MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wylicytuj ząb św. Krzysztofa albo włosy Jana Pawła II

Agnieszka Kamińska
Kościół przestrzega i grozi przepisami prawa kanonicznego, regulaminy portali zakazują, ale to nic nie zmienia. W internecie handel relikwiami, w tym częściami ciała świętych, kwitnie w najlepsze.

Internauta, w sieci figuruje jako "Blejk Karington", może sprzedać siano z siennika. Jest to siano nie byle jakie. Spała na nim święta hiszpańska zakonnica Maria Maravillas. Jej ciało wydzielało zapach nardu (takiego olejku eterycznego). No i oczywiście, gdzieżby inaczej, siano pachnie świętą. I trochę butaprenem, bo jest przyklejone do kartonu. Poza tym jest to siano lecznicze. Świetnie się nadaje na niestrawność. Wystarczy przyłożyć do brzucha i kłopoty znikają.

Tak przynajmniej informuje "Blejk" w ogłoszeniu na jednym z portali aukcyjnych. Jedno źdźbło kosztuje 50 zł (podobne, w innym serwisie, wyceniono na 25 zł). "Blejk" ma do zbycia dziesięć sztuk. Ale może załatwić więcej. Nawet sto. Oczywiście posiada certyfikat autentyczności od papieża oraz, co zastanawia, kardynała Dziwisza. "Blejk" ma też, jak pisze w mailu, najprawdziwszy ząb świętego Krzysztofa. Nie widać go na zdjęciu w ofercie aukcyjnej, bo znajduje się w płóciennym woreczku z czerwoną pieczątką. "Blejk" przyparty do muru - ząb bądź co bądź kosztuje 2850 zł - przesyła dokładniejsze fotografie. Ząb nie wygląda jak ząb. Nawet nie wygląda jak kość. Trudno powiedzieć, czy jest to ząb trzonowy czy siekacz. Przypomina bezkształtną, wyżutą gumę. Ale to wina wody z rzeki, w której zginął Krzysztof na początku naszej ery, przekonuje "Blejk" przez telefon. Ząb jest skorodowany i tyle. Poza tym, mówi po namyśle, świadomość stomatologiczna w 250 roku była żadna. Ząb na pewno jest zżarty przez próchnicę i dlatego taki czarny. Ząb trzeba nosić w woreczku na szyi. Można go też powiesić w aucie na lusterku. Trzeba się modlić i prosić świętego o wstawiennictwo. Bez tego ząb jest bezużyteczny, instruuje. Można go też kupić na raty.

"Blejk" najwięcej zarobił na kręgosłupie świętej Faustyny. A właściwie na jej kilkumilimetrowym fragmencie. Sprzedał go niedawno Francuzowi za 900 euro. Za pieniądze z kręgosłupa wyremontował łazienkę. O Faustynie przeczytał w gazecie. W latach 90. zakonnice w Łagiewnikach otworzyły trumnę patronki. Kości rąk, stóp i kręgosłupa wypłukały w spirytusie. Owinęły w jedwab i złożyły w szkatule. Pozostałe szczątki ułożyły z powrotem do grobu w klasztornej kaplicy. Jan Paweł II kanonizował Faustynę w 2000 roku. I wówczas, można powiedzieć, notowania świętej na rynku relikwii radykalnie podskoczyły. Z całego świata zaczęły napływać do zakonnic prośby o choćby paznokieć. Siostry wysłały 4 tys. fragmentów kości do kościołów na całym świecie. Relikwie dostał też "Blejk", chociaż kościołem nie jest. Jak twierdzi, przesłał wniosek i otrzymał je bez problemu.

Czarne włosy Jana Pawła II

Nawet nieźle zarobił na Popiełuszce. Kilkanaście skrawków materiału splamionych krwią błogosławionego sprzedawały się jak świeże bułeczki. Otrzymał je od szefa pewnej organizacji działającej przy kościele. W oryginalność relikwii nie wnikał. Anonse wystawił na eBayu. I po godzinie miał kupców. Zainteresowani byli przede wszystkim Polacy, którzy wyemigrowali z kraju po ogłoszeniu stanu wojennego. Prawdziwe żniwa zapowiadała kanonizacja Jana Pawła II. Portale aukcyjne pękały w szwach. Można było na nich kupić np. kartkę, którą dotykał papież (czystą). Były też włosy papieża (czarne) oraz srebrne papierośnice papieża (chociaż papież nie palił). Samych tylko ofert sprzedaży ampułek z krwią było kilkadziesiąt. Każda za kilkaset złotych. Kupujących jakoś nie zrażał fakt, że jedynym posiadaczem relikwii z krwi był wówczas abp Stanisław Dziwisz. "Blejk" na papieżu nie miał serca zarobić. Tłumaczy, że jest wierzący i praktykujący. Był na mszy, którą Jan Paweł II odprawiał na Westerplatte i jakoś nie wypadało rozkładać go na czynniki pierwsze. "Blejk", a właściwie Piotr, kiedyś pracował jako kierowca ciężarówki. Świetnie posługuje się angielskim i niemieckim, co ułatwia kontakt z nabywcami na całym świecie. Po przejściu na rentę wciągnął się w handel relikwiami. Kiedyś nawet zaczytywał się w żywotach świętych. Jeździ na pielgrzymki i - jak wyjaśnia - nieźle orientuje się w tym biznesie. Dziś marzeniem "Blejka" są bandaże ze stygmatów ojca Pio. To wielki rarytas. Na bandaże miałby nabywcę w Niemczech. O fragmentach z krzyża Chrystusa nawet nie myśli. Twierdzi, że to rolls-royce w dziedzinie relikwii. Nie jego liga. Musiałby należeć do elitarnego grona kolekcjonerów, którzy unikają rozgłosu i biorą udział w prywatnych aukcjach.

Noga św. Alfonsa za 1250 zł

W sieci najwięcej znajdziemy relikwii drugiego i trzeciego stopnia. Są to fragmenty ubrań i przedmioty, które święty miał dotykać. Ich cena wynosi od 10 zł wzwyż. Przykładowo medalik z kawałkiem sutanny papieża Jana XXIII kosztuje 85 złotych. Niektóre relikwie handlarze (często są to pielgrzymi) sami produkują. Pocierają skrawek materiału o grób męczennika. Szmatki sprzedają za krocie. Najdroższe są relikwie pierwszego stopnia, czyli szczątki ciała. Im większa część, tym wyższa cena. Na przykład fragment kości z nogi św. Alfonsa Orozoco był dostępny na jednym z portali za 1250 zł. Z kolei za szczątki św. Piotra Apostoła (część palca) trzeba było zapłacić 1150 zł. Wyjątkowo cenna była manna świętego Mikołaja. Za oleistą substancję, która co pewien czas sączy się z kości świętego, trzeba było zapłacić 26 tys. zł. Obecnie można kupić na Allegro.pl kroplę krwi św. Wincentego a Paulo z certyfikatem z 1850 roku. Kosztuje 2450 zł.

Handlarze w swoich anonsach często używają ogólnych sformułowań. O detalach oferty mówią dopiero w rozmowach telefonicznych. Jakiś czas temu portal eBay wycofywał ze swoich amerykańskich stron niektóre ogłoszenia. Na krótko ugiął się przed protestami katolickich klientów. Twierdzili oni, że nie godzi się wystawiać na stronach szczątków świętych obok produktów erotycznych - np. wibratorów. Handlarze zaczęli więc pisać w anonsach o sprzedaży nie relikwii, a relikwiarzy. Używali też języka łacińskiego. Na eBayu pojawiała się oferta sprzedaży Ex Lacte BVM, czyli mleka Najświętszej Marii Panny.
Księża nawet nie kryją oburzenia. Przypominają, że relikwie mogą otrzymać tylko wspólnoty parafialne na wniosek proboszczów lub biskupa diecezji. Ich autentyczność potwierdzić musi stosowna władza kościelna, najczęściej jest to Stolica Apostolska, biskup lub przełożony zakonny.

- Tylko za pośrednictwem władzy kościelnej można otrzymać relikwie świętych. Dołączony jest wtedy specjalny dokument, który potwierdza ich autentyczność. Należy więc unikać kupowania relikwii, handlowania nimi, bo rodzi to fałszywy obraz kultu świętych. Naraża szacunek i naśladownictwo życia świętych Kościoła na śmieszność. Z pewnością internet jest mało wiarygodnym pośrednikiem w pozyskiwaniu relikwii, a handel nimi, nawet wtedy, gdy są one autentyczne, jest niegodziwością. Nie wolno tego robić - mówi ks. dr Ireneusz Smagliński, rzecznik biskupa pelplińskiego.

Zwłoki na sprzedaż?

W polskim prawie nie ma przepisu, który zakazywałby wprost handlu relikwiami. Sprzedaż tego typu przedmiotów pozostaje jednak w sprzeczności z prawem kanonicznym. Przekazywanie ich wiernym może odbywać się wyłącznie na zasadzie nieodpłatnej darowizny.
- Osoby nienależące do Kościoła katolickiego nie są związane Kodeksem prawa kanonicznego. Jeśli jednak otrzymały relikwię ze wskazaniem, że nie może ona być sprzedana i jeśli na takie warunki się zgodziły, to wystawienie jej na sprzedaż może stanowić podstawę roszczeń wysuwanych przez podmiot, od którego otrzymały relikwię - wyjaśnia Tomasz Lewandowicz z kancelarii prawnej Arkana.

Sprzedaż szczątków świętych może też stanowić podstawę odpowiedzialności karnej za znieważanie zwłok (art. 262 Kodeksu karnego) lub obrazę uczuć religijnych (art. 196 Kodeksu karnego). Prawnik tłumaczy, że istotne są też regulaminy serwisów aukcyjnych. Wszystkie tego typu witryny w Polsce zakazują sprzedaży organów ludzkich. Taki zapis znajdziemy również w regulaminie Allegro.pl. Portal nie wycofuje jednak ofert sprzedaży relikwii.

- Każda próba omijania regulaminu może być zgłoszona do obsługi przez użytkownika. Zespół Allegro podejmuje działania po tego rodzaju zgłoszeniach, jednak nie robi tego z własnej inicjatywy. Obecnie wystawionych jest kilkaset sztuk produktów opisanych przez sprzedających jako "relikwie", z czego pewną część stanowią książki, opracowania, dewocjonalia - przyznaje Michał Bonarowski, Allegro senior PR brand manager.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki