Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspólnota, a nie spółdzielnia - tego chcą posłowie PO. Czy mieszkańcy na tym zyskają?

Łukasz Kłos
Gdański falowiec przy ul. Obrońców Wybrzeża - kandydat na największą wspólnotę mieszkaniową w Polsce
Gdański falowiec przy ul. Obrońców Wybrzeża - kandydat na największą wspólnotę mieszkaniową w Polsce G.Mehring/Archiwum DB
W całej Polsce spółdzielnie zarządzają blisko 3,5 mln mieszkań, w których żyje kilkanaście milionów ludzi. Co trzeci z nich wyodrębnił już swój lokal. Grupa posłów PO chce jednak, by każdy spółdzielca mieszkał na swoim. Wczoraj projekt nowej ustawy, wraz z dwiema odrębnymi propozycjami PiS i SLD, trafił pod obrady Sejmu. Jutro posłowie mają zdecydować, czy propozycje przekazać do komisji nadzwyczajnej. Jej zadaniem byłoby wypracowanie jednej, spójnej wizji spółdzielczości mieszkaniowej.

Zgodnie ze zmianami proponowanymi przez poseł Lidię Staroń (PO), w ciągu kilku miesięcy lokale, w których mieszka pozostałe dwie trzecie spółdzielców miałyby zostać obowiązkowo wyodrębnione. A to oznacza konieczność zakładania wspólnot mieszkaniowych. Czy mieszkańcy na tym skorzystają? Zdania w tej kwestii są podzielone. - To zmiana w dobrym kierunku - twierdzi Robert Grzegorzewski, właściciel firmy Prestiż administrującej blisko 150 wspólnotami mieszkaniowymi w Gdańsku i okolicach. - We wspólnocie mieszkaniowej będą mieli realny i bezpośredni wpływ na to, co dzieje się z ich nieruchomościami.
Odmiennego zdania jest środowisko spółdzielców. - Nie będę mówił, że zmiany lansowane przez polityków PO to koniec polskiej spółdzielczości mieszkaniowej, bo to oczywiste. Apeluję tylko o zastanowienie się, czy przypadkiem państwo posłowie nie robią mieszkańcom niedźwiedziej przysługi, przymuszając ich do zakładania wspólnot - mówi Jerzy Konkolewski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Tczewie.

Konkolewski tłumaczy, że wspólnoty przejmą majątek (mieszkania wraz z udziałem w części wspólnej) wraz z "dobrodziejstwem inwentarza". Jeśli któryś z lokatorów jest poważnie zadłużony, wówczas jego dług będzie obciążał konto wspólnoty. Teraz jest kłopotem, ale dla całej spółdzielni.

- A mam już 3 mieszkańców, których łączne zadłużenie przekroczyło 100 tys. zł - dodaje prezes. - I co z tego, że mam wyrok eksmisyjny, jak gmina nie ma lokalu zastępczego.

Dziś spółdzielnie w podobnych przypadkach "łatają" dziury dodatkowymi dochodami (np. z dzierżawy lokali usługowych). Gdy powstaną wspólnoty, konieczny będzie też inny sposób finansowania prac remontowych. Obecnie, choć administracje spółdzielcze zobowiązane są do prowadzenia ewidencji kosztów dla poszczególnych nieruchomości, to w praktyce często kredytują te "w nagłej potrzebie" ze środków spółdzielni. Następnie ściągają należność w czynszu od mieszkańców wyremontowanego budynku. - W ten sposób realizujemy ideę solidaryzmu, wpisaną w sens działania spółdzielni - tłumaczą spółdzielcy.

Tyle, że to tylko jedna strona spółdzielczości. Wszechwładza prezesów czy brak przejrzystości w funkcjonowaniu to najczęstsze zastrzeżenia formułowane pod adresem spółdzielni. Teoretycznie najwyższą w niej władzą jest walne zgromadzenie członków. W praktyce frekwencja podczas zebrań jest tak mała, że o kierunkach działania i absolutorium dla zarządu decyduje garstka mieszkańców.

- Władze spółdzielni nie są zainteresowane mobilizowaniem jej członków - twierdzi pan Edward z gdańskiego Brzeźna. - Zarząd organizuje walne zgromadzenie, by uzyskać absolutorium i to wszystko.

Do tego dochodzi niejasny dla przeciętnego mieszkańca status spółdzielczego prawa do mieszkania (czy to lokatorskiego, czy własnościowego). Jeśli pomysły posłów PO wejdą w życie, to te formy posiadania mieszkania przejdą właściwie do historii. Co czeka wówczas spółdzielnie?

- Wraz z masowym tworzeniem nowych wspólnot, zwiększy się też ruch na rynku zarządzania nieruchomościami. Wspólnoty będą szukały tańszych administratorów - twierdzi Lucyna Kucińska, prezes gdańskiego biura nieruchomości KT Home. - W szczególności zjawisko dotknie małe, często zadłużone spółdzielnie.

Póki co projekt PO pozostaje tylko pomysłem "na papierze". - Trzymamy kciuki, by się nie ziścił - nie kryje Adolf Zackiewicz, prezes SM "Przymorze".

- Nie da się na dłużej planować pracy, skoro nie wiesz, czy za rok spółdzielnia będzie jeszcze istnieć - dodaje Konkolewski.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki