MKTG SR - pasek na kartach artykułów

WBIJAM SZPILĘ. Jak Donald Tusk przelicytował...

Maciej Naskręt
Maciej Naskręt
fot. pixabay
Skoro dzisiaj jest piątek, powinniśmy już myśleć o weekendowym wypoczynku. Tymczasem wg byłego premiera powinniśmy o tym myśleć już w czwartek. Szef PO proponuje skrócić tydzień pracy z pięciu do czterech dni. Choć dla przeciętnego pracownika „na pierwszy rzut oka” propozycja jest wyjątkowo atrakcyjna, to nie jest nowa, nie wiadomo o co w niej chodzi i co najważniejsze - miałaby daleko idące skutki gospodarcze.

Hasło rzucone w przestrzeń medialną o czterodniowym tygodniu pracy wywołuje duże wzmożenie. Donald Tusk, proponując rozwiązanie, nie doprecyzował, czy będziemy pracować 32, zamiast 40 godzin, i zarabiać tyle samo. A może chodzi mu o 10-godzinny dzień pracy od poniedziałku do czwartku?

Tu w zasadzie mógłbym postawić kropkę. Trzeba poczekać na projekt ustawy. Jednak przypomnę, że to wcale nie jest nowy pomysł. Postulat skrócenia czasu pracy formułowali politycy partii Razem w 2018 r. Chcieli zmniejszenia liczby godzin poświęcanych na obowiązki zawodowe z ośmiu do siedmiu, lecz czas pracy w tygodniu nadal trwałby pięć dni. Wynagrodzenie pozostałoby bez zmian.

4-dniowy tydzień pracy to bardzo atrakcyjne rozwiązanie dla pracowników etatowych. Jest tylko jeden warunek - trzeba zachować dotychczasowe pensje. Pomniejszenie wynagrodzenia natomiast sprawi, że zainteresowanych propozycjami Tuska będzie niewielu.

Były wicepremier, minister finansów i były szef Narodowego Banku Polskiego nie zostawił suchej nitki na pomyśle Tuska: - To jest niebywała populistyczna brednia, która oznaczałaby z jednej strony ograniczenie produkcji, a z drugiej podbicie inflacji, czyli spotęgowanie stagflacji w sytuacji, w której Polsce i tak ona grozi. To byłoby dolewanie benzyny do ognia - powiedział w wywiadzie Balcerowicz.

Poseł Dariusz Rosati zaznaczył w rozmowie z PAP, że czterodniowy tydzień pracy to „propozycja pewnego eksperymentu”.

Jego zdaniem jest wiele sektorów, „w których nie trzeba siedzieć 5 dni w tygodniu, bo można to samo zrobić w cztery dni, jeśli się dobrze zorganizuje pracę”. „Oczywiście, nie da się tego zrobić we wszystkich sektorach, na przykład w zakładach ruchu ciągłego, jak huty. Ale tam, gdzie jest możliwa praca zdalna, zapewne już tak” - powiedział.

Krytyczne przyjęcie pomysłu z krótszym tygodniem pracy pokazuje, że były premier przelicytował w swoim naturalnym, liberalnym elektoracie. Odpływu tych wyborców jednak nie będzie. Zagrożenie mogą czuć ugrupowania lewicowe, bo to wabik PO na ich wyborców.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Komary - co je wabi a co odstrasza?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki