Lijewski już dawno miał zaplanowany wyjazd do Kataru. Dostałe zaproszenie, za bardzo dobre pieniądze, czego zresztą sam nie krył, aby wspomóc w grudniu drużynę irańską Samen Al Hojaj w Azjatyckiej Lidze Mistrzów.
- Ta propozycja była dla mnie intratna, a względy sportowe zajmowały drugie miejsce - nie ukrywał były reprezentant Polski przed wylotem do Kataru.
Pech chciał, że Lijewski urazu nabawił się już podczas pierwszego meczu i w kolejnych spotkaniach nie pomógł drużynie. Zespół Samen Al Hojaj ukończył rywalizację na siódmej pozycji. "Lijek" po powrocie do Gdańska przeszedł szczegółowe badania. Okazało się, że ma naderwane mięśnie brzucha. Oznacza, że będzie pauzował od czterech do sześciu tygodni. Na szczęście drużynie Wybrzeża pozostał już tylko jeden mecz PGNiG Superligi w tym roku, ale bardzo ważny - z Zagłębiem w Lubinie. Potem nastąpi przerwa w rozgrywkach ze względu na udział reprezentacji Polski w mistrzostwach świata, a szczypiorniści na ligowe parkiety wrócą 7 lutego przyszłego roku.
- Wierzę, a wręcz jestem przekonany, że Marcin będzie w pełni gotowy do gry od pierwszego meczu lutowego - mówi Zbigniew Trzoska, prezes Wybrzeża. - Poprzednie mecze pokazały, że chłopcom bez Marcina już niewiele brakuje. Jest jakaś blokada w głowach, ale mam nadzieję, że w Lubinie puści. Mogą nawiązać walkę z Chrobrym czy z MMTS Kwidzyn. Trener Wojciech Łazarek mówił kiedyś, że wygrał drugą połowę. Patrząc w ten sposób, to my z MMTS wygraliśmy 48 minut ośmioma bramkami, ale 12 minut przegraliśmy 0:10. Jesteśmy jednak coraz bliżej i wierzę, że już niedługo pokonamy granicę i zaczniemy zwyciężać.
Klubowi włodarze nie żałują, że Lijewski poleciał do Kataru, bo nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia.
- Nie mieliśmy innego wyjścia. Taki był zapis w umowie, to poleciał do Azji. Prawda jest taka, że gdybyśmy się na to nie zgodzili, to nie byłoby nas stać na jego warunki finansowe i dziś Marcin nie byłby naszym zawodnikiem. Taki był jego warunek - wyjaśnia prezes Wybrzeża.
Sama kontuzja byłego reprezentanta Polski była pechowa.
- Marcin opowiadał, że nie miał kontaktu z rywalem. Jak schylał się po piłkę, to coś mu gruchnęło. To samo mogło spotkać go w domu - zakończył Trzoska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?