Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debata Lecha Wałęsy ws. "Bolka". Niektórzy historycy nie przyjęli na nią zaproszenia

Jarosław Zalesiński
Piotr Hukało
Choć do debaty, która ma się odbyć 16 marca, jeszcze daleko, to już teraz budzi ona gorące emocje. Z ośmiu historyków, zaproszonych na dyskusję, dwóch już dzisiaj deklaruje, że nie weźmie w niej udziału.

Data jest już znana: 16 marca. Także miejsce i godzina: gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej, pomiędzy godziną 17.oo i 19.30. Wiadomo także, kogo IPN zaprosił do udziału w debacie z Lechem Wałesą na temat jego domniemanych kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa. Prof. Mirosław Golon, dyrektor gdańskiego oddziału IPN, propozycję złożył Grzegorzowi Braunowi, reżyserowi filmu „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, Sławomirowi Cenckiewiczowi, autorowi kilku książek o Lechu Wałęsie, Andrzejowi Drzycimskiemu, współautorowi książki „Droga nadziei”, Piotrowi Gontarczykowi, który wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem napisał kluczową dla dyskusji o „Bolku” książkę „SB i Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, Grzegorzowi Majchrzakowi, współautorowi książki „Kryptonim 333. Internowanie Lecha Wałęsy w raportach funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu”, Piotrowi Semce, publicyście, autorowi książki „ „Za, a nawet przeciw. Zagadka Lecha Wałęsy”, Janowi Skórzyńskiemu, publicyście, autorowi książki „Zadra. Biografia Lecha Wałęsy”, i wreszcie Pawłowi Zyzakowi, którego książka „Lech Wałęsa - idea i historia” była przed laty powodem zamieszania niewiele mniejszego niż tsunami, jakie przetoczyło się przez Polskę, gdy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk wydali w 2008 r. monografię „SB a Lech Wałęsa”, na blisko ośmiuset stronach analizującą nie tylko ocalałe archiwa, ale także budującą hipotezy, jak lata 70. wpłynęły na całą polityczną drogę Lecha Wałęsy.

Niepotrzebne emocje

Lista uczestników debaty na pewno będzie musiała się jeszcze zmienić, bo z ośmiu historyków, zaproszonych przez dyrektora Golona, dwóch już dzisiaj deklaruje, że w debacie udziału nie wezmą.

Lech Wałęsa o publicznej debacie ws. "Bolka": Na debacie będę ja. Przeciw wszystkim [ROZMOWA]

- Ukrzyżować, zdjąć z krzyża czy może przygwoździć jeszcze bardziej: jaki ta debata ma cel? - Zastanawia się Andrzej Drzycimski. - Ja nie jestem prokuratorem, jestem tylko historykiem. A ponadto - moja wiedza o tamtych faktach oparta jest na relacjach, a nie na archiwach. Uważam przy tym, że w korzystaniu z tych archiwów potrzebna jest powściągliwość i zrozumienie, na czym polegały tamte czasy. Mam przekonanie, że różnię się w tym od historyków młodszego pokolenia. Czarno-biały obraz nie pomoże nam w zrozumieniu przeszłości.

Do udziału w debacie nie kwapi się także Jan Skórzyński.

- Skoro nie zamierzam wystąpić w tej debacie, właściwie nie powinienem jej komentować - zastrzega się. - W zaproponowanym scenariuszu nie widzę szans na rozmowę. Nie daje on nadziei na sensowny przebieg, na naukową debatę. Pojawią się jedynie emocje.

Emocje pojawiają się już teraz. Lech Wałęsa na swoim mikroblogu na Wykopie napisał niedawno: „Cenckiewicz Ty naprawdę idź do lekarza. Czy Ty wiesz co znaczy prawo. W sprawie Bolka i pomawianie mnie o współpracę nic nie da się zrobić. (...) Nigdy nie współpracowałem, nigdy na nikogo nigdzie nie pisałem ani nie robiłem donosów. Wszystko to wymyśliłeś podpierając się podrobionymi materiałami, którymi walczyła ze mną komuna. Tylko że im nie uwierzono, a Tobie co niektórzy wierzą.”

Nieodwołalnie?

Z propozycją debaty o Bolku wyszedł czas jakiś temu sam Lech Wałęsa. Jako potencjalnych uczestników wymienił wtedy m.in. tego samego Cenckiewicza, któremu dzisiaj doradza raczej wizytę u lekarza... Cenckiewicz na propozycję debaty początkowo zgodził się w spontanicznej reakcji na swoim facebookowym profilu, dzisiaj jednak mówi o tym w trybie warunkowym. Na portalu wPolityce napisał: „Proszę uprzejmie o przedstawienie mi wypracowanej przez IPN szczegółowej koncepcji „debaty” (...) Zastrzegam sobie przy tym prośbę o udzielenie odpowiedzi ze strony IPN, czy wciąż podtrzymuje swoje stanowisko uznające iż Lech Wałęsa był nie tylko zarejestrowanym TW ps. „Bolek”, ale i czynnym współpracownikiem SB, czego materialne dowody w postaci doniesień agenturalnych znajdują się w archiwum IPN, czy też „zawiesza” lub w ogóle unieważnia dotychczasowe ustalenia i „debata” ma mieć charakter swobodnej i niczym nie ograniczonej wymiany mniemań cofających nas do ustaleń sprzed czerwca 2008 r.”. [w czerwcu 2008 r. ukazała się książka „SB a Lech Wałęsa - red.]

Czy w tej sytuacji do debaty w ogóle dojdzie? Oponenci prezydenta wytropili, że 16 marca Wałęsa ma w swoim kalendarzu zaplanowaną wizytę w Chile. Prezydent Wałesa wygląda jednak na zdeterminowanego Na Wykopie zdążył już napisać: „Dla mnie spotkanie w IPN w dniu 16 marca jest nieodwołalne, wszystko inne z tego terminu przekładamy”.

Wygląda więc na to, że debata jednak się odbędzie.

Dwie Polski

Propozycja bezpośredniego starcia pojawiła się ze strony Lecha Wałesy nieoczekiwanie, choć trudno nie dostrzec, że zbiegła się w czasie z zapowiedzią ministra Macierewicza odtajnienia wojskowej części zbioru zastrzeżonego IPN. Być może Lech Wałęsa wykonał wyprzedzający ruch, być może motywy były inne - w każdym razie chce publicznie bronić swojego dobrego imienia. W ciągnącym się już tyle lat polskim sporze o Bolka idzie jednak nie tylko o samego Wałęsę. I nie tylko o to, co dokładnie znaczą zdania z „Drogi nadziei”: „Prawdą jest, że rozmowy były. […] I prawdą jest też, że z tego starcia nie wyszedłem zupełnie czysty. Postawili warunek: podpis! I wtedy podpisałem”. Idzie także - a właściwie głównie - o to, na czym polegała polska droga od czerwca 1989 r. Czyli, najkrócej mówiąc, o spór między III i IV RP, w którym ostatnie wybory otworzyły kolejny rozdział, a debata o Bolku może być jej kolejnym epizodem.

Co do samych faktów bowiem - nie jest mi znana poważna praca historyczna, której autor kwestionowałby sam fakt kontaktów Wałęsy z SB. Również w opracowaniach „życzliwych” Wałęsie mówi się o jakimś rodzaju jego uwikłania. Wspomniany Jan Skórzyński w swojej „Zadrze” pisze np.: „Lecha Wałęsę, pozbawionego w Gdańsku szerszego zaplecza środowiskowego i rodzinnego, bezpieka dość łatwo mogła uwikłać w jakąś formę współpracy, prezentując to jako sposób na informowanie czynników rządzących o potrzebach i nastrojach społecznych w celu niedopuszczenia do następnej tragedii”. Skórzyńki dodaje jednak zaraz: Jest jednak jasne, że ewentualne kontakty z SB nie mogły trwać długo (...) Nawet więc jeżeli w okresie pogrudniowym był on uwikłany w jakiś rodzaj współpracy z policją, to potrafił się z tego uzależnienia wyrwać”. Dla historyków tej „opcji” kontakty z SB były więc pewnym epizodem w biografii Wałęsy, który nie położył się cieniem na całej jego politycznej drodze.

Całkiem inaczej jest po drugiej stronie. Już książka „SB a Lech Wałęsa” Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza, poza kwerendarskimi badaniami ocalałych archiwów (to, jak one zaginęły po „wypożyczeniu” ich przez Lecha Wałesy, w czasach gdy pełnił funkcję prezydenta RP, to osobny rozdział tej historii) budują, w drugiej częsci książki, hipotezy, że strach prezydenta Wałęsy przed tym, że teczka Bolka znajduje się w posowieckich archiwach, powodował jego polityczną uległość wobec Rosji. W ekstremalnym stężeniu tego rodzaju wizja historii Polski po 1989 r. rozwijana jest przez Sławomira Cenckiewicza w jego książce „Człowiek z teczki”. Wedle tej wizji Lech Wałęsa stał się współpracownikiem SB już 15 grudnia 1970 r., w czasie grudniowej tragedii był przez te służby sterowany, tak jak i w sierpniu 1980 r., jak i w czasie całej swej późniejszej drogi politycznej. „To nie Wałęsa - dowodzi wobec tego Cenckiewicz - a generał [Jaruzelski - red.] ustanowił spadkobierczy, wobec realnego socjalizmu, system III RP. To nie Wałęsa, ale służby specjalne podległe Jaruzelskiemu, ukształtowały dominująca część elity politycznej, społecznej, gospodarczej i finansowej, kadry wojska i policji, sądownictwa i prokuratury, urzędów państwowych i uniwersytetów”.

O czym mowa

O czym zatem miano by dyskutować na debacie 16 marca 2016 r.? O epizodzie kontaktów Lecha Wałęsa z komunistycznymi służbami w pierwszej połowie lat 70., czy też o jego roli pionka na historycznej szachownicy, przesuwanego - jak chcą oponenci Wałęsy - przez generała Jaruzelskiego i komunistyczne służby, tak by zbudować III RP, w której byli komuniści stali się częścią elit, a Polska został utrzymana w orbicie rosyjskich wpływów? Jeśli tylko o tym pierwszym - IPN powinien przynajmniej zadbać o taki dobór dyskutantów, aby merytoryczna, fachowa rozmowa była możliwa. Trudno zrozumieć, czemu dyrektor Golon nie zwrócił się do cieszących się autorytetem i związanych z IPN historyków, takich choćby jak prof. Andrzej Paczkowski, który na łamach „Dziennika Bałyckiego” powiedział już, że zaproszenie do udziału w debacie przyjąłby (choć bez entuzjazmu). W tak budowanej konfrontacji łatwiej byłoby pokazać granicę pomiędzy faktami a domniemaniami czy bardzo daleko idącymi teoriami.

Jeśli zaś chodzi o kolejną odsłonę sporu pomiędzy III i IV RP, to taka debata nie byłaby pewnie od rzeczy, pod warunkiem, że polegałaby na próbie dotarcia do materialnej prawdy, a nie na wojnie na wyniszczenie. Byłaby potrzebna taka debata o Bolku, tak jak i np. o Smoleńsku. Ale czy debaty, a nie wojny, są możliwe?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki