Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

WYBORY 2011: Piotr Ołowski - lotnik, który trafił do Sejmu

Tomasz Słomczyński
Piotr Ołowski zajmował się w Sejmie m.in. prawem lotniczym
Piotr Ołowski zajmował się w Sejmie m.in. prawem lotniczym Grzegorz Mehring
Pilot zawodowy - to jego znak firmowy, coś co ma go wyróżniać na Wiejskiej. W telewizji go nie widać, w radiu nie słychać, nawet ostatnio, kiedy w mediach roiło się od ekspertów lotniczych, nie pchał się na afisz. Wojewodą pomorskim został po wygranych przez PiS wyborach, w styczniu 2006 roku.

- Dogadywał się z Platformą, która zasiadała u marszałka. To było zaskakujące - mówią współpracownicy z Urzędu Wojewódzkiego.

Odwołany został w lutym 2007 roku. Po PiS przyszedł czas na PO. W wyborach parlamentarnych przed czterema laty uzyskał 8177 głosów, co nie wystarczyło do objęcia mandatu. Do Sejmu trafił dopiero w marcu 2010 roku. - Jest elastyczny. Szybko się odnalazł na Wiejskiej. Zadawał dużo pytań i szybko się uczył - o początkach kariery sejmowej Ołowskiego mówi jego partyjny kolega Stanisław Lamczyk.

Piotr Ołowski: Cywilny samolot by nie wystartował

Czym zajmował się w Sejmie poseł Ołowski? Prawem lotniczym. Pewnie niewielu obywateli wie o jego istnieniu - a to właśnie główny przedmiot zainteresowania jedynego pilota zawodowego wśród posłów. W wyniku jego inicjatywy wprowadzono poprawki do ustawy.

- Chodzi o konieczność dostosowania naszego prawa do norm europejskich określanych dyrektywami UE. Chodzi o bezpieczeństwo, usprawnienie obsługi na lotniskach - Piotr Ołowski może na ten temat mówić bardzo długo. - Wprowadziłem w sumie cztery zmiany do funkcjonujących przepisów. Jest jeszcze wiele do zrobienia...

Rozmowa z Piotrem Ołowskim

W gabinecie posła zdjęcie jego samego w kabinie pilota, natomiast na drzwiach wejściowych ogłoszenie: "Jak skorzystać z mediacji? Spotkania konsultacyjne...".

- Spotkania odbywają się poza godzinami pracy biura - zastrzega Ołowski, tłumacząc, że tak każą przepisy. Dalej przekonuje o doniosłości tematu: - Czy pan wie, ile spraw mogłoby nie trafić na wokandę, gdyby wcześniej do zwaśnionych stron mógł trafić mediator?

Dlatego, jak przekonuje parlamentarzysta, trzeba zwiększyć ich liczbę, dać im przyzwoite wynagrodzenie, przekonać samych sędziów, żeby wskazywali taką możliwość stronom postępowań. Nie da się ukryć, że popularyzacja mediacji jest dla Ołowskiego raczej zadaniem na przyszłość niż osiągniętym sukcesem.

Wszystko na temat WYBORÓW 2011

Żuławy to kolejny temat. Tu można powiedzieć: udało się. - Sytuacja była taka, że rządowe plany reorganizacji służb wodnych w Polsce mogły spowodować, że nie dalibyśmy rady zrealizować inwestycji zaplanowanych do 2015 roku. Musielibyśmy oddawać pieniądze. Chodzi o 550 mln zł z UE - mówi dyrektorka Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku Halina Czarnecka. - Piotr Ołowski zaangażował się, żeby reorganizację przesunąć w czasie. Inwestycję będziemy mogli zrealizować.

Tematów, przy których pracował, jest więcej, począwszy od systemu regulującego ruch statków na Bałtyku - dla bezpieczeństwa i minimalizacji ryzyka katastrofy ekologicznej, przez prawo atomowe umożliwiające budowę elektrowni, po zaangażowanie w ratowanie zamku wójta krzyżackiego w miejscowości Grabiny-Zameczek.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Ta ostatnia inicjatywa to już "działanie w terenie", którego wagę Ołowski lubi podkreślać.
W ciągu mijającej kadencji zatrudnił aplikantkę radcowską. Płacił jej z własnych pieniędzy. Dwa razy w miesiącu udzielała bezpłatnych porad prawnych. Pracownicy biura Ołowskiego wyliczyli, że pomoc znalazło u niego ponad 80 osób. - Kilkakrotnie się zdarzyło, że pan poseł osobiście interweniował w sprawie tych ludzi - mówi pani aplikant Karolina Majkowska.

Rozmowa z Piotrem Ołowskim

Z tego, co mówią ludzie z otoczenia posła, jawi się obraz przypominający hagiografię. Czy Ołowski nie ma wad?
- Brak mu pewności siebie - mówi poseł Lamczyk i zaraz tłumaczy: - Ale to wynika z jego krótkiego stażu w Sejmie i z tego, że jest skromnym człowiekiem...

Piotr Ołowski w parlamencie jest od 1,5 roku. - Posłowie dzielą się na tych, którzy dużo mówią, i na tych, którzy dużo robią - mówi jeden z parlamentarzystów. - Są też tacy, którzy nie mają parcia na szkło. I, niestety, na tym tracą. Autopromocja jest wpisana w zawód polityka. A skromność jako zaleta jest dyskusyjna... Nie zawsze idzie w parze ze skutecznością.

