Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe eksponaty Muzeum Stutthof: Za każdą z nowych pamiątek kryje się historia człowieka [ZDJĘCIA]

Tomasz Chudzyński
Tajny dziennik uczestniczki powstania warszawskiego, dziecięca laleczka i więźniarskie numery - to nowe eksponaty Muzeum Stutthof.

W Muzeum Stutthof można oglądać wystawę pn. „Odezwała się ziemia” podsumowującą kolejny etap prac archeologicznych prowadzonych na terenie dawnego niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. - Część tych znalezisk będzie stanowiła istotny element nowej, muzealnej wystawy stałej - mówi Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof.

W muzealnych gablotach można zobaczyć m.in. elementy kobiecej biżuterii, szczoteczki do zębów, buteleczki z lakierami do paznokci, dziecięce zabawki (lalka, figurki zwierząt), numery obozowe więźniów. Nie brakuje elementów skórzanych obuwia, od których przecież dwa lata temu zaczęła się operacja archeologicznego badania terenów dawnego obozu. Przypomnijmy, latem 2015 r. grupa spacerowiczów natknęła się na wielkie ilości skórzanych podeszew, które znajdowały się w lesie, poza terenem Muzeum Stutthof, ale na obszarze dawnego KL (Muzeum utworzono na małej części obozu). Tuż po II wojnie światowej, w czasie prac porządkowych, mnóstwo pozostałości po więźniach po prostu zakopano. Od dwóch lat na terenach dawnego KL Stutthof (dziś to tereny leśne, którymi zarządza nadleśnictwo) prowadzone są wykopaliska. - Prace pozwolą wzbogacić nie tylko wiedzę na temat historii KL Stutthof, ale zapobiec także dzikim eksploracjom, jakie, niestety, zdarzały się w tym miejscu - podkreślała w czasie otwarcia wystawy Agnieszka Kowalska, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, która czuwa nad pracami poszukiwawczymi.

Zobacz też: Kate i William na Pomorzu. Muzeum Stutthof interweniuje w sprawie "polskich obozów koncentracyjnych"

- Ta wystawa to kawał klasycznego muzealnictwa - zaznacza Piotr Tarnowski. - Pokazujemy artefakty, historyczną materię, coś co istnieje, co wiązało się z człowiekiem, który został w KL Stutthof zniewolony. Dodam, że po raz pierwszy w historii funkcjonowania Muzeum Stutthof zdecydowaliśmy się na kompleksową akcję poszukiwawczą na terenach, gdzie niegdyś funkcjonował obóz. Sądzę, że te artefakty staną się ważną częścią nowej wystawy stałej Muzeum Stutthof.

Niezwykłe eksponaty przekazała do muzealnych zbiorów rodzina Zofii Odechowskiej (z d. Malinowskiej), ps. Lenka. To sekretny notatnik nieżyjącej już uczestniczki powstania warszawskiego, jednej z grupy tzw. kobiet-pistoletów, powstańcza opaska oraz numer obozowy. Przewiezione do KL Stutthof w 1944, po upadku powstania warszawskiego, w powstańczych mundurach, 40 żołnierek z powstania były niezwykłą grupą więźniarek. W Stutthofie wzbudzały skrajne emocje, od zachwytu do niechęci i zazdrości. Lektura pamiętnika to niezwykłe świadectwo przeżyć więzionej w KL Stutthof młodej kobiety. - Zofia Odechowska prowadziła w Stutthofie sekretny notatnik, który z narażeniem życia przechowała przez cały okres uwięzienia. O jego istnieniu pracownicy Muzeum Stutthof dowiedzieli się zaledwie kilka miesięcy temu - opowiada Wirginia Węglińska z Muzeum Stutthof. - To bezcenne świadectwo, które wprowadza wiele nowych, niezwykle interesujących wątków do historii „kobiet pistoletów”. W pamiętniku opisuje stosunki między więźniami, podkreśla poczucie samotności, mimo że otaczali ją inni więźniowie, rozłąkę z bliskimi. Czytamy także o jej miłości do morza. W Stutthofie morze było tylko 2 km od obozowych drutów, a dla więźniów było bardzo daleko, wręcz nieosiągalne.

Zobacz też: Muzeum Stutthof. 78 rocznica pierwszego transportu więźniów do niemieckiego obozu koncentracyjnego- 2.09.2017

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki