Tymczasem w śledztwie dotyczącym wyłudzeń kredytowych w jednej z gdańskich placówek Poczty Polskiej doszło do niespodziewanego zwrotu.
- Byliśmy pewni, że kobieta fałszowała dokumentację kredytową osobiście - mówi nasz rozmówca. - Jednak biegły kategorycznie stwierdził, że to nie ona podrabiała podpisy pod fikcyjnymi umowami.
Czytaj także: Gdańsk. Kredyt z Poczty Polskiej. Grafolog podpowie śledczym kto sfałszował umowy?
Co ciekawe - jak się dowiadujemy, ten sam pismoznawca wykluczył w swojej ekspertyzie, by dokumenty podpisywały osoby figurujące w nich jako kredytobiorcy. Innymi słowy, nie podpisali ich ani naczelniczka poczty, ani sami - nieświadomi niczego - "klienci" gdańskiej placówki. Kto zatem przygotował umowy, na podstawie których wyprowadzono z kasy Poczty Polskiej niemal 200 tys. zł?
- Na tym etapie śledztwa nie mogę ujawnić, jak przebiegał proceder wyłudzeń - zastrzega prok. Renata Klonowska, szefowa śródmiejskiej prokuratury. - Zamierzamy wkrótce przedstawić zarzuty podejrzanym. Jeżeli ogłoszę w mediach szczegóły naszych ustaleń, może dojść do matactwa w śledztwie.
Klonowska tłumaczy, że w sprawie potrzeba jeszcze "kropki nad i", tj. uzupełnienia ekspertyzy biegłego. - Przed przedstawieniem zarzutów chcemy mieć stuprocentową pewność co do oszukańczego procederu - podkreśla.
Z dotychczasowych informacji wynika, że fałszywe umowy zawierano z osobami z kręgu najbliższych naczelniczki. Kredytobiorcą miała być nawet... zmarła z jej rodziny. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Poczta Polska już zwolniła kobietę dyscyplinarnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?