Życiorys Piotra Ołowskiego

Urodził się w 1963 roku w Gdańsku, żonaty, ma dwoje dzieci. Skończył prawo na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Następnie odbył studia podyplomowe na Politechnice Szczecińskiej, z zakresu wyceny nieruchomości.

Jednak jak mówi, jego wielkim marzeniem zawsze było latanie samolotem. W wieku 16 lat zapisał się do Aeroklubu Gdańskiego. Karierę zawodowego pilota rozpoczął w 1989 roku, wtedy podjął pracę w PLL LOT. W sumie za sterami samolotów spędził ponad 8500 godzin. W latach 1998-2001 był członkiem ZChN, następnie, w latach 2002-2007 był członkiem PiS. W latach 2002-2006 zasiadał w Radzie Miasta Pruszcza Gdańskiego. W styczniu 2006 roku został mianowany wojewodą pomorskim i funkcję tę pełnił do lutego 2007 roku. Od marca 2010 roku sprawuje funkcję posła. Członkiem PO został w ubiegłym roku.

Jest członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Pruszcza Gdańskiego, Ochotniczej Straży Pożarnej w Nowym Dworze Gdańskim. Do swoich zainteresowań, oprócz latania, zalicza również modelarstwo lotnicze.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Jestem wojownikiem, a nie ofiarą PiS

Z posłem Piotrem Ołowskim rozmawia Tomasz Słomczyński

Ostatnio czytałem przy Pana nazwisku określenie: "poseł mało aktywny"…
A czyje to było stwierdzenie?

Dziennikarza, który pisał artykuł. Zapytam w związku z tym: ile czasu w miesiącu spędza Pan na Wiejskiej, a ile w kabinie pilota?
Tak… Domyślam się już, o co chodzi. Podobny zarzut słyszałem, kiedy byłem wojewodą… Sprawa jest bardzo prosta. Jestem na wszystkich posiedzeniach, wszystkich komisjach. Być może poza jednym dniem, kiedy miałem symulator… Trzy dni w miesiącu poświęcam na pracę w charakterze pilota. I są to: piątek, sobota, niedziela. Powtarzam: trzy dni w miesiącu. Ten zarzut stawiają osoby, którym się nie podoba, że mam taką pracę. To jest jeden lot w miesiącu, czasem jeden na 1,5 miesiąca. Wszystko po to żeby być pilotem, który nie wymaga dodatkowych szkoleń symulatorowych, opieki instruktora.

Pan był w PiS...
Tak. Współtworzyłem struktury PiS w moim powiecie. Kiedy PiS przejęło rządy, podobało mi się, że działamy w myśl haseł "tanie państwo" i "czwarta Rzeczpospolita". Jak się później okazało, hasła miały niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Zrobił Pan szybką karierę w tej partii, został wojewodą. Co się stało 26 lutego?

Giertych zażądał odwołania kuratora oświaty po sprawie samobójstwa gimnazjalistki. Ja nie widziałem w tym sensu. Odpisałem, że kuratora nie odwołam. Potem było ponowienie żądania. Znowu odmówiłem.

Giertych groził odwołaniem w razie niewykonania zadania?
Nie pamiętam dokładnie, wydaje mi się, że była taka sugestia.

Kiedy Pan odmawiał odwołania kuratora, wiedział Pan, że kładzie głowę na szafot?

Współpracownicy mówili mi o tym, że wicepremierowi się nie odmawia, że to jest ryzykowne działanie.

Więc dlaczego stanął Pan za kuratorem?
Mówiłem panu - uważałem, że to bezsensowne. Kurator był bardzo dobrym urzędnikiem. Jak mam być wojewodą, to biorę pełną odpowiedzialność i sam podejmuję decyzje.

Pan nie był chwalony przez kolegów z partii, kiedy pełnił funkcję wojewody.
Od samego początku nie podobała im się weryfikacja wniosków unijnych. Wówczas marszałkiem województwa był Jan Kozłowski z PO. Oni przygotowywali wnioski o dofinansowanie unijne, my je zatwierdzaliśmy. Nie było możliwości, żebyśmy grali wnioskami unijnymi. Współpraca była konieczna. Procedura wówczas była taka: Urząd Marszałkowski przygotowywał wnioski, ja je zatwierdzałem. Mogłem je wstrzymywać i grzmieć, że Platforma, czyli Urząd Marszałkowski, nie potrafi przygotowywać wniosków o dofinansowanie.

Skoro wszystko było w porządku, jak Pan utrzymuje, to dlaczego ówczesny premier Jarosław Kaczyński odwołał Pana z funkcji wojewody?
Nikt w oczy mi nie powiedział, że zostałem odwołany z powodu współpracy z PO, ale takie głosy do mnie docierały. Słyszałem takie sformułowanie, że Platforma wali w PiS jak w bęben, a wojewoda Ołowski nic nie robi.

Jakie były oficjalne powody odwołania Pana?
Nie wiem, nigdy oficjalnie nie poinformowano mnie o nich. Zostałem wezwany do ministerstwa i tam odwołanie wręczył mi sekretarz stanu. Ani słowa uzasadnienia tej decyzji. Usłyszałem tylko, że takich ludzi jak ja "będziemy potrzebować". Zabrzmiało to jak zdawkowe powiedzenie. I tu mam żal, wtedy należało powiedzieć: "stary, to było dobrze zrobione, to źle, potrzebujemy kogoś innego...". Ale nic takiego nie miało miejsca... Wie pan co? Już nie chce mi się o tym gadać... Ktoś pomyślałby, że się skarżę. A tymczasem ja jestem wojownikiem.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki