Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera podsłuchowa w policji. Funkcjonariusz przez wiele lat nagrywał przełożonych

Mateusz Węsierski
Emerytowany policjant pracujący w miasteckim komisariacie przez lata chodził do pracy z włączonym dyktafonem. Zostawił w swoim archiwum nagrania, które, jego zdaniem, są warte uwagi
Emerytowany policjant pracujący w miasteckim komisariacie przez lata chodził do pracy z włączonym dyktafonem. Zostawił w swoim archiwum nagrania, które, jego zdaniem, są warte uwagi Mateusz Węsierski
Miastecki policjant z Wydziału Ruchu Drogowego cierpliwie czekał na emeryturę, cały czas nagrywając rozmowy ze swoimi przełożonymi. Kiedy zdjął mundur, postanowił wykorzystać swoje archiwum.

Twierdzi, że są tam dowody łamania wewnętrznych przepisów, a nawet łamania prawa. Taśmy zaniósł do Prokuratury Okręgowej w Słupsku, która zleciła prowadzenie postępowania Prokuraturze Rejonowej w Chojnicach.

- To nie jest już ta policja, w której szeregi wstępowałem, a jest to tylko i wyłącznie policja, w której odbywa się bezwzględna gonitwa w podnoszeniu statystyki mandatami - mówi były policjant, pan Adam.

Dodatkowo dowództwu zarzuca też mobbing. Wspomina, że musiał spać na podłodze w szatni.

Przełożeni odrzucają wszystkie jego oskarżenia jako nieprawdziwe, a prokuratura zamierza wezwać autora nagrań na przesłuchanie.

Emerytowany funkcjonariusz w ubiegłym tygodniu zaniósł nagrania do Prokuratury Okręgowej w Słupsku i do lokalnej gazety - „Tygodnika Miasteckiego”. Twierdzi, że jego szefowie dopuszczali się zaniedbań, a nawet podobno miało dochodzić do łamania prawa. Czy tak jest istotnie? Sprawdzi to prokuratura. Na pewno z powodu opublikowania sprawy tych nagrań w „Tygodniku Miasteckim” w Miastku i okolicy zrobiło się głośno o aferze podsłuchowej w policji. Byli przełożeni z wszelkimi pytaniami odsyłają do rzecznika prasowego, a ten dość ogólnikowo odnosi się do ich treści. W sprawę zaangażowała się też Komenda Główna Policji i zleciła kontrolę w Komendzie Powiatowej Policji w Bytowie, której podlega Komisariat w Miastku.

Równi i równiejsi

Przesłuchiwaliśmy nagrania emerytowanego policjanta ruchu drogowego, który każe mówić o sobie pan Adam, bo tak w rzeczywistości ma na imię. Jedno z jego nagrań idealnie wpisuje się w ostatnie wydarzenia. Niecały miesiąc temu policjant pracujący w miasteckim komisariacie rozbił się na drodze krajowej nr 20 koło Tuchomia w powiecie bytowskim. Dachował podobno dlatego, że na jezdnię wbiegła dzika zwierzyna. Ukarano go pouczeniem, bo policjant kontrolujący miejsce kolizji stwierdził, że jego 28-letni kolega po fachu nie stworzył zagrożenia w ruchu drogowym.

Dla porównania pan Adam dostarcza nagranie swojej rozmowy z naczelnikiem wydziału ruchu drogowego Grzegorzem Domżalskim. Szef daje mu reprymendę za to, że nie ukarał mandatem kobiety, która wiozła dziecko znajdujące się poza fotelikiem!

- Wobec jednych stosuje się kary, wobec drugich nie - komentuje emerytowany policjant z miasteckiej drogówki.

Aby dokładniej wyjaśnić ten temat, przedstawia tło sprawy. Mówi, że sytuacja ta zaistniała, gdy pracował w Bytowie. Zauważył kobietę wyjeżdżającą z bocznej drogi. Zdążyła przejechać kilka metrów, gdy ją zatrzymał. Dostrzegł bowiem, że dziecko nie jest zapięte w foteliku, lecz znajdowało się poza nim.

- To było w Bytowie we wrześniu 2014 roku. Pouczyłem panią, bo nie znalazłem podstaw, aby karać. O ile sobie przypominam, dziecko samo się wypięło z fotelika i dlatego kobieta została pouczona - stwierdza policjant.

Spotkała go reprymenda od naczelnika zarejestrowana na nagraniu. - Oczywiście naczelnik przypomniał mi zdarzenie, gdy w Miastku ukarałem pięciu panów jadących śmieciarką bez zapiętych pasów. Naczelnik o tym pamiętał, choć wydarzyło się to kilka lat wcześniej, bo ci panowie podczas rzekomej kontroli mieli dzwonić bezpośrednio do niego. Ciekawe, że mieli numer telefonu… - komentuje policjant. - Naczelnik był oburzony, wręcz zbulwersowany, że ich ukarałem, a tej pani nie. Zawsze był nacisk na to, że wszystko, co może doprowadzić do zdarzenia drogowego, należy karać, a nie pouczać. Jak jednak żona wicekomendanta powiatowego Andrzeja Hasulaka została przeze mnie zatrzymana za przekroczenie dozwolonej prędkości i ukarana pouczeniem, to zostałem wręcz pochwalony. Wcześniej za pouczenia trafiałem na dywanik, a w tym przypadku powiedziano mi, że dobrze postąpiłem, bo chyba liczyłem się z konsekwencjami innego postępowania - mówi policjant.

Jak jednak wyjaśnia, zastosował wobec niej pouczenie nie dlatego, że jest żoną szefa i w celu uniknięcia nieprzyjemnych konsekwencji, ale dlatego, że zachowała się kulturalnie, okazała skruchę i nie powoływała się na męża. Była gotowa ponieść karę.

- Teraz mieliśmy dachowanie policjanta na drodze krajowej zakończone pouczeniem. Zwyczajowo zawsze było to niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze, a tu nagle zwierzyna wyskoczyła. O ile sobie przypominam, jest tam ograniczenie do 60 km/h, a ten pan pewnie jechał ze 20 km/h, że ten samochód aż tak bardzo był uszkodzony - drwi nasz rozmówca. - Gdzie jest teraz elokwentna, jakże soczysta, przepełniona mądrościami wypowiedź naczelnika odnosząca się do zera tolerancji, którą karmił nas przy odprawach oraz rozliczeniach za służby. Czyżby naczelnik sam zapomniał, że zapoznawał się z takim pismem? W ramach przypomnienia niech je sobie ściągnie i przypomni zawartość dokumentu. Ponadto, jak widać, sam naczelnik nie stosuje się do polecenia komendanta wojewódzkiego, pouczając policjanta, więc jak chce oddziaływać na skalę wypadków drogowych? Naczelnik był zbulwersowany pouczeniem kobiety, która przejechała zaledwie kilka metrów z dzieckiem poza fotelikiem ochronnym, ponieważ realnie to wpłynęło na bezpieczeństwo na drogach, natomiast w ocenie naczelnika dachowanie policjanta to nic takiego, więc został pouczony.

Kasowanie wyników

Reprymenda za zastosowanie pouczenia wobec kobiety wiozącej dziecko to jedna z dwóch nagranych rozmów. Druga rozmowa dotyczy kasowania wyników w policyjnym systemie Sespol. Autor nagrań wyjaśnia, że to baza wyników pracy oraz czasu pracy policjantów. Nagrał rozmowę z szefową miasteckiej drogówki, która przyznaje, że naczelnik Grzegorz Domżalski z Bytowa skasował 134 ze 135 wniosków wpisanych do systemu przez emerytowanego obecnie policjanta z Miastka. Jego zdaniem, to celowe działanie, bo taka ilość wniosków znacznie podwyższyłaby statystykę Komisariatu Policji w Miastku. Nasz rozmówca jeździł po okolicy i notował wszystkie miejsca, które są niebezpieczne, źle oznakowane i wymagają poprawienia. Co ważne, papierowe wnioski zostały wysłane do odpowiednich instytucji, ale z nagrania wynika, że w policyjnym systemie ślad po nich zaginął!

- To były wnioski dotyczące nieprawidłowego ustawienia znaków, braku znaków, braku przejścia dla pieszych czy nawet złej nawierzchni - wyjaśnia funkcjonariusz. - Policjant ruchu drogowego jest zobowiązany do sporządzania takich wniosków. Dostałem polecenie pisania wniosków, to pisałem. Jednego dnia podpisałem 135!

Jak mówi, wcześniej po godzinach pracy w domu przygotowywał wnioski. Każdy później drukował w komisariacie w dwóch egzemplarzach. Papierowe wersje były wysyłane do właściwych organów, a policja umieszczała je w swoim systemie. Brano je pod uwagę przy sporządzaniu statystyk.

- Jeden z wniosków dotyczył na przykład przystanku na ulicy Koszalińskiej w Miastku, który jest w nieprawidłowym miejscu, bezpośrednio przy przejściu dla pieszych i w rejonie skrzyżowania. Autobus zatrzymuje się na łuku drogi na podwójnej linii ciągłej. Wnioskowałem o zmianę lokalizacji - wyjaśnia policjant. - Tymczasem, jak wynika z rozmowy z moją kierowniczką, naczelnik ze 135 usunął 134 wnioski. W ten sposób na marne poszło 8 godzin mojej pracy, a ponadto obniżyło to statystykę dla Komisariatu Policji w Miastku oraz moje wyniki pracy, pokazując nieprawdę.

Jak mówi nasz rozmówca, na szczęście papierowe wersje trafiły do urzędów. Dzięki temu np. wycięto drzewa na ulicy Słupskiej, które ograniczały widoczność, a na ul. Młodzieżowej namalowano przejście dla pieszych.

- W mojej ocenie kasowanie wyników było spowodowane tym, żeby miastecka jednostka nie wypadła za dobrze w porównaniu z bytowską, gdzie policjanci sporządzali dużo mniej wniosków - wyjaśnia.

Skasowane wnioski pochodziły z listopada 2012 roku. Czy naczelnik kasował jeszcze jakieś? Tego emerytowany policjant nie wie i nie jest w stanie tego sprawdzić, ale - jego zdaniem - ten wątek nosi znamiona fałszerstwa służbowych dokumentów.

- To sprawa dla prokuratora - zaznacza.

Policja wyjaśnia

Komenda Główna Policji otrzymała już rozmowy z przełożonymi nagrane przez policjanta. Jak informuje KGP, zostały przekazane do Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Jednocześnie rzecznika Komendy Powiatowej Policji w Bytowie zobowiązano do skomentowania sprawy.

Reprymendę za brak mandatu dla kobiety z dzieckiem policja komentuje w następujący sposób:

- Wielokrotnie naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego, jak i inni przełożeni, w trakcie odpraw do służby prowadzili rozmowy z podległymi policjantami na temat reagowania oraz ujawniania wykroczeń. W trakcie rozmów funkcjonariusze byli informowani, że to oni podejmują decyzję o zastosowaniu środka represji, jednakże zwracana była uwaga, aby środek represji był adekwatny do zaistniałego wykroczenia, począwszy od pouczenia poprzez mandat i skierowanie wniosku o ukaranie do sądu rejonowego. Nikt nie zmuszał policjantów do stosowania tylko i wyłącznie postępowania mandatowego w celu - jak to określa pan X - poprawienia statystyk. Nie było żadnej instrukcji dotyczącej konieczności wypisywania mandatów. W pismach, przesyłanych z KWP w Gdańsku, była mowa o właściwym reagowaniu i represjonowaniu sprawców wykroczeń tak, aby stosować adekwatne środki do zaistniałego czynu. Polecenia te były przekazywane w ramach prowadzenia różnego rodzaju działań na terenie województwa pomorskiego - odpowiedziało biuro prasowe KWP.

Czy spowodowanie wypadku przez policjanta powinno spotkać się z pouczeniem? Rzecznik bytowskiej policji zapewnia, że nie można doszukiwać się tu sensacji.

- Nie ma znaczenia, kto jest uczestnikiem kolizji lub innego zdarzenia drogowego. Każdy uczestnik ruchu drogowego - czy to policjant, czy też inna osoba - traktowana jest tak samo, a ocena dotycząca stopnia zagrożenia lub ewentualnego ukarania za popełnione wykroczenie należy do indywidualnej oceny funkcjonariusza - tłumaczy asp. szt. Jarosław Juchniewicz.

Nagranie dotyczące kasowania wyników pracy policjanta też spotyka się z wytłumaczeniem przełożonych.

- Naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego w zakresie swoich obowiązków ma prawo weryfikować wyniki uzyskane przez podległych mu policjantów. W przypadku błędnie wprowadzonych bądź powielonych wyników naczelnik WRD ma obowiązek dokonania ich korekty - wyjaśnia Juchniewicz. - Jednocześnie informuję, że wnioski wprowadzone do systemu muszą mieć swoje odzwierciedlenie w wersji papierowej, którą przekazuje się instytucji odpowiedzialnej za ich realizację. W omawianym przypadku były funkcjonariusz wprowadził do systemu wnioski, które nie miały swojego przedłożenia w wersji papierowej. W związku z czym została dokonana ich korekta przez osobę nadzorującą pion ruchu drogowego. Ponadto nadmieniam, że wnioski te nie są brane pod uwagę przy ocenie pracy pionu ruchu drogowego oraz oceny poszczególnych funkcjonariuszy ruchu drogowego. Wykonane korekty nie miały na celu fałszowania wyników, a jedynie dokonania weryfikacji błędnie wprowadzonych danych. Ponadto dane dotyczące ilości sporządzonych wniosków odnoszą się do całego powiatu bytowskiego, a nie podziału na Bytów, Miastko oraz pozostałe gminy powiatu bytowskiego. Pragnę przypomnieć, że policjanci KPP w Bytowie, w tym KP Miastko, którzy podlegają komendantowi powiatowemu policji w Bytowie, uzyskują wyniki na rzecz całego powiatu i dbają o bezpieczeństwo ruchu drogowego w całym powiecie bytowskim.

Zbuntowany glina

Autor nagrań od lat nie miał dobrych relacji z dowództwem jednostki. Twierdził nawet, że był mobbingowany, o czym napisał w swoim raporcie przed odejściem na emeryturę. Pisał, że odchodzi z jednostki z powodu traktowania jego osoby „w sposób uwłaczający godności człowieka, jak i funkcjonariusza”. Poszło m.in. o to, że kazano mu pracować w odległym o 40 km Bytowie. Policjant stwierdził, że było to celowe działanie mające na celu gnębienie go. Spał wówczas na podłodze w szatni komendy powiatowej, bo twierdził, że służby ułożono mu tak, że nie miał autobusu powrotnego, a samochodem nie dojeżdżał, bo nie zwracano mu kosztów dojazdu. Przełożeni tłumaczyli, że było to spowodowane wzmocnieniem wydziału ruchu drogowego, gdzie potrzebne było doświadczenie pana Adama. Ten w odpowiedzi zauważał, że mimo wspomnianego doświadczenia był pomijany przy awansach i nagrodach. Czarę goryczy przelała interwencja wobec jego syna nad miasteckim jeziorem Lednik. Ukarano go za rzekome spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, tj. w lesie nad jeziorem.

- W miejscu nieobjętym zakazem spożywania alkoholu zgodnie z Ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi z dnia 26 października 1982 roku, gdzie jasno i wyraźnie mówi się o miejscach objętych zakazem spożywania alkoholu, a nie ma tam mowy o lesie lub rejonie jeziora. Mimo że policjant nie widział, aby mój syn spożywał alkohol, funkcjonariusz odmówił przebadania mojego syna alkotestem celem potwierdzenia, że jest on trzeźwy - zauważa pan Adam.

Już w sądzie zmieniono kwalifikację czynu na zakłócanie porządku publicznego, ale finał procesu był pomyślny dla syna byłego policjanta.

- Sytuacja ta utwierdziła mnie jedynie, że to nie jest już ta policja, w której szeregi wstępowałem, a jest to tylko i wyłącznie policja, w której odbywa się bezwzględna gonitwa w podnoszeniu statystyki mandatami, więc biorąc pod uwagę mój stan zdrowia oraz pozostałe okoliczności, przyszła pora odejść na emeryturę, by zarazem godnie spojrzeć własnemu synowi w oczy, gdy ten pyta: „Tato, to teraz policjanci wypisują mandaty za nic, za rzeczy, których się nawet nie popełniło?”.

Sprawdzają

Autor nagrań twierdzi, że jeśli chodzi o kasowanie wyników, to wbrew temu, co mówi rzecznik, wszystkie wpisy miały swoje odzwierciedlenie na papierze. Jeśli chodzi o pozostałe wątki, to czeka teraz na działania prokuratury.

- Na polecenie prokuratora okręgowego sprawa ta 13 kwietnia została przekazana do Prokuratury Rejonowej w Chojnicach - informuje Jacek Korycki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

Prokuratura Rejonowa w Chojnicach potwierdza, że ma już doniesienie pana Adama.

- Prokurator prowadzący sprawę będzie wzywał autora tego pisma. Zostanie przesłuchany w charakterze pokrzywdzonego - mówi Mirosław Orłowski, prokurator rejonowy w Chojnicach.

Emerytowany policjant liczy na to, że prokuratura „poważnie podejdzie do sprawy”.

- Nie mogłem pogodzić się ze stałą, a zarazem narastającą presją wywieraną przez przełożonych na podnoszenie statystyk oraz osiąganych wyników, z traktowaniem policji niczym prywatnego folwarku, z naciskiem na wypisywanie mandatów i bezwzględnym zakazem pouczania, gdyż źle wygląda to w statystykach - wyjaśnia powody swojego działania.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki