Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Polsce czasem trzeba iść na kompromis, czyli Polwsad Tymona Tymańskiego

Ryszarda Wojciechowska
Piotr Smoliński
Ryszard Tymon Tymański - „ostatni niezależny artysta”, trafił do jury talent show w stacji tv, którą wyśmiewał. Czy to zdrada ideałów, życiowy kompromis, czy może jednak sukces?

Tylko nie on. Za ile srebrników się sprzedał? W sieci zawrzało na wieść, że Ryszard Tymon Tymański, który wcześniej show-biznesowi się nie kłaniał, teraz będzie nowym jurorem w programie Polsatu „Must Be the Music”. Zadziorny i bezkompromisowy wszedł w sam środek komercyjnej rozrywki. Takiego wrzenia nie było, kiedy w role jurorów wcielali się Nergal, Kora czy Marek Piekarczyk. Nikt wówczas histerycznie nie wieszczył końca polskiego rocka, ani nie pisał o upadku ostatniego bastionu muzycznej niezależności.

Internauci zresztą w swoich opiniach podzielili się. Jedni nazywają go hipokrytą, przypominając, że jeszcze niedawno sam zaciekle krytykował takie programy. Inni piszą, że właściwie nic się nie stało, a jego udział może tylko podnieść rangę tego show. Ktoś nawet żartobliwe całą dyskusję skwitował: „Lepszy Tymański niż... Tymiński Stan”.

Tomasz Rozwadowski, dziennikarz muzyczny, mówi, że pretekstem do tej medialnej wrzawy mógł być prezentowany niedawno w kinach musical punkowy „Polskie gówno”, wyprodukowany przez Tymona.

- Ten film jest totalną krytyką polskiego show-biznesu i wszystkich talent show. A tu nagle artysta robi taki zwrot. W jego zachowaniu jest więc pewna sprzeczność. Ale tylko pozorna. Bo „Polskie gówno” to jednak dzieło artystyczne. Jurorowanie jest z kolei pracą, w której Tymon wykorzysta swoje kompetencje zawodowe. A one są duże, bo to muzyk z ogromnym dorobkiem, szanowany. Co ciekawe, show-biznes wybaczył mu tę totalną krytykę. Ale niektórzy fani już tego zwrotu wybaczyć mu nie chcą - tłumaczy Rozwadowski.

Jak najkrócej scharakteryzować tego 47-letniego muzyka? Na stronie Rock Radia, w którym współprowadzi audycję „Ranne kakao”, można przeczytać, że to: błazen, chuligan, artysta, buddysta, filmowiec, piosenkarz, karateka, poeta i aktor.

W 1988 roku Tymon założył Miłość, najważniejszy, jak mówią krytycy, zespół polskiego jazzu tamtych lat. Cztery lata później stworzył inną grupę, Kury. Obie przeszły do historii polskiej muzyki. A Tymańskiego nazywa się od tamtego czasu legendą muzyki alternatywnej. To także autor muzyki do takich filmów jak „Sztos” Olafa Lubaszenki czy „Wesele” Wojtka Smarzowskiego.

Tymon przeszedł długą drogę od alternatywy do talent-show. Kiedy w 1998 roku na gali Fryderyków odbierał statuetkę w kategorii album alternatywny, grzmiał przeciwko „establishmentowej mafii”. Sześć lat później, w wywiadzie dla „Playboya”, pytany o tamtą sytuację i o to, co się przez ten czas zmieniło, odparł: „Mój ogląd sytuacji. Przez ostatnie trzy lata klepałem biedę. Pomyślałem, że coś tu nie gra, skoro artysta znany i szanowany, w dodatku niepijący i nieuprawiający hazardu, ma długi, a w kieszeni 5 złotych. Przez rok, z nerwobólami i niewyleczonymi zębami, zagrałem 135 koncertów, niekiedy nie zarabiając za noc tysiąca złotych na cały zespół. W domu czekał syn i pieluszki. Niby mieliśmy na wszystkie podstawowe potrzeby, ale zrobiłem się szary na twarzy. Odwróciłem sytuację, już nie zarabiam z jazzu na swoje szalone piosenki, ale z piosenek zarabiam na szalony jazz, co jest bardziej naturalne”.

Jeszcze rok temu Tymon, promując swój film „Polskie gówno”, w wywiadzie dla „Newsweeka” tak mówił o muzykach z branży: „Kolegów trzeba czasem sieknąć pogrzebaczem w dupę. Gdzie jest sztuka? Gdzie są świetne teksty, które kiedyś pisali? Pseudorockowcy ze spasionymi brzuchami, którzy niczego nie tworzą. Kazik od lat śpiewa kocopały, Grabaż o tym, że wszyscy robią w ch... Kukiz walczy z całym światem. Kocham Muńka, świetny kumpel. Kiedyś robił rewolucję. Ale od 20 lat śpiewa o stokrotce...”.

Jeszcze wtedy mówił, że show-biznes to mentalny kurnik. Ale dodawał, że nie strzela się z armaty do tego kurnika. W swoim punkowym musicalu pokazał jednak ten kurnik wybornie, bez znieczulenia. Pokazał tę całą obciachową rozrywkę, na przykładzie telewizji Polwsad. Nic dziwnego, że po filmie głośno pytano - czy Polwsad to Polsat?

Kontrowersyjny jest nie tylko w życiu muzycznym. Życiem prywatnym też wiele razy szokował. Przed kilkunastu laty związał się z 15-letnią córką swojego przyjaciela Roberta Brylewskiego. Związek się rozpadł. A Tymański znowu wprawił wielu w ogromne osłupienie, udzielając szczerego do bólu wywiadu dla lifestylowej „Gali”, w którym, jak się potem wyzłośliwiały plotkarskie portale, artysta wypłakiwał się po tym rozstaniu. Teraz jego żoną jest młodsza o 19 lat Maria Tymańska.
Jarek Janiszewski, założyciel zespołów Bielizna i Czarno-Czarni, mówi, że żyjemy w bardzo dziwnym kraju, w którym dominuje kompletny brak stabilizacji.

- Jeżeli ktoś w Stanach Zjednoczonych występuje jako artysta niezależny, to ma do dyspozycji wiele klubów, w których może koncertować. I z tych koncertów jest w stanie się utrzymać. Nie musi się ścigać z komercyjnymi kapelami. A u nas można mieć świetną falę przez dwa, trzy lata. Potem publiczność się odwraca i artysta, jak ten surfer bez dobrego wiatru, odpada.
Jego zdaniem, Tymon przez wiele lat bardzo twardo i bezwzględnie manifestował to, że jest artystą niezależnym, czego przykładem może być właśnie „Polskie gówno”.

- Znam go od dawna. Ta manifestacja była i jest szczera. Ale ten polski brak stabilizacji zmusza niekiedy do tego, żeby się ukorzyć, posypać głowę artystycznym popiołem i pójść w stronę bardziej komercyjną, po to, żeby normalnie egzystować. Przecież Bogusław Linda był, na przykład, twarzą hamburgerów. Człowiek, który grał twardziela w „Psach”, potem zaczął na antenie gotować. Czy wyobrażasz sobie Bruce’a Willisa albo Sylwestra Stallone zakładających przed kamerą fartuszek i tłumaczących: a teraz wbijamy dwa jajeczka, dosypujemy mąki... Nie. Ponieważ to, po prostu, burzyłoby wizerunek bohaterów, których oni kreowali przez wiele lat. W Polsce czasami trzeba iść na kompromis, bo artystów zjadają zwykłe realia. Ludzie nie wiedzą, że Tymon jest jednostką energetyczną, jeśli chodzi o działalność tacierzyńską, że ma kilkoro dzieci na utrzymaniu i kilka byłych partnerek, które wyciągają do niego rękę, bo w życiu im się potem specjalnie nie poukładało - mówi Janiszewski. I dodaje, że gdyby inne płyty Tymona sprzedały się tak dobrze jak P.O.L.O.V.I.R.U.S, to muzyk nie musiałby występować w takich programach. - Najbardziej o niezależności krzyczą w internecie ci, którzy jego płyt nie kupują - przekonuje.

Zdaniem Jarka Janiszewskiego, Tymon nawet w programie komercyjnym będzie sobą i nie pozwoli na jakieś manipulacje czy sterowanie. Będzie szczery w swoich osądach. I dla niego będzie warto ten program oglądać. Nawet jeśli program jest kiczowaty, to Tymon będzie bezkompromisowy - kończy.
Muzyk i showman Krzysztof Skiba twierdzi, że w internecie głosy na temat Tymona są jednak zrównoważone. Obok tych, że się sprzedał, są też takie, że to była mądra życiowa decyzja.

- Ja też tak uważam - tłumaczy. - Tymon wcześniej osiem razy odmawiał udziału w takich programach. Teraz dobiega pięćdziesiątki, ma młodą, kolejną żonę, dzieci, dom na utrzymaniu. A oceniać go powinniśmy nie po tym, w jakim programie występuje, tylko po tym, jakie wydaje płyty.

Skiba twierdzi, że hasło sprzedał się czy nie sprzedał to problem ich pokolenia, 50-latków, którzy w życiorysie mają etos Jarocina. Ale już młodzież chociażby hip-hopowa nie ma takich dylematów. Wystarczy obejrzeć jakikolwiek teledysk z ich udziałem, żeby zobaczyć, że poprzedza go kilka reklam z butami tego artysty, z markami dresów, w których występuje, nie mówiąc o reklamie napoju, który produkuje.

Zdaniem lidera zespołu Big Cyc, my, Polacy, mamy taki trochę spaczony obraz artysty. Dla Polaka artysta to ktoś, kto napisał trzy genialne wiersze, po czym popełnił samobójstwo. Albo napisał wielką operę i umarł z głodu pod płotem. Nie daj Boże, żeby polski artysta miał duży dom, ładną żonę i szczęśliwe dzieci. W polskim wydaniu tylko nieszczęśliwy artysta może tworzyć wielkie dzieła, a szczęśliwy... komercję.

Przypomina, że John Lydon, były wokalista Sex Pistols, absolutna ikona ruchu punk i sceny niezależnej, wystąpił w reklamie masła. Co prawda zrobił to, żeby oddać długi za trzy poprzednie płyty artystyczne, które wydał, ale jednak złamał się.
- Powinniśmy się cieszyć, że człowiek, który czyta w oryginale Szekspira, zna pięć języków obcych, mówi ładnie po polsku i śpiewa świetnie piosenki, będzie w telewizji. Paradoks polega na tym, że wielu z tych, którzy go krytykują, marzy o tym, żeby dostać taką propozycję - mówi Skiba.

Również artysta i konferansjer Paweł Konjo Konnak twierdzi, że nie tylko w gdańskim środowisku jest wielu artystów, którzy Tymonowi tego, jak się wyraził, wspaniałego awansu społecznego i zawodowego, zazdroszczą.
- Ale Tymon już się wcześniej odgrażał. Podczas promocji „Polskiego gówna” sugerował, że jeśli film nie chwyci, to ten fakt będzie dla niego zielonym światłem, żeby już nie być ostatnim sprawiedliwym undergroundu.

Konjo przyznaje, że dla postronnego widza to nie jest działanie konsekwentne. Ale gdzie jest napisane, że artysta ma być konsekwentny? Generalnie artyści to ludzie, mówiąc delikatnie, o rozchwianych osobowościach. I częste zwroty sytuacji są wpisane w naszą drogę życiową. - My, artyści, mamy mandat społeczny na to, żeby tego kameleona w sobie mieć i zaskakiwać swoich fanów wyborami. Jeśli ktoś ma doła, to tylko sam Tymon. Myślę, że jego rozterek nie rozumieją ci, którzy mogliby mu cokolwiek zarzucić. Bo tak naprawdę on ma piękną, najpierw podziemną, potem alternatywną kartę. To artysta bardzo uczciwy, bo pieniędzy wcześniej zarobionych nie wydał tylko na wino, kobiety i śpiew, ale na wytwórnię płytową Biodro Records, która wydawała płyty młodych kapel, z których większość potem nie doceniła tego pięknego gestu. Nie przeszkadzałoby, gdyby Tymon występował w trzech talent show dziennie czy gdyby miał własny talk-show jak Kuba Wojewódzki albo program publicystyczny jak Tomasz Lis w telewizji. Bo Tymon to człowiek renesansu, który ma coś wartościowego do powiedzenia - podsumowuje Konjo.

Sam Tymon Tymański teraz z dziennikarzami nie rozmawia. Poinformował uprzejmie, że do marca czyli do wydania następnej płyty, nie będzie udzielał wywiadów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki