Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po nawałnicy koło Kłodna. "Czekamy cierpliwie na pomoc, z coraz mniejszą nadzieją, że nadejdzie"

Dorota Bandzmer /relacja Czytelniczki
Są takie dramaty, o których się nie pisze. Bo wstyd, bo nie wypada, bo dramat za mały. Może gdzieś obok ktoś ucierpiał bardziej. Dlatego, mimo że pewnej sierpniowej nocy świat dosłownie zwalił się nam na głowę z piorunami i hukiem, czekaliśmy na pomoc cierpliwie, coraz dłużej i dłużej, z powoli gasnącą nadzieją...

Działkę mamy mikroskopijną, ledwo 200 metrów. Gdy w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku rozpętało się nad nami burzowe piekło, dosłownie zniknęła pod konarami. Huraganowy wiatr zmiótł 90% drzewostanu. Maleńki domek, w którym przebywaliśmy ze znajomymi oraz jeden z samochodów ocalały cudem. Potężne kłody legły tuż obok. Drugie auto miało mniej szczęścia, przygniotły je sosny.

Po nawałnicy wykręcamy 998. I od razu świadomość, że ratunek nie przyjdzie. Dyspozytor pyta o rannych, syreny wyją, strażacy krzyczą, pośpiech, ogólne zamieszanie.

Nagle wołanie o pomoc. Szybka decyzja i nasi mężowie już przedzierają się do sąsiadów. Ktoś krwawi. Po drodze labirynt leżących drzew. 20 minut walki z dżunglą i zamiast do mężczyzny trafiają do uwięzionej w przyczepie campingowej dziewczynki. To wnuczka rannego. Na drobnym ciałku rumowisko - drzwi, ściany, dach, drewno splątane z metalem. Na górze potężne drzewo. Przerażająco grube. Wszystko mozolnie rozcinają, podważają, zdejmują kolejne warstwy straszliwego przekładańca. Resztką sił wynoszą małą z zawaliska. Dziewczynka jest dzielna, przeprasza, że sprawia tyle kłopotu. Na rękach męża, przykryta jego polarem patrzy w niebo i mówi „jakie piękne gwiazdy”...

Następnego dnia nie poznajemy świata.

Godzinami wycinamy sobie drogę ucieczki. Straż pożarna udrażnia główne drogi i w pierwszej kolejności wchodzi do ośrodków wczasowych, w tym do pobliskiej Skierki. Tam piły chodzą pełną parą. Kilkanaście prywatnych domków musi poczekać. Strażacy mają dyspozycje, mają priorytety. Trzeba to zrozumieć.

Boimy się nawrotu nawałnicy. Radzimy sobie sami. Wspólnymi siłami. Po sąsiedzku.

Kiedy tydzień później na jednej ze stron internetowych czytamy apel o wsparcie poszkodowanych podczas sierpniowej burzy gości ośrodka wypoczynkowego Skierka, wraz z podaniem konta, na które można dokonywać wpłat, robi nam się bardzo przykro. Kręcimy głową zaskoczeni informacjami, że ośrodek w 100% zniszczony, że straż pożarna odmówiła im pomocy, że straty wyceniono wstępnie na 8 mln zł. Dużo. Dla przypomnienia, na dzień 19 sierpnia wysokość zapomogi od państwa, jaką otrzymały samorządy wynosiła 42 mln zł. Przeznaczone dla 7,3 tys rodzin.

Nasza maleńka działeczka wciąż zawalona drzewami, zbyt dużymi, abyśmy bezpiecznie usunęli je bez udziału straży lub leśnictwa. Czekamy cierpliwie na pomoc, z coraz mniejszą nadzieją, że kiedykolwiek nadejdzie.

W dodatku zwalone drzewa należą do leśnictwa, nie możemy usunąć ich sami. Znajomi stracili auto, nie mogą liczyć na odszkodowanie. Ratowali innych, sami nie doczekali się wsparcia. Została im tylko „pamiątka” w postaci zdjęć, które robiliśmy, gdy nie było już siły trzymać pił i pni w dłoniach.

***

Od Redakcji:

Na szczęście działają telefony w OSP w Sulęczynie. Odbiera druhna. Woła do telefonu naczelnika Andrzeja Rodę.
- Letnicy muszą zgłosić się do remizy - mówi krótko. - Jeśli nie ma zgłoszenia, nie jedziemy usuwać drzew. Tak samo - jeśli nie są na miejscu - nie wejdziemy na działkę. Tego wymagają przepisy.

Tymczasem Andrzej Piechowski, zastępca naczelnika OSP Sulęczyno za pośrednictwem prosi o namiary do Internautki, zgłaszającej problem. Pomoc jest oczywistością.

Rozmawiamy z panią Dorotą.
- Właśnie wyruszamy do Sulęczyna - i zaraz podjedziemy do strażnicy - mówi, gdy przekazujemy jej strażackie instrukcje.

Zobaczcie także:
Strażak opowiada o akcji w Kłodnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki