Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W cztery godziny do Warszawy to wstyd!

Jarosław Popek
Być może za rok nastąpi w Polsce rewolucja. I to nie byle jaka - z Gdańska do Warszawy będziemy mogli przejechać pociągiem już w cztery godziny! Wcześniej jednak, by ten niesamowity wynik osiągnąć, Polskie Koleje Państwowe będą musiały bardzo się spiąć. Liczy się jednak efekt, a ten będzie porażający!

Oczywiście, to smutny żart... Tak naprawdę, w XXI wieku przejazd pociągiem między dwoma wielkimi miastami, które dzieli 345 kilometrów, nie powinien być dłuższy niż trzy godziny. Nie mówię już o tym, że w wielu europejskich krajach taka odległość pokonywana jest w ciągu dwóch godzin. I to jest nowoczesność.

Przed wojną, według skrupulatnych obliczeń historyków, z Warszawy do Helu jechało się niecałe siedem godzin. Dziś - pół godziny dłużej. A minęło 70 lat!!!

Polska siermiężność na kolei jest znana od lat i, niestety, zostanie także poznana przez kibiców, którzy będą podróżować po naszym kraju podczas Euro. Już sobie wyobrażam te przewalające się przez perony tłumy, już wyobrażam sobie wielkie zaskoczenie pasażerów z zachodniej Europy, gdy będą musieli podróżować na stojąco, bo okaże się, że większość wagonów jest w remoncie i PKP nie są w stanie przygotować odpowiednich składów.

Władz polskiej kolei nawet taki kataklizm nie jest w stanie wykurzyć z foteli.
Swego czasu podróżowałem pociągami po Azji. W Indiach pociągi są wolne, często przepełnione, ale za to jeżdżą punktualnie. W Tajlandii natomiast każde, nawet minutowe spóźnienie pociągu jest skrupulatnie odnotowywane na wielkiej, szkolnej tablicy, która znajduje się na każdej stacji, przez którą pociąg przejeżdża.

I nie robi tych zapisków maszyna, ale zwykły człowiek, kolejarz, który nie boi się spotkać z ludźmi oczekującymi na pojazd. Może nie poprawia to komfortu, ale za to mówi sporo o szacunku dla pasażerów. U nas nawet tego brakuje. Nawet dodzwonienie się na infolinię graniczy z cudem!

Skoro wszyscy rządzący tolerują ten bezwład i samowładzę, to nigdy nic się nie zmieni.
Na polską kolej narzekamy zawsze i wszędzie. Są ku temu, oczywiście, powody, bo to państwo w państwie ma gdzieś swoich klientów. Obiecuję, że nie będziemy w gazecie piać z zachwytu, gdy pociąg do stolicy będzie jechał z Gdańska cztery godziny. Zapiejemy, gdy to będą dwie godziny - jak w każdym cywilizowanym kraju.

Aby do tego doszło, trzeba wpuścić na nasze tory firmy kolejowe z Niemiec czy Francji. Konkurencja jest chyba jedynym zagrożeniem dla PKP.

Jedynie z konkurencją panowie dyrektorzy muszą się liczyć. Ale każda konkurencja to dla naszych decydentów porażka na starcie. Na Zachodzie znają wartość kolei. W Polsce, niestety, nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki