FLESZ - Kiedy dla Polaków skończą się igrzyska? KOMENTARZ
Pani Zofia ma 80 lat, pomarszczoną twarz i zniekształcony nadgarstek, pamiątkę po niedawnym złamaniu ręki. Właśnie pieszo wróciła ze sklepu. W siatce przyniosła najpotrzebniejsze zakupy. Otwiera drzwi wejściowe. Za nimi sień. Po prawej stronie komórka z węglem i gałęziami „na rozpałkę”. Po lewej część mieszkalna. W pierwszym pomieszczeniu stary, brudny dywan, maleńki stół, piec węglowy, kuchenka gazowa, łóżko i elementy segmentu. Przy piecu dwa pojemniki z węglem, ale się nie pali. Temperatura: osiem stopni powyżej zera. Wszędzie pełno pajęczyn.
W pomieszczeniu obok stare meble i lodówka: pełna, choć brudna. W domu śmierdzi rozdeptanymi na podłodze odchodami kotów. Nie ma łazienki, ani bieżącej wody. Za ustęp służy drewniany wychodek na zewnątrz.
Pani Zofia mieszka samotnie. Nie ma rodziny oprócz starszej siostry, która przebywa w hospicjum. Mąż zmarł kilkanaście lat temu. - Miałam córkę, ale gdy miała siedem lat i wracała ze szkoły, zabił ją samochód. Syn się utopił – wspomina.
Jedynymi towarzyszami pani Zofii są dwa koty. Do niedawna był jeszcze pies, Misiek, który nieświadomie przyczynił się do tego, że losem kobiety zainteresowały się wolontariuszki Fundacji Przyjaciele Konia Petrusa, zajmującej się opieką nad zwierzętami. - Przejeżdżałyśmy tędy przypadkowo, wracając z innej interwencji. Zobaczyłyśmy starego, zaniedbanego psa przy betonowej budzie. Był wychudzony, miał zaropiały pysk. To dlatego się tu wtedy zatrzymałyśmy – opowiada Beata Porębska.
Pies został zabrany, poddany leczeniu (trzeba było usunąć mu chore zęby) i trwa poszukiwanie da niego nowej rodziny. Wolontariuszki uznały jednak, że oprócz zwierzęcia pilnej pomocy potrzebuje również jego właścicielka. - Gdy tu byłyśmy była brudna, miała pokrwawioną rękę. Zorganizowałyśmy we własnym zakresie zbiórkę darów dla tej pani: koce, jedzenie, pościel, bieliznę, ubrania. Część kupiłyśmy za własne pieniądze, część przekazali znajomi – wyliczają wolontariuszki. Ich zdaniem starsza kobieta powinna jednak zostać objęta systematyczną opieką przez Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Proszowicach. - Trzeba jej zapewnić ciepłe posiłki, wodę, napalić w piecu, zrobić zakupy. Ona jest niedołężna i sama sobie nie poradzi. Jak ma choćby naciągnąć wody ze studni? Nie można liczyć tylko na sąsiadów – słyszymy.
Tymczasem z perspektywy MGOPS w Proszowicach sprawa wygląda inaczej. Pracownice placówki przyznają, że pani Zofia jest im znana i od czasu do czasu korzysta z pomocy, głównie w postaci zakupu opału. Problemów z udzieleniem wsparcia w większym zakresie jest kilka. Pierwszy taki, że kobieta otrzymuje comiesięczne świadczenie w wysokości przekraczającej kwotę uprawniającą do pomocy społecznej.
Po drugie kobieta deklaruje, że nie potrzebuje pomocy w postaci usług opiekuńczych (sprzątanie, zakupy itp.) i podpisała w związku z tym odpowiednie oświadczenie. - Pani Zosia jest osobą na tyle sprawną, samodzielną, że sama daje sobie radę. Gdy my u niej bywałyśmy i udało nam się ją zastać, w domu było czysto i ciepło. Gdyby zaszła taka potrzeba, że należałoby ją objąć dodatkowymi formami pomocy, na pewno jej udzielimy – słyszymy w MGOPS w Proszowicach.
Wolontariuszek z Fundacji te argumenty jednak nie przekonują i za pośrednictwem mediów społecznościowych chcą nadal pomagać mieszkance Więckowic. - Poszukujemy mężczyzny, który podłączy piecyk gazowy do butli, nabierze wody ze studni i napali w piecu, żebyśmy mogli tam posprzątać – napisała na swoim profilu Beata Porębska. Organizatorki akcji proszą też o ciepłe buty, lodówkę i inne sprzęty, które mogłyby zastąpić stare wyposażenie domu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?