Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W 1952 roku w okolicach Pużyc zginęło trzech ukraińskich nacjonalistów. Dotarliśmy do świadka tej akcji

Robert Gębuś
Robert Gębuś
W 1952 roku w okolicach Pużyc zginęło trzech ukraińskich nacjonalistów. Dotarliśmy do świadka tej akcji
W 1952 roku w okolicach Pużyc zginęło trzech ukraińskich nacjonalistów. Dotarliśmy do świadka tej akcji R. Gębuś
Przypłynęli brytyjską łodzią podwodną i wylądowali na plaży w okolicach Łeby. W 1952 roku czterech członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów miało połączyć się ze swoimi strukturami podziemnymi w Polsce i na Ukrainie. Trzech z nich zginęło z rozkazu komunistycznych władz Polski podczas akcji dywersyjnej. Dotarliśmy do świadka tych wydarzeń.

Był maj 1952 roku, Pużyce, w powiecie wejherowskim, w gminie Choczewo. Stanisław Juchniewicz miał wtedy 5 lat, ale pamięta każdy szczegół nocnej akcji: strzelaninę, rannego żołnierza, opatrywanego w jego domu, potem przykryte prześcieradłami trupy trzech dywersantów na pakach samochodów, które obserwował przez okno i przerażenie, które pozostawiło w nim głębokie piętno.

- Mówili, że to byli Ukraińcy, którzy przypłynęli do Łeby łodzią podwodną, ale nie chce mi się wierzyć. Ja słyszałem, że znaleźli ich w Lubiatowie - opowiada Stanisław Juchniewicz. - Co oni by tu robili? Między Lubiatowem a Łebą jest jakieś 20 km. Usieliby pokonać taki kawał drogi…chyba lasem, bo przecież drogą by nie szli.

Nasz rozmówca, chociaż nie zna kontekstu, dokładnie pamięta i opisuje szczegóły wydarzeń z końcówki maja 1952 roku, które rozegrały się w jego domu.

Pan Stanisław wspomina, że akcja rozpoczęła się w niedzielę, 25 maja 1952 roku.

- Była wiosna, wieczorem wyszliśmy z rodzicami na pole. Rosło tam żyto, było już wysokie, zielone, owies i ziemniaki... Wyskoczył wojskowy: szybko uciekajcie! Tu nie wolno chodzić! - krzyknął do nas. Pobiegliśmy drogą przez młyn, do domu. Mieszkaliśmy w domu dwurodzinnym. Z jednej strony mieszkała babcia ze swoim synem, z drugiej my.

Strzelanina w lesie

Następnego dnia, w poniedziałek zrobiło się „gorąco”. Stanisław Juchniewicz wspomną, że przed południem do ich domu weszli wojskowi.

- Może była 9, może 10 rano, wpadł do nas wojskowy, złapał mnie i kazał mi leżeć pod ścianą. Ja pod ścianą, ojciec pod ścianą, babcia pod ścianą... a mama na środku masło robiła - opowiada Stanisław Juchniewicz. - Wojskowy siedział na krześle, drzwi były otwarte, ale on nam zakazał wychodzić. Za jakiś moment słychać krzyk na zewnątrz. Ojciec wstał, to ja też podbiegłem do okna. Przyprowadzili do nas do domu marynarza. Miał przestrzeloną brodę, ale trochę mówił...że jest jedynakiem, że mieszka u matki. Babcia dała mu krople, źle się czuł. Przyjechali po niego żołnierze i zabrali go do Lęborka. Słyszałem że zmarł w drodze, ale jaka jest prawda, to nie wiem... - przyznaje Stanisław Juchniewicz i wspomina, że po żołnierzach w ich domu pojawili się kolejni, nieproszeni goście. - Potem przyszli ci, którzy podobno zostali wyrzuceni z łodzi- wspomina pan Stanisław. - Jeden z nich miał krótkie spodenki, czarną koszulę, szeroki pas. Mówi do mamy: daj mi kobieto wodę. Chciał sobie umyć zakrwawione ręce. Pokazał pas. Miał tam dolary i polskie pieniądze. Z tego co wiem, chcieli się dostać do Lęborka. Nie było takiej możliwości. Babcia tłumaczyła im, że w lesie ktoś świeci latarkami, błyskały różne kolory świateł. Trwały poszukiwania. Wszystko było wkoło obstawione. Oni jednak wyszli.

Zapadł zmrok, a rodzina pana Stanisława nie zapalała świateł w domu. Obserwowali w oknie akcję.-

Z mamą staliśmy w oknie. Przyjechało wojsko, widzieliśmy Lubliny na każdym z nich jedna osoba przykryte prześcieradłem

- relacjonuje pan Stanisław.

-Później przylecieli do domu wojskowi. Potem przyjechał taki pancerny samochód, wyglądał jak amfibia, miał przypiętą z boku trumnę...

- kiedy o tym mówi, 76-latkowi łamie się głos a do oczu napływają łzy. Historia sprzed 71 lat pozostawiła w nim ślady na całe życie

- Prawdopodobnie ich zabili. Podobno to byli Ukraińcy, ale skąd oni się tu wzięli, co mieli za cel?

Obelisk- milczący świadek

Ranny żołnierz marynarki, o którym wspomina Stanisław Juchniewicz, to st. mar. Franciszek Kowalewski, który nie przeżył akcji. Upamiętnia go obelisk, który do dziś stoi na rondzie w Żelaznym, na drodze do Choczewa. Jedziemy tam z Wilkowa Nowowiejskiego, gdzie dziś z rodziną mieszka pan Stanisław. Po drodze zatrzymujemy się w Pużycach. Tam pan Stanisław pokazuje dom, gdzie mieszkał z rodziną i który stał się pamiętnej wiosny 1952 roku chwilowa ostoją dla żołnierzy i uciekinierów. Wokół wciąż rośnie las, w którym ścigano ukraińskich dywersantów.
Podróż z Wilkowa do Żelazna jest dla pana Stanisława jak przewijany do tyłu, stary film. Nasz rozmówca imponuje doskonałą pamięcią, opisuje każde miejsce, które mijamy. Zatrzymujemy się w Żelaźnie. Na rondzie stoi obelisk, na którym wytarty przez czas napis przypomina o st. .mar. Franciszku Kowalewskim, z datą jego śmierci: 26 maja 1952 roku.„zginął za Polskę Ludową w walce z grupą dywersyjno-szpiegowską”.
Z czyich rąk?

Wpadka ukraińskich nacjonalistów

Kontekst wydarzeń z 1952 roku, o których opowiada Stanisław Juchniewicz, przedstawia obszerna publikacja IPN-u, autorstwa Igora Hałagidy pdt. „Prowokacja Zenona. Geneza, przebieg I skutki operacji MBP o kryptonimie „C-1” przeciwko banderowskiej frakcji OUN I wywiadowi brytyjskiemu (1950-1954)”.

Po wojnie ukraińscy nacjonaliści z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów prowadzili podziemną działalność na terenach Polski i na emigracji. Dążyli do utworzenia niepodległej Ukrainy i siłą rzeczy byli sojusznikami zachodnich państw. Łączył ich z nimi wspólny wróg- komuniści. Z kolei komuniści inwigilowali środowisko OUN a ukraińscy konspiratorzy nie zdawali sobie sprawy, że wśród nich działali agenci. OUN posiadał szerokie kontakty na zachodzie, podziemną siatkę m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
W 1952 roku kurierska grupa Antoniego Juchyma „Wilchowoho”, wyruszyła- jak zeznał później jeden ze schwytanych Ukraińców- na pokładzie angielskiej łodzi podwodnej i w nocy z 23 na 24 maja wylądowali na plaży. „Po ukryciu łodzi odeszli w kierunku Bytowa na punkt kontaktowy, zakopując po drodze w okolicy wsi Żelazna swą pocztę oraz broń długą.”- pisze Igor Hałagida. Grupa „Wilchowoho” miała do przekazania korespondencję, zarówno dla członków siatki w Polsce, jak i dla OUN na Ukrainie, a także pieniądze, instrukcje i materiały wywiadowcze. Być może właśnie to te pieniądze widział przytroczone do pasa mężczyzny, który wszedł do jego domu, Stanisław Juchniewicz...

Według zeznań zatrzymanego kuriera, miał on razem z „Łysenkom” udać się na Ukrainę, zaś „Wilchowyj” i „Lid” pozostać w Polsce. „Lid” jako technik radiowy miał uruchomić wszystkie radiostacje siatki i objąć nad nimi kierownictwo. To się nie udało, prawdopodobnie na wskutek przecieku. Najpierw 23 maja 1952 r., patrol WOP na plaży w okolicach Łeby zauważył ślady od morza do lasu. Znaleziono gumową łódź oraz kilka innych przedmiotów i ruszyły poszukiwania,. Zaangażowano w nie ponad 3000 ludzi, KBW, oddziały WOP, batalion Marynarki Wojennej. batalion WP oraz ponad 1200 funkcjonariuszy UBP, MO i ORMO -podaje I.Hałagida.

25 maja 1952 r. jeden z patroli natknął się w pobliżu Żelazna na czterech cywili. „Na wezwanie do poddania się ta czwórka odpowiedziała ogniem i uciekła. W wyniku prowadzonych działań zaporowych, w czasie przeczesywania kompleksu leśnego niedaleko wsi Łęczyce ukraińscy kurierzy zostali tego samego dnia osaczeni. Po godzinnej walce trzech z nich zginęło, zaś czwarty, ranny, wzięty do niewoli. Po stronie polskiej st. mar. Kowalewski zmarł kilka godzin po walce w wyniku odniesionych ran.- Pisze Igor Hałagida.

Porażka grupy „Juchyma” i utrata pieniędzy sparaliżowała działalność siatki. Łącznicy nie pojechali na Ukrainę, powstrzymało to innych kurierów.

Czytaj także: Gdańsk w okresie PRL. Tak wyglądało miasto w latach 60. i 70. Poznajesz te miejsca? Zobacz archiwalne zdjęcia!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki