Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Brakuje pieniędzy na rowery miejskie

Jacek Wierciński
W.Matusik
W styczniu Gdańsk zapowiedział, że wprowadza system samoobsługowych wypożyczalni rowerowych. Na ulice trafić miało, na początek, 1200 rowerów i 50 stacji dokujących (wypożyczalni) i to nawet przed wakacjami, które właśnie się skończyły. Dziś wiemy, że stacje nie ruszą przed wiosną przyszłego roku, a możliwe, że nie ruszą w ogóle. Brakuje 9 mln zł. Inwestora nie ma, a miasto nie pomoże.

- Nie jesteśmy w stanie udźwignąć tych kosztów - przyznaje Arkadiusz Pytyński, prezes spółki Trójmiejski Rower Miejski, która miała uruchomić wypożyczalnie. - Mimo wielu miesięcy starań nie udało nam się znaleźć inwestora gotowego wyłożyć taką sumę - tłumaczy. Pytyński twierdzi, że innowacyjny projekt systemu dokowania czeka tylko na decyzję urzędu patentowego, niemal gotowa jest też internetowa obsługa wypożyczalni, a wszystkie wyliczenia i biznesplany wskazują, że pomysł ma wszelkie szanse powodzenia. Mimo to spółka nadal szuka partnera, który w zamian za późniejsze zyski zgodziłby się wziąć na siebie wysokie koszty samej produkcji rowerów i przygotowania stacji dokujących.

- Włożyliśmy dość duże pieniądze w opracowanie zupełnie nowych rozwiązań. Chcemy, aby na ulice trafiło od razu dużo rowerów, bo na przykładzie Wrocławia czy Krakowa widać, że małe sieci wypożyczalni przestają się rozwijać - twierdzi Pytyński.

Jak rowery miałyby zarabiać? - Dzięki reklamom umieszczonym na nich i na przykład na city lightach przy stacjach dokowania, poza tym byłby abonament, a po przekroczeniu wyznaczonego darmowego czasu także płaciłoby się więcej - wyjaśnia Pytyński. Dodaje, że z reklam można by zrezygnować, jeśli miasto dołożyłoby się do rowerów.

- Wszystko jest teraz w rękach spółki - odpowiada Remigiusz Kitliński, oficer rowerowy przy gdańskim Urzędzie Miejskim. - My włączyliśmy się w projekt na samym początku wspierając inwestora, ale od razu stawialiśmy sprawę jasno. Miasto nie ma pieniędzy na tę inwestycję - mówi.
- To dobry i pożyteczny pomysł, ale moim zdaniem bez szans na rentowność, w każdym razie na pewno nie w pierwszych pięciu latach działania - komentuje Michał Błaut z Obywatelskiej Ligi Ekologicznej. - Największy tego typu system ma Paryż. Jest rentowny, ale dlatego że właścicielem jest duża firma reklamowa, która nie tylko umieszcza reklamy na rowerach, ale też dostaje od miasta, w zamian za utrzymanie rowerów, dodatkowe powierzchnie na wielkoformatowe reklamy. A jaki jest rynek reklamowy Gdańska w porównaniu z Paryżem? - pyta.

- Jeśli udałoby nam się znaleźć inwestora jeszcze w tym roku, rowery mogłyby ruszyć przed wakacjami 2012 roku - zapowiada Pytyński. - Cykl produkcyjny trwa około 120 dni - dodaje.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki