Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Sellin: Dwa gdańskie muzea o wojnie nie mają uzasadnienia

Rozm. Jarosław Zalesiński
Przemek Świderski/Piotr Smoliński
Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, mówi o gdańskich placówkach muzealnych.

W obwieszczeniu ministra kultury, informującym o zamiarze połączenia Muzeum II Wojny Światowej oraz Muzeum Westerplatte i Wojny 1939, mówi się o organizacyjnych i finansowych powodach tej decyzji. To są główne motywy?
Oczywiście, że tak. Doszliśmy do wniosku, że dwa muzea w jednym mieście, przedstawiające tę samą epokę historyczną, w wymiarze organizacyjnym, administracyjnym i wreszcie finansowym, nie mają uzasadnienia. Dlatego warto się pokusić o połączenie tych inicjatyw. Taki był cel tego ruchu ministerstwa. Zwracam przy tym uwagę, że obwieszczenie jest wyrażeniem woli. Mamy teraz trzy miesiące na dyskusje o szczegółach. Po tych trzech miesiącach trzeba będzie podjąć decyzję o trybie scalenia dwóch instytucji w jedną i modelu docelowym.

Czytaj też: Gdańsk. Ministerstwo chce połączyć Muzeum Westerplatte i Muzeum II Wojny Światowej

Kiedy wcześniej podejmowano decyzję o utworzeniu Muzeum Westerplatte, nie można było przewidzieć, że niesie ona ze sobą określone konsekwencje finansowe? Wiadomo było, że potrzebne będą dodatkowe środki.
No tak, ale w czym problem?

W tym, że refleksja o kosztach funkcjonowania w jednym mieście dwóch podobnych placówek powinna pojawić się wtedy, gdy rozmnożono te muzea.
My przede wszystkim od początku byliśmy zdumieni, że zaplanowano w Gdańsku instytucję muzealną, która ma kosztować 0,5 miliarda złotych. Wydawało się to nam mocno przeszacowane. Od początku także widzieliśmy potrzebę stworzenia instytucji, która zaproponowałaby bardzo szczegółową opowieść, w Gdańsku właśnie, o siedmiodniowej bitwie na Westerplatte, a przy okazji o wojnie obronnej w 1939 r. Dostrzegamy taką potrzebę, ponieważ w żadnej placówce muzealnej szczegółowo się o tym etapie polskiej historii nie opowiada. Można i należy to zrobić, i będą to o wiele mniejsze koszta niż 0,5 mld. Zresztą przypomnę, że poprzedni rząd 1 września 2008 roku powołał Muzeum Westerplatte, dopiero po 3 miesiącach zmienił jego nazwę na Muzeum II Wojny Światowej. Nie chcemy oczywiście zatrzymywać tego, co już zrobiono w sprawie Muzeum II Wojny Światowej, ale w sprawie wydatków na to muzeum to nie my powinniśmy się tłumaczyć, tylko ci, którzy tę placówkę w takim kształcie zainicjowali, zbudżetowali i popełnili takie błędy.

Takie, czyli jakie? Chodzi o lokalizację? Podmokły grunt, który wymusił dodatkowe inwestycje?
Tak, o lokalizację i wynikającą z niej konieczność wydania 100 mln zł na wylanie samego betonu. A i to jeszcze nie tłumaczy faktu, dlaczego muzeum to ma kosztować pół miliarda zł, podczas gdy Muzeum Historii Polski zaplanowano na 300 mln, a samo Westerplatte nie będzie kosztować więcej niż 100 mln. Z troską podchodzimy do środków publicznych, którymi dysponujemy, i chcemy ich wydawanie zracjonalizować. A to zracjonalizowanie będzie możliwe dzięki połączeniu dwóch instytucji w jedną.

Czytaj również: Zmiany w Muzeum II Wojny Światowej będą drogo kosztować [ROZMOWA]

Ta jedna instytucja ma się nazywać „Muzeum Westerplatte i Wojny 1939”. Nazwa jednoznacznie sugeruje, że profil tych dwóch połączonych placówek byłby o wiele węższy niż obecnego Muzeum II Wojny Światowej.
Na ten temat toczyć się będą jeszcze dyskusje. Moje zdanie jest takie, że w Gdańsku interesująca byłaby przede wszystkim opowieść o siedmiodniowej bitwie o Westerplatte i o wojnie obronnej, także tak słabo znanych i słabo utrwalonych w świadomości Polaków epizodach, jak niezwykle intensywna bitwa o Gdynię, czyli o Kępę Oksywską, broniący się do końca kampanii wrześniowej Hel i inne potyczki na Pomorzu. Wydaje mi się, że w tym miejscu, w Gdańsku, byłoby to najbardziej interesujące i dlatego powinno być najbardziej wyeksponowane. Ale nie wykluczamy, że można po przedstawieniu tego okresu opowiadać koleje II wojny światowej szerzej.

Ale z najbardziej wyeksponowanym polskim losem.
Żaden naród w czasie II wojny światowej nie stawił oporu jednocześnie dwóm totalitaryzmom, żaden nie przeszedł przez tak okrutną okupację, żaden inny naród nie walczył do końca II wojny na wszystkich frontach. Nasz udział w II wojnie ma swoją specyfikę. Proszę spojrzeć na takie muzea jak Yad Vashem w Jerozolimie czy War Museum w Londynie: tam opowiada się o żydowskim i o brytyjskim doświadczeniu II wojny.

I podobnie powinno być zaprogramowane Muzeum II Wojny w Gdańsku?
Spokojnie będziemy o tym teraz dyskutować. Planiści obecnego Muzeum II Wojny Światowej chcieli tę opowieść prowadzić szerzej. Ja mam rzeczywiście wątpliwości, czy opowieść o całej II wojnie światowej na całym świecie nie skończy się syntetyczną powierzchownością. Według mnie, należałoby się na czymś skoncentrować. A dokładniej - na specyfice polskiego losu w czasie II wojny.

Widzi Pan możliwość zmian programu Muzeum II Wojny Światowej w niecały rok przed jego uruchomieniem?
Widzę. W porównaniu z pierwszą koncepcją, którą dyrekcja przedstawiła w 2008 r., koncepcja, która poznaliśmy teraz, pokazuje pewien postęp. Możemy mówić o większym nasyceniu tej opowieści polskimi losami. To kwestia proporcji, ile w tym będzie uniwersalizmu, a ile opowieści polskiej. Będziemy na ten temat na pewno jeszcze dyskutować, bo taka dyskusja niewątpliwie w najbliższych miesiącach wybuchnie.

Najbliższe trzy miesiące będą zatem czasem dyskusji nad programem muzeum. Powstanie jakiś zespół, ta dyskusja będzie miała jakieś ramy?
Zapewne coś zaproponujemy. Pozwolę sobie powiedzieć, że niepotrzebna wydaje mi się nerwowość obecnej dyrekcji muzeum, dziwią mnie też polityczne reakcje władz miasta Gdańska. Mamy trzy miesiące na podjęcie ostatecznych decyzji i w ciągu tych trzech miesięcy warto o tym spokojnie dyskutować

Czytaj też: Nic nie jest przesądzone - usłyszał od ministra dyrektor Muzeum II Wojny Światowej

Muzeum II Wojny Światowej ma swoje Kolegium Programowe, zasiadają w nim tak znakomici historycy jak prof. Norman Davis, prof. Timothy Snyder, a z Polaków - np. prof. Andrzej Chwalba. Czy taki zespół nazwisk nie jest dobrą rekomendacją obecnego programu Muzeum II Wojny Światowej?
Znam tylko jeden dokument programowy muzeum: koncepcję wystawienniczą muzeum, podpisaną przez dyrekcję muzeum. I tylko do tego dokumentu mogę się odnosić.

Może warto, by członków Kolegium Programowego zaprosić do tych dyskusji na temat programu muzeum?
Jak najbardziej, oczywiście. To przecież wybitni historycy.

Władze Gdańska przyjęły w tej dyskusji stanowisko dość ultymatywne: albo przyjęty już program muzeum, albo miasto odbierze grunty, które przekazało pod muzeum jako darowiznę.

Doradzałbym w całej tej sprawie mniej nerwowości. Działka została przekazana uchwałą Rady Miasta na rzecz instytucji, która będzie prezentować historię II wojny światowej. Z obwieszczenia ministra kultury nie wynika nic innego, jak tylko to, że chcemy taki cel realizować, tyle że poprzez scalenie dwóch instytucji. W tym miejscu ma być prezentowana opowieść o II wojnie światowej. Mam też prośbę o rezygnację z ultymatywnego języka w tej sprawie, bo nikomu on dobrze nie służy.

Czytaj więcej: Władze Gdańska zaniepokojone zmianami w Muzeum II Wojny Światowej [WIDEO]

W Gdańsku istnieje jeszcze jedna ważna instytucja muzealna - Europejskie Centrum Solidarności. Czy i ono potrzebuje analiz, być może programowych korekt?
Po pierwsze, gratuluję Europejskiemu Centrum Solidarności Nagrody Muzealnej Rady Europy przyznanej w tym roku. Premier Piotr Gliński właśnie teraz, kiedy rozmawiamy, jest obecny w Strasburgu, na uroczystości wręczenia tej nagrody, i jako przedstawiciel polskiego rządu przemawia przed parlamentarzystami 48 krajów Europy o dziedzictwie Solidarności. To pretekst do przypomnienia całej Europie, czym była Solidarność i jaki był jej wkład w walkę o wyzwolenie Europy. Z takich okoliczności trzeba właśnie korzystać, żeby polską narrację, polską opowieść o XX wieku upowszechniać. Nigdy jednak nie kryłem, mimo gratulacji, że mam jedno kłopotliwe pytanie do kierownictwa ECS.

Czytaj więcej na ten temat: ECS w Gdańsku uhonorowane Nagrodą Muzealną 2016 Rady Europy

To pytanie o co?
Jak do tego doszło, że nie wszystkie nurty wielkiego ruchu Solidarności, nie wszystkie legendy i wielkie nazwiska-symbole tego ruchu, a nawet dzisiejsza Solidarność, nie utożsamiają się z tą instytucją i nie wszystkie dobrze się tam czują. I jakie plany ma kierownictwo ECS, by tę sytuację zmienić.

Chodzi o takie osoby jak Andrzej Gwiazda na przykład?
Nie tylko. Są państwo Gwiazdowie, ale jest też Krzysztof Wyszkowski. Jest także Solidarność Walcząca. Jest mnóstwo legendarnych przywódców dawnej Solidarności, którzy dzisiaj wolą spotykać się w Sali BHP, a nie w ECS.

I o tym należałoby z dyrekcją ECS rozmawiać, tak jak w planach są ministerialne rozmowy z dyrekcją Muzeum II Wojny?
Nie tylko. Wielu bohaterów dawnej Solidarności, a i dzisiejszy związek, wolą spotykać się w historycznej Sali BHP tuż obok, a nie w gmachu ECS. Miało być inaczej.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki