MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Willi Muscate patronem ulicy w Tczewie. Co z tego, że filantrop, skoro to Niemiec i mason?

Tomasz Słomczyński
W Tczewie spór o patrona. Jak ktoś, kto nazywa się Willi Muscate może mieć swoją ulicę obok Bema i Kusocińskiego – pytają niektórzy mieszkańcy.

W sierpniu ubiegłego roku prezydent Tczewa Mirosław Pobłocki dostaje na biurko list od mieszkańców: "My niżej podpisani [kilkanaście podpisów - przyp. red.] nie wyrażamy zgody na nazwę nowej ulicy Willego Muscata".
Dalej zaś: "Nie chcemy być utożsamiani z niemieckim masonem".
Od tego czasu minęło pół roku, był to czas, w którym polsko-niemiecko-masoński konflikt nabrzmiewał.

***
Na początek topografia: żeby znaleźć ulicę Muscatego, należy odszukać na mapie boisko sportowe, potem ulice Kusocińskiego i Bema. Zawinięty fyrtel między nimi to właśnie rzeczona droga, która zyskała nazwę ku pamięci niemieckiego masona.
Formalnie rzecz biorąc, na ulicy Muscatego nikt nie mieszka, choć domy z drugiego rzędu ulicy Kusocińskiego mają tu swoje furtki.

Fyrtel ma nie więcej niż 150 metrów. Sielsko, zupełnie nie jak w mieście. Na ogrodzeniu jeszcze nie zawisła żadna tablica z nazwiskiem.

Szukam pana A., który ponoć zbierał podpisy pod protestem.

***
Idzie pani, elegancko ubrana. Słyszała o proteście mieszkańców. Nie podpisała, bo jej to nie dotyczy, jej furtka wychodzi na Kusocińskiego. Ale jest zdania, że rzeczywiście, coś nie tak jest z tym życiorysem tego Muscate.
- Ale co jest nie tak?
- No coś...
- Ale co? Że był Niemcem? - dopytuję.
- No nie... Pies drapał, że był Niemcem.
- Masonem?
- O właśnie!
- A kto to jest mason? - dalej dopytuję.
- To taki, co jest innej wiary i ma kilka żon.
- To chyba mormon...
- A... No tak. A pan jak mówił? Mason? To musiało mi się pomylić.

***

Chodzę ulicą masona w tę i we w tę w nadziei na spotkanie z przechodniem. Czuję na sobie wzrok zza firanki. Staję więc przed furtką, nie dzwonię, nie muszę. Czekam. Po chwili słyszę zgrzyt klucza w zamku. Pan w kapciach podchodzi do furtki.

- Podpisywał pan ten protest?
- Nie tylko ja, bo to więcej sąsiadów podpisywało. Chodził jeden sąsiad, drugi, trzeci, bo wszyscy chcieli zmienić nazwę ulicy.
- Ale co jest nie tak z tym Muscatem?
- No nie wiem, no takiego Muscata na tej ulicy... No bo tu Kusocińskiego jest, to inną nazwę na tej ulicy tylko my chcieli...
- Dlaczego?
- Nie wiem, ja tam nie wnikam. Mnie to tam nie ten. Byś musiał pan iść prosto...

Mimo że ma kapcie, prowadzi mnie na środek ulicy, żeby pokazać, gdzie mieszka A.
Idę więc, a po chwili orientuję się, że za mną kroczy ten pan, co nie wie, bo nie wnika. Już w butach. Pokazuje z daleka, gdzie mam skręcić do furtki A. Czekam, pan (ten, który nie wnika) stoi tuż obok i studiuje rozkład chmur na bezchmurnym dzisiaj niebie.
Jest pan A.

- Dlaczego nie chcecie tej nazwy ulicy?
- To jest związane wszystko z kosztem. Jak zmienią nazwę ulicy, to ja potem muszę zmienić dowód, w banku wszystkie konta. To je wiadome, nie? To są koszty wszystko, nie? Gdzie pan się nie ruszy, wszystko trzeba zmieniać.

- A jeśli chodzi o masona i Niemca?
- Panie, a co mnie tam obchodzi, kim on tam był.

Informuje, że on podpisów nie zbierał, podpisy zbierały dwie panie: B. i C. One będą wiedziały, o co chodzi z tym masonem.
B. i C. mieszkają nieopodal. O tam.

Kiedy odchodzę, pan, który nie wnika, dalej wpatruje się w błękit. A potem człapie za mną, nie spuszczając mnie z oczu.
Pani B. nie ma w domu, wyszła po zakupy, będzie za godzinkę, wróci, bo musi obiad zrobić.

Pani C. z mężem - panem D., jest w domu. Pan D. chętnie porozmawia, pani C. też porozmawia, chociaż niechętnie, bo jest na piżamie i nie chce w takim stroju prasy przyjmować.

W końcu jednak przyjmuje. Zapowiada się na dłuższą rozmowę. Bo problem jest szeroki. O Muscatem pan D. też powie, bo wie, kim był ten człowiek. Ale zacznie od czegoś innego.

***
Zacznie od Arystotelesa. Bo definicję polityki pan D. wywodzi z klasycznej teorii Arystotelesa, zgodnie z którą sztuka sprawowania władzy ma na celu dobro wspólne. W związku z powyższym dzisiejsze uprawianie polityki polega głównie na tym, że jej celem jest uczestniczenie we władzach lub wywieranie wpływu na podział tej władzy (dalej D. mówi o podziale Moskwa - Waszyngton i sprzedawaniu Polski). - Więc już na wstępie naszego protestu spotkaliśmy się z ignorancją władzy.
Krótkie wprowadzenie: droga miała być wybudowana dawno temu, od 30 lat się o tym mówiło. I wreszcie w sierpniu 2013 roku rozpoczęto budowę.

Pani C., żona pana D.:

- O tym, jaka miała być nazwa ulicy, dowiedzieliśmy się pocztą pantoflową, od sąsiadki. Nikt nas nie zawiadomił, nikt nas nie zapytał. Willy Muscate... Nikt nie wiedział, jak się to pisze, co, skąd. Nie wszyscy mają internety, ale kto miał, to sprawdził, to wie pan... Niech pan nie odczyta tego, że tylko my mamy jakieś fobie, ale każdy, jak przeczyta nazwisko Willy Muscate, ja nie wiem czemu, ale to aż się ciśnienie podnosi.

Pan D. (sentencjonalnie): - Nie trzeba wyciągać królika z kapelusza, z mrocznych dziejów polskiej historii.
W tym czasie u państwa B. i D. pojawia się pani C. (druga, która zbierała podpisy), wróciła już zakupów i dowiedziała się (ciekawe, od kogo?), czym się interesuję, że u niej byłem, nie zastałem, i że jestem tu, u pana D. Teraz pani B. siedzi jak na rozżarzonych węglach, nie ma czasu gadać, musi iść do domu obok obiad robić. Chce tylko się wypowiedzieć: - Mi chodzi głównie o to, żeby nie narażać nas na koszty związane ze zmianą nazwy ulicy.
Żegna się i znika za drzwiami. Zostaję z D. i jego żoną C.

***

Pan D. tłumaczy, na czym polega ignorancja tczewskiej władzy. Po pierwsze, jest uchwała, że ulice muszą istnieć, żeby móc im nadać nazwy. Nazwę Willy Muscatego nadano ulicy, zanim powstała. Czyli bezprawnie. Po drugie, nie zapytano ich o zdanie. A wypadałoby w demokratycznym państwie. Po trzecie, pierwszy protest napisali w sierpniu ubiegłego roku. I nikt nie chce z nimi na ten temat rozmawiać.

A teraz można już przejść do sedna sprawy, czyli:
- Powiem panu, kim był Willy Muscate.

***

Muscate był zastępcą burmistrza Tczewa. W tym czasie (ostatnia dekada XIX wieku, pierwsza dekada XX wieku) burmistrzem był Ludwig Eichhart.

Pan D.: - Pan Muscate był zastępcą Eichharta, a Eichhart tępił Polaków. Rada miasta wtedy zaczęła współdziałać z lożą masońską. Pan Muscate musiał działać jako mason, robić to, co powie przełożony. On zniemczał te ziemie, w fabryce u pana Muscatego mogli pracować tylko Niemcy.

I dalej:

- Ja tego nie wiem, papierów nie widziałem, ale tak sobie to układam, że fabryka Muscatego powstała za pieniądze Hakaty.
Hakata to niemiecka organizacja nacjonalistyczna, Niemiecki Związek Marchii Wschodniej, powstała w 1894 roku. Za cel stawiała sobie ostateczną germanizację ziem polskich.

- Skąd pan wie, że fabryka, którą założył Willy Muscate, powstała za pieniądze Hakaty?
- Nagle na tym terenie pojawia się fabryka. W jakimś celu, prawda? To był taki przyczółek. Tak Hakata działała. Robiło się coś, a później się to rozwijało.

Zasługa przypisywana Muscatemu: założenie parku miejskiego z własnych pieniędzy.

- On tylko zaczął. On tego parku nie zrobił, to po nim inny ziemianin go zrobił, nazywał się Scheffler.

Wychodzi więc na to, że Muscate szczególnych zasług nie miał, chyba żeby uznać za zasługę to, że germanizował Polaków.

- No nie, no jakieś tam zasługi jego są. Ale włożyć tu nam zaborcę, masona, członka Hakaty? Masoneria zawsze przyrzekała posłuszeństwo wobec władzy. Mistrz loży i burmistrz zarazem, Eichhart, przysięgał zaborcom posłuszeństwo. A inni niemieccy masoni przysięgali posłuszeństwo jemu. W tym i Muscate... Jak można wsadzić tego Muscatego między polskich bohaterów, Kusocińskiego i Bema?

Ale gen. Józef Bem sam był masonem.

- Ale ja nie mam nic do polskich masonów - odpiera pan D. - Wiele zasług mają dla naszego narodu. Ale to coś zupełnie innego niż masoni niemieccy. To wiąże się z Hakatą i ze zniemczaniem Polaków. W bractwie nie było dyskusji. Nie mogli mieć innego horyzontu myślowego, tylko taki, jaki obowiązywał w niemieckiej loży masońskiej. Trzeba było być wiernymi żołnierzami zaborców i Hakaty.

Wtrąca się żona pana D.:
- Czujemy się Polakami. I uważamy, że w Polsce jest tylu ludzi, którzy naprawdę zasługują na bycie patronem... A wtrącono nam pana z Niemiec. Ten życiorys nas razi.

Pan D.:
- No chyba że mi ktoś powie, że Tczew był miastem niemieckim. Że trzeba robić neogermanizację, że przyjdą tu Niemcy, że zaczynamy od nazw ulic. No to wtedy... - rozkłada ręce. I dodaje: - Albo powiedzieć, że Rada Miasta jest lożą masońską... Wtedy ja kapituluję.

Rozmowa z minuty na minutę staje się luźniejsza. Pan D. dzieli się refleksją na temat swojego patriotyzmu. Mówi, że Polskę ma w sercu:
- Niech pan nie myśli, że ja mam jakieś fobie. Nigdy nie byłem ani po lewej, ani po prawej stronie. Ale zawsze obchodziła mnie Polska. I jeśli chodzi o Polskę, to moje poglądy są zbieżne z poglądami radykałów i nazistów. Bo dla Polski zrobię wszystko.

***

W dawnym budynku loży masońskiej w Tczewie znajduje się Dom Przedsiębiorcy. Tu spotykam jednego z pomysłodawców nadania ulicy imienia Muscatego. To "wirtualna grupka miłośników Starego Miasta" - jak nazwali ich protestujący w jednym z pism. W rzeczywistości to osoby skupione wokół portalu i forum dawnytczew.pl, który przedstawia się jako "wirtualne muzeum miasta".

Łukasz Brządkowski, koordynator w dawnytczew.pl po kolei odpiera zarzuty.

Pierwszy: Willy Muscate nie jest twórcą parku.

- Pierwszą część naszego parku, taki wąwóz, dolinkę, założył Muscate w 1898 roku, jako przewodniczący Towarzystwa Upiększania Miasta. Była to grupka ludzi, którzy wtedy zaczęli przy ulicach sadzić drzewa. Wbrew radcom miejskim, którzy chcieli tam kartofle i marchewkę. Muscate miał szkółkę drzew, sprowadzał różne egzotyczne gatunki i sadził je na terenie miasta.

Drugi argument: Muscate wybudował fabrykę za pieniądze Hakaty i zatrudniał w niej tylko Niemców.

Brządkowski: - Nie wiem, skąd takie informacje. Jeśli ci ludzie mają jakiś dostęp do spisu pracowników, z przyjemnością bym się z nim zapoznał. Z tego co wiem, nic takiego się nie zachowało. Nie pierwszy raz Muscatemu ktoś przypina życiorys hakatysty. Dysponujemy spisami członków Hakaty - i Muscatego tam nie znaleźliśmy. A z pewnością by się tam znalazł. Ktoś tak majętny, z takimi wpływami byłby łakomym kąskiem dla Hakaty. Pełniłby tam kierowniczą rolę.

Kolejny argument: Willy Muscate, jako podwładny burmistrza Ludwiga Eichharta, brał udział w germanizacji Polaków.

Brządkowski: - Eichhart był polakożercą, to się zgadza. Ale Muscate był społecznym zastępcą, nie brał pieniędzy za to, że pełnił funkcję burmistrza. Jego bogactwo dawało mu niezależność. Zdarzało się, że działał wbrew radzie miasta.
Dalej: jako członek niemieckiej loży masońskiej musiał się przykładać do germanizacji Polaków.

- Loża masońska to był taki klub towarzyski dla elit, coś w rodzaju stowarzyszenia politycznego. Tu spotykali się burmistrz i urzędnicy. O czym rozmawiali - możemy tylko przypuszczać. Czy Muscate brał w tych rozmowach udział, co mówił? Nie wiemy. Wiemy sporo o tych masonach, którzy aktywnie germanizowali Polaków - z ówczesnej polskiej prasy. O Muscatem nigdy nic takiego nie napisano, ani słowa. Gdyby napisano, nie byłbym zwolennikiem nadania jego imieniem ulicy.
Brządkowski o argumentacji "nie chcemy być utożsamiani z Niemcem i masonem": - W czasie wojny przestępstwem w Tczewie było to, że ktoś był Polakiem i katolikiem. Ciarki po plecach przechodzą, jak słyszę coś takiego.

***

Krzysztof Korda jest historykiem, radnym Tczewa i przewodniczącym Komisji ds. Opiniowania Nazw Ulic.

- Czy istnieje dokument, który nakazywałby wam, radnym, nadawanie nazw ulic przed ich powstaniem, to znaczy oddaniem do użytku?
- Nie istnieje taki dokument. Nazwy ulic nadaje się na etapie wytyczania geodezyjnego.
- Dlaczego mieszkańcy nie zostali poproszeni o to, żeby się wypowiedzieli na temat nazwania ulicy nazwiskiem Muscatego?
- Bo nie są właścicielami drogi. Właścicielem drogi jest miasto. Kiedy wpłynął protest mieszkańców, od razu zwołaliśmy posiedzenie komisji w Radzie Miasta. Ustaliliśmy, że mieszkańcy pozostaną przy swoich adresach przy Kusocińskiego, nie będą więc musieli zmieniać dokumentów, nie poniosą żadnych kosztów.
- Poinformowaliście ich o tym?
- Oczywiście.
- Co pan myśli o argumentacji: "nie chcemy być utożsamiani z Niemcem i masonem"?
- To jest sytuacja niepoważna i niebezpieczna. Ostatnio dostawałem listy, żeby zmienić nazwy ulic Jana Pawła II i kard. Wyszyńskiego, bo jak twierdzą autorzy listów, jako hierarchowie Kościoła chronili oni pedofilów.

***

W Tczewie jest skwer dr. Schefflera. Dlaczego nie "dr. Hermana Schefflera"?

Brządkowski: - Komuś nie spodobało się to imię. Skojarzyło się z Göringiem.

***
- Dziś ciemnoty już nie ma - twierdzi pan D. - Kiedyś to była, a jakże... Ludzie gadali, że za masonem chodzi diabeł ze szkatułką pieniędzy. Że mason ma jedną stopę normalną, a zamiast drugiej - diabelskie kopyto. Tak było kiedyś.
Ale sugestia pana D., dotycząca jak najbardziej współczesnej Rady Miasta Tczewa, była wyraźna.

Pytam więc Krzysztofa Kordę:
- Ilu obecnie jest masonów w Radzie Miasta Tczewa?
- Przyglądam się i nie widzę, żeby ktoś miał kopyto zamiast nogi. Nie zauważyłem też, żeby diabeł nosił za kimś szkatułkę z pieniędzmi. Więc chyba nie ma już w Radzie Miasta żadnego masona.

***
19 lutego z radnymi spotkali się protestujący mieszkańcy. Radny PiS stanął po stronie protestujących, którzy obiecali, że dostarczą dowody na to, że Willy Muscate germanizował Polaków. Następne spotkanie wyznaczono na 12 marca.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki