujemy wzrost liczby posiadanych śmigłowców i samolotów. Widać też tendencję do tego, że Polacy kupują coraz nowsze modele. To jest takie zjawisko, jak w motoryzacji na przełomie lat 80. i 90. W Polsce na ulicy zobaczymy najnowsze modele samochodów, a kilkanaście lat temu tego jeszcze nie było... Podobnie jest w lotnictwie.

Czy nie jest tak, że wzrost liczby statków powietrznych na niebie, wynikający ze wzrostu zamożności Polaków, wpływa na spadek bezpieczeństwa w ruchu powietrznym?

Jeśli spojrzymy na ogólną liczbę wypadków, to rzeczywiście możemy do tego tak podchodzić. Ale jeśli przeliczymy to na godziny wylatane albo liczbę statków powietrznych zarejestrowanych w Polsce, to będzie to wyglądać inaczej. Po prostu, jak jest więcej samolotów, to jest również więcej wypadków, to naturalne.

Trzymając się porównania do motoryzacji - o ile prowadzenie samochodu każdy dorosły człowiek jest w stanie lepiej lub gorzej opanować, to latanie śmigłowcem - już niekoniecznie...

Biorąc pod uwagę zdawalność egzaminów na prawo jazdy i obserwując poziom umiejętności kierowców w ruchu drogowym - zastanawiałbym się nad tą tezą... Latanie wcale nie jest trudniejsze niż prowadzenie samochodu. Mało tego, w pewnych aspektach jest bezpieczniejsze, gdyż więcej zależy od konkretnego użytkownika. Bardzo rzadko dochodzi do sytuacji, w których powstaje zagrożenie z powodu obecności innego statku powietrznego. To są promile. Natomiast, jak wiemy, na drodze jest to powszechne. Mówiąc wprost - moje bezpieczeństwo na drodze jest zależne od innych użytkowników drogi, zaś bezpieczeństwo w powietrzu zależy od moich umiejętności i tego, co zrobię. Poza tym, jeśli chodzi o konstruowanie samolotów, o wymagania dotyczące obsługi technicznej, są dużo ostrzejsze niż w przypadku samochodów. I jeszcze jedna rzecz, która podnosi bezpieczeństwo: piloci przechodzą okresowe kontrole z technik pilotażu, w odróżnieniu od np. kierowców. Nie ma takiej sytuacji, żeby ktoś utracił umiejętności np. ze względu na długą przerwę w lataniu. Sam fakt, że media komentują każde takie wydarzenie, świadczy o tym, że wypadki te są rzadkie. Jest to więc argument przemawiający za tym, że latanie jest bezpieczne.

W rozumieniu laika, zasadnicza różnica polega na tym, że kiedy psuje się samochód, stajemy na poboczu, zaś kiedy psuje się np. śmigłowiec... Spadamy w dół.

Oczywiście, statek powietrzny może ulec awarii i wtedy rzeczywiście jest problem, aczkolwiek to nie jest tak, że samolot albo śmigłowiec jest bezradny, kiedy nawali silnik. Jest możliwość awaryjnego lądowania. Co prawda nie wszędzie, ale jest. Piloci są szkoleni - na etapie szkolenia podstawowego - jak zachować się w takich sytuacjach. Należy więc zakładać, że jest to umiejętność powszechna.

W katastrofie pod Starą Kiszewą najprawdopodobniej doszło do jakiejś awarii. Co jeszcze możemy na ten temat powiedzieć?
Nie mam wielu informacji na ten temat. Te informacje, które do mnie dotarły, wskazują m.in., że rozrzut szczątków jest dość duży i że duże jest rozdrobnienie wraku, co sugerowałoby, że śmigłowiec rozbił się z dużą prędkością.

Nie wiemy jeszcze, co się wydarzyło...

Gdybyśmy mówili o prawidłowym postępowaniu w sytuacji awaryjnej, to nie powinno być tak, że śmigłowiec uderzył aż tak mocno o ziemię. Wbrew pozorom, śmigłowiec z wyłączonym silnikiem może wykonać awaryjne podejście do lądowania, trochę jak szybowiec. To jest tzw. mechanizm wiatrakowania czyli lądowanie na autorotacji. Bez użycia silnika można wylądować. Piloci powinni to trenować, podczas kontroli technik pilotażu symuluje się takie sytuacje. Ale nawet gdyby takie lądowanie autorotacyjne nieprawidłowo wykonać, to uszkodzenia i tak powinny mieć inny charakter niż te, które widzimy w przypadku katastrofy pod Starą Kiszewą.

O

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki